Rozdział 2. Żeby kózka nie skakała..

3.1K 301 535
                                    

Witajcie kochani! Informuję, że wygrała druga opcja więc ...enjoy!

Nim dopadł do dziewczyny, ta runęła jak długa na ziemię. Mógłby ją złapać, pochwycić, uratować, ale tego się nie spodziewał. Oczami wyobraźni już wbijał się w jej smukłą szyję i spijał soczysty nektar. Pachniała tak cudnie i smakowicie, że już rozpływał się na tę rozkosz na swoim podniebieniu. Tak się zatracił w tej wizji, że jego wampirzy refleks uciął sobie drzemkę. Pierwszy raz stracił czujność i pozwolił sobie na takie zapomnienie. Sam nie rozumiał, jak to się stało? Jakby ktoś wyciął dwie nanosekundy z całego zdarzenia. Stał nad nią i o mało nie parsknął śmiechem, gdy widział jak niezdarnie próbuje podnieść się z ziemi. Była tak pochłonięta przeklinaniem i otrzepywaniem się z piasku, że nawet nie zauważyła, że nie jest już sama. Kasztanowe włosy rozwiały się wokół jej głowy, a niesforne złote ziarenka poprzyklejały się jej do rozgrzanego ciała i mieniły się niczym brokat.

Tego jeszcze nie grali? - pomyślał Nikolaj ubawiony, obserwując jej zmagania, by podnieść się do pionu.

Może i był królewskim synem, ale jeszcze żaden posiłek nie ścielił mu się do stóp. Nic jeszcze nawet nie zrobił, nie wymienił ze zdobyczą spojrzenia, nie zamienił słowa. A tu? Proszę bardzo! Piękna, zdrowa, kobieca sylwetka majaczyła mu przed oczami.

Co prawda znał wiele kobiet, te ludzkie i te z jego gatunku. Wielu posmakował i dużo widział. Nawet nie musiał używać zbytnio swojego wampirzego uroku. Zwykle same się pchały pod jego ostre kły. Tylko, że nigdy nie spotkał nic godnego uwagi. Nic na tyle ciekawego, żeby zostać, poznać, pobyć. Wszystkie były jakieś wybrakowane. W swoim długimi, nudnym życiu miał do czynienia z każdym rodzajem, od wytwornych dam, po te lekkich obyczajów i nic.

Najczęściej spotykał napalone i nakręcone fanki wampiryzmu albo wyrachowane suki, szukające dobrze rokującego partnera z tytułem szlacheckim. Dlatego nie bawił się w poważne związki i wzniosłe deklaracje, a miłość i inne uczuciowe bzdety, uważał za wymyślone bajki dla grzecznych dzieci.

Dziewczyna wygrzebała się wreszcie i wstała z ziemi. Jednym ruchem odsłoniła welon z włosów i spojrzała wprost na niego. W jednej chwili świat i cały, nieskończony kosmos skurzył się do rozmiaru tęczówek jej oczu. Dzięki swojemu nadnaturalnemu wzrokowi podziwiał wszystkie barwy ukryte w jej pięknym spojrzeniu.
Krwista czerwień zmieszana z soczystą zielenią, odcienie pomarańczy w połączeniu z kobaltem, złote drobinki z delikatnymi okruchami fioletu powodowały, że ludzie oko widziało tylko zwykły, pospolity brąz. Ale nie on! On, wszystkie te cudowne kolory widział w jej roziskrzonym spojrzeniu.

Dalej był kształtny, ale zadarty nos, a poniżej małe, uchylone, spierzchnięte od słońca wargi. Patrząc na jej usta miał wielką ochotę zwilżyć je swoim pocałunkiem. Pobudzić, by były soczyste i nabrzmiałe. Patrzył na nią i nie wiedział, co się z nim dzieje? Serce waliło mu nienaturalnie szybko, a oddech sam przyspieszył na widok, zwykłej, ludzkiej kózki, która miała być tylko jego posiłkiem.

Dziewczyna zrobiła krok i znowu straciła równowagę lecąc w tył. Tym razem był szybki i nie stracił rezonu. Pochwycił ją w ramiona chroniąc przed upadkiem po raz drugi.

- Uważaj piękna - szepnął po rosyjsku patrząc jej w cudowne oczy.

- Nie rozumiem - wychrypiała.

- Amerykanka? - wypalił idealnym angielskim.

Długie życie miało czasem swoje plusy. Znał prawie wszystkie języki na świecie i to wcale nie z książek.

- Zrobisz sobie krzywdę. Nie umiesz chodzić? - burknął zły na tę istotę, która powodowała, że miał ochotę nie tylko zatopić w nią kły.

Fixated bloodWhere stories live. Discover now