Rozdział 13

686 41 13
                                    

-Czy to jest to co myślę, że jest?- zapytałam, kiedy wszyscy staliśmy przed starym domem tytanów w San Francisco.

-W całej okazałości- powiedział i wszedł do windy, która po nas przyjechała.

-Tyle wspomnień- powiedziałam i rozglądnęłam się po pomieszczeniu, kiedy wyszłam z windy. Wszyscy z zachwytem rozglądali się po mieszkaniu. Przejechałam palcem wzdłuż ściany, która prowadziła do salonu  i uśmiechnęłam się smutno -A mój pokój?- zapytałam i spojrzałam na Dicka.

-Na swoim miejscu- uśmiechnął się i razem z chłopcami rozbiegłam się po całym mieszkaniu, a zafascynowana Rachel została z Dickiem w salonie. Stanęłam przy dębowych drzwiach, na których wyryte było T+J, po których przejechałam kciukiem i westchnęłam, ścierając pojedyńczą łzę z policzka. Niepewnie pchnęłam drzwi i weszłam do swojego lokum. Błękitne ściany, białe meble i wielkie małżeńskie łóżko, wszystko było jak kiedyś. Otworzyłam białe drzwi prowadzące do łazienki i zobaczyłam, że ona też się za wiele nie zmieniła, a na umywalce nadal znajdowała się . Upadłam na łóżko i zaciągnęłam się jego zapachem, którego tak dawno nie czułam.

-Mogę wejść?- Zapytała Rachel, wychylając głowę z lekko uchylonych drzwi.

-Jasne- powiedziałam z uśmiechem i usiadłam po turecku na łóżku, klepiąc miejsce obok siebie aby dziewczyna również usiadła. -Co cię do mnie sprowadza?- zapytałam i uśmiechnęłam się do dziewczyny.

-Dawno nie rozmawiałyśmy i jesteś jedną dziewczyną w grupie- zaśmiała się, a ja razem z nią. -Opowiesz mi coś o sobie? Ty wiesz o mnie wszystko, a ja o tobie prawie nic- spojrzała na mnie niepewnie i zaczęła bawić się palcami.

-No dobrze. To co chciałabyś wiedzieć?- powiedziałam i ułożyłam się wygodniej.

-Na przykład skąd masz moce?- zapytała ciekawa.

-A więc...-

----

Sześcioletnia dziewczynka ubrana w kolorową bluzkę w paski i niebieskie ogrodniczki, biegła w stronę placu zabaw, gdzie znajdowała się grupka dzieci. 

-Taylor nie biegaj bo się przewrócisz- powiedział Bruce Wayne, robiąc coś na telefonie, a przy jego boku szedł czternastoletni Dick Grayson. Dziewczynka wbiegła na huśtawkę, energicznie ruszając nogami, dając znać mężczyźnie aby ją pohuśtał. 

-Dick pilnuj siostry- powiedział, kiedy odszedł żeby odebrać telefon. Chłopak głośno westchnął i niechętnie podszedł do dziewczynki. 

-Pójdziemy na lody?- zapytała energicznie dziewczynka i wskazała palcem na budkę gdzie sprzedawano lody z maszyny. Chłopak złapał siostrę za rękę i z ponurą miną podszedł we wskazane wcześniej miejsce. Dick właśnie zamawiał lody, kiedy dziewczynka zauważyła jakiegoś pana sprzedającego balony z helem. Wyrwała rękę z objęć chłopca i podbiegła bliżej, patrząc w górę zachwycona żywimy kolorami balonów.

-Łał- szepnęła, kiedy była niedaleko.

-Coś dla panienki?- zapytał mężczyzna, który okazał się klaunem i uśmiechnął się szeroko do dziewczynki. 

-To dla ciebie Tay...- chłopak nie skończył, kiedy zauważył, że przy nim nie był siostry. -Taylor?!- zawołał, ale nigdzie nie widział dziewczynki. Upuścił lody i szybko podbiegł do Bruca, który nadal rozmawiał przez telefon. -Bruce była tu Taylor albo ją gdzieś widziałeś?- zapytał spanikowany i spojrzał na mężczyznę.

-Winston oddzwonię- powiedział i szybko się rozłączył, nie czekając na odpowiedź. -Zgubiłeś Taylor? Jak możesz być taki nieodpowiedzialny?- powiedział i spojrzał zły na chłopaka. Zaczął się rozglądać, dopóki nie zobaczył dziewczynki rozmawiającej z jak się okazało Jokerem. -Taylor!- krzyknął zaniepokojony i szybkim krokiem podszedł do dziewczynki. Zaalarmowany przestępca pośpiesznym krokiem odszedł, puszczając wszystkie balony. Szczęśliwa dziewczynka, trzymając w ręce niebieskiego balona, podbiegła do mężczyzny.

-Popatrz Bruce, dostałam od tego fajnego pana balona i cukierka, ale go już zjadłam- spojrzała na Wayne wielkimi oczami, a ten zaalarmowany tą wiadomością wziął dziewczynkę na ręce i szybkim krokiem poszedł do jego willi przebadać Taylor.
----

-Okazało się, że nie był to zwykły cukierek, tylko jakiś kolejny chory eksperyment Jokera. Bruce zrobił jakieś badania i pomógł mi opanować moje nowe moce, a Dick tak się tym obwiniał, że do tej pory się o mnie martwi i traktuje jak dziecko- powiedziałam i za pomocą mocy uniosłam jej kosmyk włosów.

-Wow, nie wiedziałam- powiedziała Rachel.

-No to teraz już wiesz- powiedziałam -Hej nie przejmuj się- powiedziałam, kiedy zobaczyłam jej smutny wyraz twarzy. Dziewczyna uśmiechnęła się niemrawo w moją stronę. Wstałam z łóżka i wzięłam płytę winylową piosenkarza Limahl, ,,Never Ending Story" i włożyłam ją do gramofonu.

-Turn around- śpiewałam i użyłam szczotki jako mikrofonu. -Look at what you see- przeciągnęłam ostatni wyraz i zaśmiałam się, podchodząc do dziewczyny -In her face- złapałam ją za rękę, zmuszając ją do wstania i obróciłam ją wokół własnej osi. -The mirror of your dreams- energicznie wskoczyłam na łóżko i kontynuowałam śpiewnie w akompaniamencie śmiechu Rachel -Make believe I'm everywhere, Given in the light- zeskoczyłam z łóżka na podłogę.-Written on the pages, Is the answer to a never ending story- zaśpiewałam ostatnią zwrotkę razem z dziewczyną i ze śmiechem padłam na łóżko, ciężko oddychając.

-Nie wiedziałem, że potrafisz śpiewać- powiedziała Rachel z uśmiechem i położyła się obok mnie

-Jeszcze wielu rzeczy o mnie nie wiesz- uśmiechnęłam się zadziornie i za pomocą mocy włożyłam koleją płytę, która okazała się albumem Queen. Nuciłam cicho tekst ,,Somebody To Love", a łzy niekontrolowanie leciały mi z oczu.

-Tay, wszystko w porządku?- zapytała zmartwiona Rachel, kiedy zauważyła, że z moich oczu leciały stróżki łez.

-Tak, wszystko ok- powiedziałam i położyłam ręce na twarzy nadal leżąc na łóżku i przetarłam oczy, pozbywając się łez. -To długa historia, kiedyś ci ją opowiem- powiedziałam i podniosłam się z łóżka, słysząc ciche pukanie.

-Dick woła na kolacje- powiedział Garfield i uchylił lekko drzwi wyglądając przez nie. -Tay, co się stało?- zapytał zmartwiony chłopak patrząc na moją czerwoną od płaczu twarz.

-Jest ok. Zaraz przyjdziemy- powiedziała Rachel, dając znak zielonowłosemu aby wyszedł. Wdzięczna kiwnęłam głową w jej stronę i podeszłam do lustra, które wisiało na ścianie niedaleko drzwi. Przyłożyłam moje wiecznie ręce do twarzy i poprawiłam włosy, które sterczały w każdą stronę.

-Ok, możemy iść- powiedziałam i westchnęłam głośno, dziewczyna kiwnęła lekko głową i poszła ze mną w stronę jadalni. Usiadłam obok Dicka i równocześnie z dziewczyną zaczęłam jeść pizze, zamówioną przez chłopaka. Kolacja minęła nam w ciszy, a ze względu na późną godzinę, każdy udał się do swojego pokoju.

---------

Ok czyli znamy już skąd Taylor ma moce, a teraz musimy się dowiedzieć dlaczego zachowuje się tak dziwie. Jak myślicie dlaczego? :)
I dziękuję wszystkim osobą, które dodaly mi otuchy i dzięki, którym  kontunuuje opowiadanie. ^^



Polaris ■ TitansWhere stories live. Discover now