Rozdział 11. Każdy jest kowalem swojego losu.

1.1K 100 167
                                    

Wybraliście opcje nr 1, czyli grzeczna Tara, ale pyskata. Miłej lektury ❤️

Następnego wieczora Tara była bardzo milcząca. Cały czas układała w głowie wczorajsze rewelacje. Próbowała wszystko zrozumieć, ale w niektóre historie trudno było uwierzyć.

Nie odezwała się słowem, obserwując jak Nikolaj stawia tacę z posiłkiem na stoliku i zastanawiała się jak ktoś tak piękny może być potworem. Miał na sobie czarną koszulę i ciemne jeansy. Mimo to nie wyglądał zwyczajnie i to Tara musiała przyznać, że roztaczał wokół siebie niesamowitą aurę. Jego postawa dominowała w pomieszczeniu, a sposób, w jaki się zachowywał, przyprawiał ją o dreszcze. Było w nim coś zagadkowego i niebezpiecznego, a zarazem ta łagodność w spojrzeniu, którym ją częstował za każdym razem, gdy ich oczy się spotkały.

- Śpisz w trumnie? - zapytała i z udawanym zainteresowaniem przyjrzała się smakołykom przed sobą.

- Nie — prychnął. - Śpię jak ty w łóżku.
Wzruszyła ramionami i nie mogąc znieść tego czarnego spojrzenia oderwała wzrok od jego twarzy i skupiła go na tacy z jedzeniem.

- Na statku, zwykle tam — powiedział i wskazał w stronę sypialni, gdzie Tara spędziła kilkanaście godzin śpiąc nad wyraz spokojnie.

Nie wiedziała, czy to zmęczenie wzięło górę nad nią, czy przyjemne kołysanie jachtu działało tak kojąco.

- Czy to przypomina trumnę? -zapytał z lekkim uśmiechem podtrzymując konwersację.

- Nie. Chociaż ta czarna pościel jest taka oczywista. Jakby ubyło ci, gdybyś miał taką w słoneczniki czy różyczki. - prychnęła. Jednak w jej głosie nie było rozbawienia.

Siedział i przyglądał się jej bez słowa. Wyglądała przepięknie w jego podkoszulku, który wisiał na niej niemal do kolan. Nikolaj wiedział, że nim wyruszą do pałacu musi zadbać o jej odpowiednią garderobę. Czasem samym kamuflażem można zmylić napastnika, a na dworze książęcym miał sporo wrogów i trzeba było grać w odpowiednie karty. Tylko że Nikolaj wolał sam je rozdawać niż czekać na ruch przeciwnika.

Przyglądał się jej i zastanawiał się jak sprawić by ta drobna osóbka wzbudziła większy szacunek wśród jego pobratyńcow.

Jadła w ciszy i nie zaszczyciła go nawet jednym dłuższym spojrzeniem. Wampir czuł pod skórą, że bojowy nastrój panny Walton był dziś w doskonałej formie. Dlatego nie chciał dolewać oliwy do ognia i również siedział milcząc. Miał wyrzuty sumienia, że wpakował ją w to całe gówno, więc rozumiał, że miała prawo się wściekać i buntować na swój los.

- Czyli spałeś dziś po prostu w innej kajucie, bo ja zajmuję ci sypialnię. Nie macie tu jakichś składzików czy spiżarni na taką żywą zdobycz ? Mogę być tam gdzie Aline o ile ona jeszcze żyje? Teraz jest mi wszystko jedno jak spędzę ostatnie dni swojego życia, więc nie musisz się tak starać. Mięsko nie stanie się żylaste ze strachu czy stresu, więc odpuść - prychnęła popijając sok z wysokiej szklanki co jakiś czas zerkając na niego nie zatrzymując spojrzenia na dłużej niż ułamek sekundy.

- Aline ma się dobrze. Już o tym rozmawialiśmy, wczoraj. Nikt cię nie tknie. Możesz być spokojna. Będziesz moim gościem i pod moją ochroną. Proszę tylko byś była ostrożna, bo już nad ranem będziemy w St. Petersburgu, a tam...

- Wiem, wiem. Tam gniazduje twoje stadko i cała rodzinka wampirów, złych i głodnych. Wystarczy, że krzywo spojrzę i mogę stracić życie. Swoją drogą miła perspektywa, aż się chce skakać z radości.

Znowu robiła to samo. Chciała go sprowokować. Zaczynał już się irytować jej zachowaniem. Wiedział , że zasłużył sobie, ale chciałby zrozumiała i na poważnie wzięła sobie do serca jego rady.

Dostali jste se na konec publikovaných kapitol.

⏰ Poslední aktualizace: Sep 21, 2020 ⏰

Přidej si tento příběh do své knihovny, abys byl/a informován/a o nových kapitolách!

Fixated bloodKde žijí příběhy. Začni objevovat