Rozdział 35

3.5K 147 14
                                    

UWAGA! W ostatnim rozdziale napisałam, że poznali się 5 lat temu, miało być 6, bo Sophie miała 19 urodziny. To tyle.
Miłego czytania.

Sophie
Od paru dni jestem potulna jak baranek. Udaje, że wierzę mu z tym mate. Ale bądźmy szczerzy, musiałabym mieć 13 lat, kiedy mnie poznał i  ledwo co 18 kiedy miałam brać ślub. Taaa, jasne. A świnie zaczną latać. W każdym razie unikam jakiekolwiek dotyku, mydląc mu oczy tym, że jestem jeszcze w szoku i to jest dla mnie za wcześnie. Ale wiem, że dzisiaj będzie czegoś ode mnie oczekiwał. Więc muszę uciec. Kostka przestała mnie boleć, a Jack mi wierzy. A to jest najważniejsze w moim planie.
Kiedy byłam mała miałam dziwną fascynację ziołami i ich właściwościami. Dzięki temu wraz z moim pomocnikiem - tatą poznałam wiele leczniczych i trujących ziół. Kiedy pewnego dnia Jack drzemał wyszłam na chwilkę na dwór i znalazłam akurat idealne rośliny do mojego planu. Dla zwykłego człowieka są śmiertelne, dla wilkołaka pewnie nie. Ale jestem pewna, że zaśnie i nie wstanie za szybko.

Zaczęłam przygotowywać koktajle jak w każdy dzień na śniadanie. Do jego napoju dodałam tylko wyciąg z zabójczych ziół. Musiałam iść do niestety naszej sypialni. Musiałam codziennie spać z nim w jednym łóżku. Nie było to komfortowe, przez większość nocy bałam się spać, a do tego mój znak bolał jak cholera kiedy mnie przytulał do siebie. Wzięłam koktajle i poszłam z nimi do sypialni.

- Cześć kochanie. - Powiedziałam. Jack wystrzerzył się do mnie. No tak. Specjalnie miałam na sobie majtki i jego koszulkę. Dzięki temu nie będzie zwracać uwagi na troszkę inny smak koktajlu, tylko na moje nogi. Taki rozpraszacz. - Zrobiłam twój ulubiony. - Powiedziałam i podałam mu jego kubek.

- Dzięki skarbie. - Powiedział i przyciągnął mnie do siebie, a ja żeby nie budzić podejrzeń wtuliłam się w jego tors. Ale wyobrażałam sobie, że tulę się do klaty Collina. Upiłam łyk koktajlu. I oblizałam usta, świadoma tego, że się na mnie gapił. Gapił się to na moje nogi, to na moje usta.

- Co jest kochanie? Czemu nie pijesz? - Zapytałam z zaskoczonym tonem głosu. - Przecież to twój ulubiony. - Dopowiedziałam smutnym głosem.

Jack otrząsnął się, pokiwał głową i jednym duszkiem wypił cały napój. Ja zrobiłam to samo, taki był plan.

- Podaj mi swój kubek. - Powiedziałam i wyciągnęłam do niego swoją dłoń. Musiałam być jak najdalej od niego, kiedy wszystko się rozpocznie. - Pójdę je umyć. - Jack wręczył mi je, a ja spokojnym krokiem odeszłam do kuchni.

Po chwili usłyszałam krzyk, a potem huk. Odczekałam pare minut i szybkim krokiem poszłam do sypialni. Jack leżał w drzwiach od sypialni. Dupek chciał mnie jeszcze dorwać. Cóż, nie udało mu się.
Walnęłam go pięścią w twarz, patrząc czy reaguje. Brak żadnej reakcji dał mi sygnał to działania. Popędziłem do garderoby się ubrać. A następnie pobiegłam po schowany plecak z przekąskami i wodą oraz kurtką przeciwdeszczową. Wolę być przygotowana niż zaskoczona.

Szybko opuściłam dom. Miałam plan. Miałam zamiar iść w kierunku, który podpowiadała mi intuicja. Mam nadzieje, że jest dobry, bo ja mam naprawdę kiepską orientację w przestrzeni.

Na początku biegłam, ale kiedy oddaliłam się wystarczająco od domu zmieniłam tempo. Obecnie maszerowałam.

Chodziłam już od paru godzin, mogę tak powiedzieć bo zmieniającym się miejscu słońca nie niebie. Ale coraz wyraźniej słuchać było szum samochodów. Byłam blisko drogi. Słońce chyliło się ku zachodowi. Miałam mało czasu, a nie zamierzałam zostać w lesie.

Musiałam złapać auto-stopa. Wiem, że to może być głupie i niebezpieczne, ale nie mam wyboru.
Miałam już wejść na pobocze i starać się o podwózkę, ale moja intuicja kazała mi się wycofać.
Schowałam się więc w krzakach przy drodze. Moja intuicja miała rację, w jednym z aut jechała ta suka - Christina. Odczekałam chwilę po tym jak mnie wyminęła. Byłam pewna, że suka nie jechała sama. Miała ochronę.

Moja. Tylko moja Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz