Rozdział 9. Lepsza żywa mysz niż zdechły lew

Start from the beginning
                                    

- Wejdź! - Jazon przekroczył próg jadalni, że spuszczoną głową.

- Dlaczego to powiedziałeś alfo? Przecież to kłamstwo.

- Czasem nie mamy wyboru, młody. A dobro stada jest najważniejsze - warknął Bitum niezadowolony.

*
Sokołow skierował swoje kroki do gościnnej kajuty. Już dawno powinien zrobić porządek z gośćmi z Moliet. Miał ochotę na słodką krew prosto od dawcy, więc dlaczego miał sobie odmawiać? Był wściekły i zraniony.

Wszystko się pogmatwało i nawet sam fakt skosztowania krwi młodego, bezczelnego chłoptasia, nie poprawił mu humoru. Jednak wiedział, że tylko dawka świeżego osocza pomoże mu szybciej zregenerować oparzenia. A w tej chwili był to dla niego priorytet. Nie chciał znowu straszyć swoim wyglądem.

Otworzył drzwi pomieszczenia i wtargnął do środka szybkim krokiem. Dziewczyna poderwała się z łóżka i cofnęła opierając się o ścianę. Nie wyglądała najlepiej i najwyraźniej choroba morska dała jej w kość. Jej wielkie niebieskie oczy były opuchnięte od płaczu, a blond loki wyglądały teraz jak sztywne strąki. Chłopak z wielkim fioletowym limem ruszył ku niemu z butną miną. Również nie wyglądał na okaz zdrowia.

- Dlaczego jesteśmy przetrzymywani? Kim jesteś? Co to za miejsce? Jeśli nas w tej chwili nie wypuścicie to...- wrzeszczał, ale zatrzymał się w pół kroku, zszokowany widokiem twarzy przybysza.

Nikolaj wyczuł w powietrzu nie tylko kwaśną woń wymiocin, ale także strach. Charakterystyczny zapach, który zawsze towarzyszył jego ofiarom.

- Zważaj na słowa, Francuziku. Jesteś tu na mojej łasce i tylko od ciebie zależy, czy przeżyjesz. Dlatego, proponuję byś był nieco milszy - powiedział spokojnym głosem.

Chłopak zerknął tylko i rzucił się do drzwi szarpiąc nieporadnie za klamkę.

- Nie radzę opuszczać samowolnie pomieszczenia, bo na zewnątrz nie jest bezpiecznie. - Westchnął przeciągle i wywrócił oczami, gdy Bastien nie zważając na ostrzeżenie opuścił w panice pokój.

Ten człowiek nie zasługiwał na szacunek. Uciekł jak tchórz, zostawiając dziewczynę i próbował ratować swój własny tyłek. Za każdym razem swoimi czynami pieczętował tylko swój marny los. Jeśli dzisiaj Nikolaj miał jakiekolwiek wyrzuty sumienia względem rodzaju ludzkiego to właśnie przed chwilą się ich wyzbył. Ta nędzna, płochliwa mysz będzie mu służyć dziś za karafkę.

Nikolaj podszedł do blondynki kulącej się do ściany i trzęsącej się ze strachu. Podniósł jej podbródek i zanurzył się w jej niebieskich, zapłakanych oczach. Siła z jaką ją hipnotyzował była prawie namacalna. Nie stawiała oporu i w ułamek sekundy jej twarz przybrała obojętny wyraz. Aline wstała otarła łzy i chwyciła wampira pod rękę, po czym wyszli z kajuty kierując się do prywatnego poziomu Nikolaja. Po drodze minęli szarpiącego się francuza, który krzyczał wniebogłosy przytrzymywany przez dwóch ochroniarzy.

- Zabierzcie go z powrotem i nie usypiajcie. Zaraz wracam tylko doprowadzę małą Aline do naszego gościa.
Wampir przyprowadził dziewczynę pod swój apartament i otworzył drzwi przykładając palce do czytnika.

- Może poczuje się lepiej, gdy pogada z kimś, kogo zna - powiedział tylko i pchnął delikatnie dziewczynę do środka zamykając za nią drzwi.

- Pora coś wrzucić na ząb - powiedział na głos i uśmiechnął się krzywo znikając w ciemnym korytarzu.

*

-Taro, Taro?! Jesteś tu?

Dobiegło zza drzwi i dziewczyna nie wiedziała, czy ze strachu miała już omamy słuchowe. Siedziała skulona na marmurowej posadzce zamknięta w łazience i nasłuchiwała z drżącym sercem.

Fixated bloodWhere stories live. Discover now