Rozdział 4

927 51 5
                                    

Dawn i Hank poszli na akcje, a ja z Rachel nadal siedziałyśmy w swoim pokoju oglądając Gre o tron. Gdy skończyłyśmy już kolejny sezon znudziło nam się to i postanowiłyśmy trochę poszperać w ich domu. Nagle Rachel znalazła jakąś przesyłkę.

-Co tam masz?- zapytałam i spoglądnęłam za jej ramię, czytając treść listu. -Nie wierze, co za dupek- szepnęłam.

Rachel wyszła szybko na dach, a ja martwiąc się o nią poszłam za nią. Obserwowała gołębie, które siedziały w klatce, postanowiłam się do niej przyłączyć i trochę pomyśleć jaką dać karę temu dupkowi zwanym również moim bratem. Usłyszałam jak ktoś wchodzi na dach i woła pozostałych, po głosie od razu poznałam Dicka.

-Dziewczyny co jest? Martwiłem się- ja tylko prychnęłam zła, a Rachel w ogóle się nie odzywała.

-Chciałeś nas tu zostawić- powiedziała po krótkiej chwili i pokazała mu już otworzoną paczkę.

-O czym ona mówi?- zapytał Hank wchodząc razem z Dawn na dach. Wyrwałam list Rachel i podałam Hankowi.

-Hank, nie czytaj tego- zaprotestował, a ja zatrzymałam go mocą, żeby się nie ruszył.

-Jest tu moje imię- powiedział i zaczął czytać treść listu. -Co do chuja, chciałeś je tu zostawić i jeszcze nam zapłaciłeś. Chciałeś porzucić własną siostrę i dzieczynę, która ci zaufała!- powiedział zły. Dawn jak zwykle próbowała załagodzić sytuację ale się jej nie udało, puściłam mojego brata i podeszłam do Rachel łapiąc ją za ramie.

-Zamierzałem po was wrócić- powiedział Dick i złapał nas za ramiona, od razu zepchnęłam jego rękę.

-Kłamca- powiedziała Rachel.

-Witajcie moi drodzy- odwróciłam się aby spojrzeć na osobę, która to powiedziała. Okazało się, że była to rudowłosa kobieta w średnim wieku z jak zgaduje mężem i dwójką dzieci, którzy również byli rudzi. Zmarszczyłam brwi, a gdy nagle kobieta zaatakowała Hanka byłam gotowa do walki, wystawiłam ręce ze zgiętymi łokciami przed siebie.

-Idziemy- powiedział Dick i zaczął szarpać mnie za nadgarstek, wyrwałam się wściekła.

-Teraz się martwisz? Mam już dość twojego rozkazywania mi- powiedziałam i ponownie byłam gotowa do ataku. Odpuścił i poszedł tylko z Rachel. Za pomocą mocy uniosłam nastolatkę, która mnie zaatakowała liną i rzuciłam nią o klatkę z gołębiami. Po chwili zaatakował mnie chłopak pewnie jej brat, zobaczyłam, że ma w ręce śrubokręt więc uznałam, że z nim nie pójdzie mi już tak łatwo. Kilka ciosów, uników i uderzeń podziałało tym, że kopnęłam chłopaka w twarz, a on stracił przytomność. Spojrzałam na moją lewą rękę, na której znajdowały się dwa długie rozcięcia od broni chłopaka, z których obficie leciała krew. Szybko zdjęłam z siebie koszulę w kratkę i obwinęłam sobie nią rękę, aby zatamować krwawienie, zostając w samej białej podkoszulce. Wykończona zobaczyłam, że ta dziewczyna, którą rzuciłam trzyma liną Hanka za szyje. Wystawiłam drżącą rękę przed siebie i już miałam ją podnieść, kiedy poczułam silny ucisk na szyi. Okazało się że był to ten chłopak, z którym przed chwilą się biłam. Podniósł mnie, a ja nie dotykając już nogami ziemi zaczęłam się dusić. Kiedy była okazja kopnęłam go w brzuch i upadłam na kolana ciężko dysząc i odruchowo dotykając gardła.

Zobaczyłam jak mężczyzna chwyta Dawn za gardło i rzuca nią z dachu, podbiegłam do krawędzi i próbowałam jakoś zatrzymać kobietę, ale byłam zbyt słaba i wykończona. Jedynie mogłam spowolnić lekko jej upadek. Zobaczyłam jak uderza o ziemię i usłyszałam krzyki Hanka, lecz po chwili z wycieńczenia zemdlałam.

Ocknęłam się po kilku minutach może godzinach i szybko się podniosłam uświadamiając sobie co tu zaszło. Obolała pobiegłam na dół zobaczyć co z Dawn, słyszałam tylko krzyki Dicka i Hanka, którzy wołali jej imię. Podbiegłam do kobiety, kiedy tylko ją zauważyłam, z jej ust leciała krew a sama nie mogła się podnieść.

-Spokojnie Dawn, wszystko będzie dobrze- mówiłam ze łzami w oczach, które po chwili leciały mi po policzkach. Usłyszałam jak ktoś zbiega po schodach i po chwili jest obok mnie.

-Co tak stoisz, dzwoń po karetkę!- krzyknęłam zapłakana na Dicka, który pojawił się obok mnie.

-Wszystko dobrze, patrz na mnie Dawn! Wszystko będzie dobrze!- mówiłam powoli do kobiety, kiedy próbowałam odebrać jej ból, ale byłam zbyt słaba.

-Ja umieram. Taylor umieram- wystękała ledwo kobieta.

-Nie Dawn, nie pozwolę na to. Nie umrzesz- mówiłam roztrzęsionym głosem i nieustannie próbowałam zabrać jej ból. - Zadzwoniłeś czy nie? długo mam jeszcze czekać?!- krzyknęłam na Dicka, który stał obok w szoku.

-Już jadą- powiedział ledwo słyszalnie, gdy trochę się uspokoiłam, zamknęłam oczy i pochyliłam głowę do tyłu. Czułam coraz większy ból, a kiedy zobaczyłam moje żyły nie były normalne tylko czarne co znaczy, że działa. Kobieta zaczęła coraz bardziej się uspokajać ale nadal ciężko oddychała, a ja oddychałam coraz szybciej czując coraz większy ból. Nie wiedząc nawet kiedy krzyknęłam nie mogąc już wytrzymać.

-Taylor wystarczy, już dość odebrałaś jej bólu, zrobisz sobie krzywdę- powiedział Dick i złapał mnie za ramie.

-Zostaw mnie!- krzyknęłam zapłakana i robiłam tak dopóki karetka nie zabrała Dawn do szpitala. Wtedy cała umazana jej krwią usiadłam na ulicy i zaczęłam płakać.

------

Przepraszam ale nie umiem opisywać walki, więc musicie zadowolić się tym co jest. 😊

Oczywiście pomysł z odbieraniem bólu wzięłam z serialu ,,Teen wolf,, jeżeli ktoś nie oglądał to w mediach możecie zobaczyć jak to mniej więcej wygląda. 😅

Polaris ■ TitansOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz