Propozycja nie do odrzucenia

7 0 0
                                    

Pov: Lee Yu Jin

Patrzyłem na niego z założonymi rękami. Cicho się pod nosem zaśmiałem.
- Wiesz....Istnieją inne sposoby na to, aby dać upust swoim emocjom.
Gdy na mnie spojrzałem wiedziałem, że mnie rozpoznał. Ale nie przejmowałem się tym. Kiedy niby się pożegnał chwyciłem jego kaptur od bluzy.
- Dokąd to? Jeszcze nie skończyliśmy rozmawiać. Chyba musisz trochę popracować nad swoimi manierami. A teraz idziemy.
Puściłem w końcu jego kaptur kierując się do jego auta.
- Ja prowadzę.
Powiedziałem na wstępie. Wiedziałem, że będzie oponował wobec tego, ale szczerze miałem to gdzieś.
- Wbrew pozorom gruchoty kryją wiele tajemnic.
Prychnąłem cicho pod nosem. Nasza dyskusja skończyła się na lekkiej szamotatninie oraz pocałunku. Z czego to drugie to nie była Moja inicjatywa. Ale przyznam, że całować to on umiał nieźle. W końcu stało się tak, że siedziałem jako pasażer. No trudno się mówi.
- Wszystko w swoim czasie. Ciekawość to pierwszy stopień do piekła.
Parsknąłem cicho śmiechem. Napisałem dyskretnie do chłopaków co i jak. No pominąłem pewne rzeczy. Umówiliśmy się w jednym miejscu, gdzie czasami odbywały się wyścigi. Odpowiednio go pokierowałem tam.

Nieznana lokalizjacja(tylko dla Nazo heh)

Droga minęła nam w milczeniu. Jednak co jakiś czas spoglądałem na niego. Nie powiem, że mi się fizycznie nie podobał bo bym skłamał. Jego odwaga też była niczego sobie, chociaż mogła być zgubna czasami. Intrygował mnie i wkurzał jednocześnie. A przyznam, że to nawet dobre połączenie. Kiedy byliśmy na miejscu jeden z naszych już był. Oczywiście ten co przegrał. Reszta również była, ale ukrywała się w cieniu. Czułem ich obecność jak tylko wysiadłem z auta. Stanąłem na przeciwko Nezo.
- Pomylić?
Uniosłem pytająco brew patrząc mu w oczy.
- Ja się nigdy nie mylę. 
Powiedziałem z uśmiechem na twarzy. Słysząc jego kolejne słowa pokręciłem tylko głową. Najpierw twierdzi, że go pomyliliśmy z kimś, a teraz mówi coś takiego. Prychnąłem cicho pod nosem. Z instynktem w niektórych sprawach to u niego ciężko. Czułem, że jeden z upadłych zaczyna coś kombinować. Ale u nas się tego tak nie robi. Rozumiałem, że jego duma została urażona, ale pewne zasady i nas obowiązywały. Odwróciłem się do niego przodem. Po chwili podszedłem szepcząc co nieco do ucha. Ten tylko pokiwał głową. Zaraz znów spojrzałem na Nazo stając blisko niego.
- Będziesz się ścigał dla nas. Oczywiście pod pewnymi warunkami, ale to uzgodnimy później. Najpierw jednak pokaż, że to nie był przypadek. Wygraj z nim znów.
Uśmiechnąłem się patrząc w jego całkiem ładne oczy.
- Zarobione pieniądze w wyścigach są Twoje. Zaś nasza wypłata dla Ciebie za nazwijmy to różne wydarzenia i tak dalej będzie przeznaczana na leczenie Twojej siostry. 
Wiedziałem, że mógł odmówić, ale jeśli naprawdę nie jest głupi będzie wiedział, że mu się opłaci być po naszej stronie niż przeciwko nam.
- To jak Nazo...?
Wyciągnąłem do niego dłoń.
- Zgadzasz się czy nie?

Upadli Królowie:PoczątekWhere stories live. Discover now