16. Nie bez powodu

2.8K 212 37
                                    

— Ciociu, masz fajny kolor włosków — Draco zaśmiał się siedząc na kolanach Rosalindy. — Jak marcheweczka — dotknął pasma jej rudych włosów.

— Wujek Jaskier wybierał — uśmiechnęła się do niego po czym spojrzała na Narcyzę. — Ile mu dajesz czasu?

— Piętnaście minut? — Rzuciła popijając herbatę. — Chociaż, znając Jaskra to go pogoni. Więc może dziesięć?

— Ja daje mu dwadzieścia — prychnęła niezbyt przekonana co do szybkości mężczyzny.

Znając Snape'a tak dobrze wiedziała, że będzie potrzebował zachęty by z nią porozmawiać. Kiedy tutaj przyjdzie dalej będzie go ignorowała. Nastał czas by role się odwróciły. Teraz to on poczuje się jak ona. Przynajmniej tak chciała zrobić. Znając siebie Rosalinda wiedziała, że może działać impulsywnie przez co cały plan może pójść się walić, ale tym razem postara się by do tego nie doszło.

— Zostały ci tylko trzy dni do końca października, masz jakiś awaryjny plan? — Zapytała blondynka biorąc Draco na swoje kolana z czego chłopiec nie był za bardzo zadowolony.

— Nie — wzruszyła ramionami. — Jestem pewna, że to zadziała — uśmiechnęła się podstępnie. Kiedy pani Malfoy chciała coś dodać rozległo pukanie do drzwi.

— Wygrałam — powiedziała cicho Narcyza i uśmiechnęła się triumfalnie do Rosalidy, która wystawiła jej język. — Proszę — powiedziała głośniej. Do pomieszczenia wszedł Severus. — Witaj, Severusie.

— Witaj, Narcyzo, jeśli pozwolisz to chciałbym porozmawiać z Rosalindą — powiedział poważnie patrząc na nie. Ruda posłała mały uśmiech Narcyzie i poszła za Severusem.

Okazało się, że poprowadził ją do ogrodu, który był skąpany w jesiennych kolorach. Na całe szczęście wzięła ze sobą swój szkarłatny płaszcz, którym opatuliła się teraz ze złośliwym uśmiechem. Nie bez powodu wygrzebała go z szafy.

Przez jakiś czas szli w ciszy wybrukowaną ścieżką. Rosalinda myślała, że najpewniej Snape miał nadzieję, że to ona zacznie tę rozmowę. Otóż nie tym razem. Tak jak planowała, role miały się odwrócić, ale po pewnym czasie milczenia już nie mogła wytrzymać i dała za wygraną.

— Więc o czym chciałeś ze mną porozmawiać? — Przystanęła i usiadła na ławce ukrytej tak, że osoby z domu nie mogły ich zobaczyć.

— Nie pogrywaj ze mną — powiedział z założonymi rękami i pochylił się lekko w jej stronę.

— Przecież ja nic nie robię — uśmiechnęła się niewinnie i przygryzła dolną wargę.

— Robisz, i ty to dobrze wiesz — przybliżył się do niej i zniżył swój głos do pomruku, a ona odwróciła wzrok nie mogąc znieść jego spojrzenia. — Szkarłatny płaszcz, rude włosy są nie bez powodu — uśmiechnął się zwycięsko widząc jak kobieta zaczyna się rumienić.

— Owszem, ale jak widać podoba ci się to co widzisz — spojrzała z powrotem w jego nie bojąc się, że została odkryta. Chciała grać w odkryte karty. Teraz była na to okazja. Bo jeśli nie weźmie tej szansy to najpewniej będzie to jedyna na taką grę okazja.

— Możliwe, ale i tak lepiej wyglądałaś w mojej koszuli — wyszeptał jej do ucha. 

Kobietę przeszły przyjemne dreszcze kiedy czuła jak jego oddech jest na jej skórze. Mogła już sobie pogratulować takiego planu. Wszystko poszło tak jak chciała i rzeczywiście, niemal ją już błagał. Mogła już wziąć swoją zasłużoną nagrodę.

— Czy to propozycja? — Położyła jedną rękę na jego klatce piersiowej i przyciągnęła go bliżej.

— Zaproszenie, którego nie odrzucisz — mruknął muskając jej usta swoimi. Myślała, że zaraz się spali od tego gorąca, które w niej wywoływał.

—Przyjmę twoje zaproszenie jeśli ty przyjmiesz moje nazwisko — uśmiechnęła się nie mogąc już powoli wytrzymać. Chciała mieć jego usta, teraz i na zawsze. Poczuć je na każdym skrawku swojej skóry.

— Czy to nie ja powinienem się oświadczać? — Podniósł brew uśmiechając się lekko.

— Świat idzie na przód, tradycje się zmieniają — wzruszyła ramionami.

— A więc umowa stoi, pani Wayne — wyszeptał i złączył w końcu ich usta w namiętnym pocałunku na który tak bardzo oboje czekali. — Być może nawet nie będziesz nosić moich koszul, nacieszę swe oczy samym twoim ciałem — powiedział kiedy przerwali pocałunek.

— Dopiero po ślubie! — Zażartowała zarumieniona i znowu go pocałowała. Mężczyzna usiadł obok niej na ławce i usadził ją sobie na kolanach. Rosalinda wplotła swoje dłonie w jego włosy, a on objął ją jakby już nigdy nie miał jej puścić.

— Wedle życzenia, najdroższa.

Husband Right Now • S. Snape ✔Where stories live. Discover now