Mrs. Curious

127 7 0
                                    

- Więc - zaczęłam - w ile zamierzacie się uporać z naprawą tego latającego wehikułu ? - spytałam.

- Chodzi ci mój statek? - dopowiedział Quill.

- Nasz statek pół główku - walnął Rocket - Na serio myślisz, że w tym pomieszczeniu znajduje się jakaś osoba, która jest na tyle tępa żeby nie pojąć o co chodziło Alison !? - szop odparł zirytowanym tonem.

- A ty jak zwykle musisz zaczynać - zielonoskóra dziewczyna zwróciła się w stronę Rockera.

- Co to ten latający wehikuł ? - niespodziewanie odezwał się Drax.

W pokoju uniósł się zażenowany pomruk Gamory, po czym ciszę zakłócił głośny śmiech ziemianina.

- I kto się mylił wiewióro ?! - wykrzyczał.

- Ja ci zaraz za tę wiewióre to nogi odgryzie frajerze!!

- Czy wy przez moment możecie się nie kłócić idioci ? - mruknęła zielonoskóra. 

- Ale widzisz, że on znowu zaczął Gamora - Quill znowu starał się odbiec od swojej winy.

- Zamknij się już - przerwała na chwilę - Proszę...

- Jak tak ładnie mówisz - podniósł jedną brew w górę, nie odzywając się już słowem.

- Wracając - wtrąciłam się,

- No tak masz rację - zamyśliła się - Jeżeli wszystko pójdzie po naszej myśli, przypuszczam że Millano będzie gotowy maksymalnie gdzieś za tydzień. W sumie jedynymi komplikacjami,  które mogą nas spotkać są te najeżone na siebie głąby.

- Miałaś na myśli Draxa, no nie Gamora - blondyn znacznie wydłużył "a" w imieniu dziewczyny.

- NIE. Dobrze wiesz że to o ciebie mi chodzi - dawno nie słyszałam takiej irytacji w czyimś głosie, jaką brązowooka obdarzyła w tamtym momencie swojego towarzysza. 

Czasami jej ton głosu skierowany w stronę tamtej dwójki sprawiał, że po moim ciele samowolnie przechodziły ciarki; choć i tak to było niczym przy jej lodowatym spojrzeniu, które zamrażało człowieka od wewnątrz. 

Głuchą ciszę, która nastała po opuszczeniu przez Rocketa pokoju przerwał dzwoniący telefon z kuchni. Wstałam od stołu i skierowałam się w stronę dochodzącego dźwięku. Wszyscy bacznie śledzili moje ruchy, więc troszeczkę czułam się z tym nieswojo. Gdy popatrzyłam na ekran smartphona aż mnie wzdrygnęło. Szłam do kuchni z myślą, że pewnie w końcu zadzwoniła do mnie Melissa, ale dupa; to był jakiś nieznany. Trochę spanikowałam, bo nie miałam zbyt miłych doświadczeń z numerami zastrzeżonymi, ale to inna historia. Lekko przestraszona odebrałam telefon

~ Słucham...

~ Dzień dobry z tej strony Maria Phill, agenta TARCZY, chciałabym poinformować panią o procedurach związanych z uszkodzeniem pani mienia przez obiekt kosmiczny, który w dniu dzisiejszym spadł na Pani posesje.  

~ Słyszałam o tym od sąsiadów dlatego postanowiłam wrócić do domu - skłamałam.

~ A gdzie Pani obecnie się znajduję? 

~ Praktycznie to już jestem obok posiadłości.

~ Za żadnym pozorem proszę nie wchodzić do środka. Nasi ludzie powinni pojawić się za 10 minut. Nalegam by Pani poczekała dla własnego bezpieczeństwa. 

~ Dobrze...

Nie usłyszałam już odpowiedzi po drugiej stronie słuchawki więc najszybciej jak mogłam ukończyłam połączenie. Dopiero teraz do mojej głowy dotarło to w jak słabej sytuacji się znajduje, nie tylko ja bo także moi nowi znajomi. Mimowolnie zaczęłam szybciej oddychać, a moje serce przeniosło się do gardła. Z przerażoną miną wróciłam do salonu. Wszyscy od razu zorientowali się że coś jest nie tak. 

- Mamy dziesięć minut na ogarnięcie tego co tu się stało.

Reakcja Strażników była bardzo zróżnicowana. Gamora widząc, że Quill chciał zabrać głos odezwała się pierwsza. 

- Możesz bardziej sprecyzować?


~*~


Mam nadzieję, że się wyrobili bo inaczej nie tylko oni będą mieć przesrane. Stoję już pod domem od pięciu minut, w razie gdyby pojawili się trochę wcześniej. Zamknęłam drzwi na klucz; nie było by za fajnie gdyby zastali je otwarte. Pewnie w takiej sytuacji zbadaliby to jak tego dokonano i  po względnej analizie, z której wynikł by braku śladów włamania, posądzili by mnie o pomoc najeźdźcom. Oczywiście jakby ich znaleźli, co daj Boże się nie stanie. Nie zdajecie sobie sprawy jak bardzo się denerwuje; przecież ja świadomie próbuje oszukać największą agencje śledczą i obronną w Stanach Zjednoczonych. Niestety zdaję sobie sprawę z tego, że w najgorszym wypadku, gdy odkryją w co się wpakowałam, posądzą mnie o zdradę stanu i skażą na dożywocie w najlepiej strzeżonym więzieniu znajdującym się na terenie tego kraju.

Niespodziewanie usłyszałam huk wydobywający się z silników helikoptera. Silny powiew wiatr sprawił, że musiałam się czegoś złapać. Byłam w będzie myśląc, że przyjadą samochodem...

Lądowanie maszyny na mojej ulicy nie specjalnie wywołało wrażenie wśród ludzi, ponieważ mieszkałam, jak z resztą wcześniej wspominałam na obrzeżach niegdyś należących do miasta. Ta dzielnica była zapomniana przez ludzi co sprawiło jej wymarcie. Jedyną moją sąsiadką była babulka zajmująca dom na końcu uliczki, która ogłuchła po wybuchu gazu gdzieś 20 lat temu. Fajnie, że przypomniałam sobie o tym dopiero teraz. Lepiej żeby nie sprawdzali tej kwestii bo nie będzie ciekawie.

Grupa specjalnych żołnierzy prawdopodobnie pod dowództwem kobiety stojącej na ich czele ruszyła w moim kierunku. 

- Dobrze, że Pani poczekała - przystanęła obok mnie - proszę dać mi kluczę do domu. 

Moonage Daydream ||Strażnicy galaktyki||Where stories live. Discover now