— Powiesz mi co się tu dzieje? — zapytała, ale ten nawet na nią nie spojrzał. Puścił jej nadgarstek, na którym spoczywała dobrze jej znana bransoleta.

— Meredith pragnie cię widzieć. — Regina zmrużyła oczy, słysząc jego głos. Był inny niż zwykle, taki nijaki. Nie mogła uwierzyć, że słynny Rumpelsztyk mógł być pod wpływem klątwy. Najwyżej był kontrolowany przez sztylet.

— Gold, wiem, że mnie słyszysz więc powiedz o co chodzi.

— Nie zmuszaj mnie do użycia siły — warknął i oddalił się kilka kroków. Zanim jednak zniknął, rzucił: —
Meredith czeka na ciebie w ratuszu.

Kiedy Regina znów była sama, bezskutecznie starała ściągnął bransoletę, ale ta nie ustępowała. Krzyknęła cicho i wzięła kilka oddechów. Wszystko komplikował fakt, że nie wiedziała, gdzie jest Robin i Roland oraz czy są bezpieczni. Zanim jednak chciała zacząć ich szukać, musiała spotkać się z tą całą Meredith.

Kiedy doszła do ratusza, otworzyła delikatnie drzwi, ale nikogo nie było na korytarzu. Wszędzie panowała cisza, choć z góry dobiegał dźwięk muzyki. Trzasnęła drzwiami, gdy zorientowała się, że ktoś używał jej kolekcjonerskich płyt wiolinowych Elvisa Presleya. Szybkim krokiem ruszyła w stronę swojego gabinetu. Zaczęła czuć dym papierosów i woń alkoholu.

— Czekałam na ciebie — powiedziała nieznajoma nim Regina weszła do pomieszczenia. — Usiądź, musimy porozmawiać.

— Oj, tak. Masz wiele do powiedzenia. — Usiadła na fotelu i odmówiła, gdy zaproponowano jej whisky.

— Pewnie jak wiesz od Rumpla, mam na imię Meredith, ale wolę jak się mi mówi Edith. — Regina prychnęła.

— Och, a ja mam na imię Regina i wolę, żebyś przeszła do konkretów — rzuciła ironicznie. 

— Od czego tu zacząć?

— Może od tego, czego rzuciłaś tę klątwę i na czym ona polega, bo z tego co widzę to nie działa na wszystkich jednakowo. — Edith zamoczyła usta w alkoholu i zamknęła oczy, opierając głowę o fotel. Regina wbiła paznokcie w mebel, czując, jak złość w niej narasta.

— Klątwa działa na każdego tak samo. Rzuciłam ją, żeby mieć większą kontrolę nad Storybrooke oraz po to, żeby przetestować zaklęcie.

— Jakby działała tak samo to nie musiałabym mieć na nadgarstku tego czegoś i nie rozmawiałybyśmy w ten sposób. — Regina podniosła do góry dłoń, a na jej twarzy wymalowała się wściekłość.

— Małe niedopatrzenie — rzuciła, śmiejąc się przez krótką chwilę. — Nie wiedziałam o twoich perypetiach z tobą samą. Widzisz, ta noc była bardzo ekscytująca. Wyciągnęłam z każdego jego złą wersję, a dobrą zniszczyłam. — Tym razem Regina się zaśmiała.

— Mam ci niby uwierzyć, że ich tak po prostu zabiłaś? — W dłoniach Edith pojawiły się złote nożyczki, a na twarzy zadziorny uśmieszek. — Ach, czyli na każdym po kolei ich użyłaś? To przecież genialne!

Edith zapatrzyła się na brunetkę, podziwiając jej reakcje. Nie była bardzo zdziwiona, w końcu sama by się przemieniła kilka razy i dostała ataku głupawki, ale ona to ona – niezrównoważona psychicznie aktorka. Wydawało jej się natomiast, że Regina wpadnie tu z siekierą i utnie jej głowę.

— Och, muszę iść na pewne spotkanie — powiedziała niechętnie, wpatrując się w zegarek. — Przyjemnie się rozmawiało. Nie będę już przeszkadzała w pracy.

— Ja jeszcze nie...

— ...wiem, mamy jeszcze wiele spraw do omówienia, ale nie teraz. Wpadnę do ciebie na kolację, więc zrób swoją popisową lazanie i rożki jabłkowe. — Edith puściła Reginie oczko, a czarna chmura pochłonęła ją. 

Once upon a time in StorybrookeWhere stories live. Discover now