jego wielkie ego

210 16 10
                                    


Podniosłam się z łóżka cała obolała. Naprawdę nie wiem z czego są te materace. Z kamieni? Może z marmuru? To miałoby większy sens patrząc na przewodni motyw hotelu.

Rozejrzałam się po pokoju i odsłoniłam wszystkie rolety w pomieszczeniu. Dopiero teraz, w promieniach słonecznych, widzę jak piękny jest wystrój mojego pokoju.

Stare lampy okryte nieśmiale dostojnym złotym abażurem, który mieni się w smugach złocistego światła. Okno i przestronny balkon z pięknym widokiem na morze, zewnętrzną część bistro  i taras odchodzący od sali balowej. Czerwone grube zasłony przypominające piękne suknie balowe i krwista sofa wpatrzona w kominek z biało-szarej cegły.

Wstawiam wodę na kawę, lecz po chwili przypominam sobie, że jeśli się wyrobiłam ze wstaniem, załapie się na śniadanie w bistro na dole.

Zegar pokojowy wskazywał godzinę 9:02, więc śmiało mogę iść napełnić mój żołądek smacznym hotelowym jedzeniem. Szybko przebieram się w elegancki dres, a na stopy wkładam hotelowe kapcie.

Na sali w bistro jest mnóstwo ludzi. Większość z nich elegancko ubranych jakby mieli jeść to śniadanie z prezydentem we własnej osobie.

Siadam przy stoliku z moimi inicjałami. Chwilkę po tym zjawia się przy mnie kelner. Ma na sobie bardzo szykowną ciemną koszulę z muszką, a na rękawach eleganckie wpinki z logo hotelu.

— Dzień dobry. Co podać? - wydukał znudzonym głosem, jakby robił łaskę, że tu pracuje.

Podniosłam wzrok z karty menu na jego twarz, żeby dowiedzieć się z kim mam doczynienia. Widok ten zszokował mnie przede wszystkim, ale chyba nie tylko mnie.

— To znowu ty! — wykrzykuję najsubtelniej jak się da.

— Dobra. Streszczaj się panienko, nie mam całego dnia. Inni też chcą zjeść. — odpiera arogancko.

— Panienko. - szepcze sama do siebie. — Nie wiedziałam, żeś kelner. A taki macho się wydawał. — mówię rozbawiona. Brunet robi wielkie oczy.

—  Tylko go zastępuję. - syczy rozwścieczony moimi żartobliwymi uwagami. — Z resztą nie twój interes. Co podać? - burczy. Papieros schowany za jego uchem prawie spadł na ziemię.

— Latte Macchiato, jogurt z malinami. — odpowiadam zerkając w menu. Brunet przez chwile notuje coś w swoim notesie, a po chwili znika mi z oczu.

Po około dziesięciu minutach zjawia się ponownie obok mojego stolika. Rzuca zastawę na stół, co wywołuje dźwięk stukania sztućców i porcelany o siebie. Posyła mi złośliwy uśmiech i odchodzi bez słowa.

— Dziekuję bardzo, za miły gest. — mruczę pod nosem.

Zaczynam konsumować swój posiłek. To właśnie jedzenie pierwsze dzisiaj wywołało szczery uśmiech na mojej twarzy. Jogurt wyglądała na tyle apetycznie, że zjadłabym go z miską, gdyby to było możliwe.

Szum wody i morska bryza towarzyszy każdemu kęsowi i łyku kawy. Obserwując innych uczestników śniadania, rozkoszuję się szumem drzew i klekotaniem lokalnego ptactwa.

Zerkam na drugą połowę stolika, na której leży następna karteczka z inicjałami. Ciekawe, któż to taki. F.Szcześniak kursywą uśmiecha się do mnie z plakietki.

filip

— Michał czuje się już lepiej. Nie będziesz musiał za niego pracować na pozostałych posiłkach. - oznajmia pan Cieszyński.

Moja kara nareszcie dobiegła ku końcowi. Dobrze, bo nie komfortowo czuje się chodząc w tych łaszkach kelnera.

— Czyli mogę przebrać się z tych niedorzecznych ciuchów? - posyłam mu pytające spojrzenie.

— Tak, panie Szcześniak, może pan. - nie udaje mu się w pełni zakamuflować lekkiego uśmiechu na twarzy.

— Super... - rozbieram się z ubrań kelnera i nakładam na siebie swoją kaszmirową koszulę i beżowe spodenki. Zostawiam ją rozpiętą na kilka guzików u góry. Jest dziś wyjątkowo upalnie.

— To nie oznacza jednak, że to koniec pańskiej kary. - dodaje po krótkiej chwili.

— Nie? - dziwię się. Miałem nadzieje, że to już wszystko.

— Wydaje mi się, że najgorszą karą dla pana, panie Szcześniak, będzie udział w wieczorku tanecznym, z osobą towarzysząca. Obowiązkowo. - posyła mi pewne spojrzenie.

— Wie pan, że to nie jest możliwe. - zakładam ręce na piersi i wzruszam ramionami. — Nie ma mowy.

— Chyba, że chce pan zmywać na kuchni, przez następne 3 tygodnie. — przerywa mi. — Wybór należy do pana. — posyła mi serdeczny uśmiech, choć mam wrażenie, że drwi ze mnie w pewien sposób.

Komu jak komu, ale Panu Cieszyńskiemu się nie postawię. A zmywak to nie dla mnie. Wychodzę z kantora, później opuszczam też kuchnie i udaje się do swojego pokoju. Zaraz dochodzi 10:00.

Rozmyślam przez chwilę nad tym jak spędzić dzisiejszy dzień. Z nieba leje się żar, a ja raczej nie mam ochoty wychodzić dzisiaj do ludzi.

dalia

Wychodząc z przytulnego bistro napotykam na swojej drodze portiera. Odrazu podchodzę do mężczyzny, który posyła mi ciepłe spojrzenie.

— Pani Fijałkowska, jak dobrze, że panią widzę. Jest pani nowa na turnusie, więc proszę, oto rozpiska wszystkich zabaw i spotkań, które mamy zaplanowane. - wręcza mi beżową rozpiskę, która przypomina trochę plan lekcji. — Za kilka dni wieczorek taneczny. Proszę nie zapominać. - dodał po chwili.

— Oczywiście. - mruczę. — Dziękuje za rozpiskę. Napewno skorzystam. — uśmiecham się do portiera.

Gdy docieram  już do pokoju ze złotą tabliczką 516, otwieram drzwi i udaję się do środka. Siadam przy stole i zerkam na rozpiskę.

11:30
Relaks w luksusowym spa i na basenie hotelowym | piętro 0

Zakładam na siebie ciemny strój kąpielowy i dodatkowo okrywam się przewiewną narzutką. Spinam włosy w kok. Myję twarz i zakładam na nogi klapki.

hotel marmur. hemingwayWaar verhalen tot leven komen. Ontdek het nu