Rozdział Dziewiętnasty

342 26 42
                                    

Nowy rozdział, krótki, ale jest i liczę na dużą aktywność!
--------------------------------------------------------

Był najgorszym przyjacielem na świecie. Doskonale zdawał sobie sprawę, że mógł wyznać prawdę już na samym początku. To, jak bardzo potrzebował bliskiego przyjaciela skutecznie go jednak powstrzymywało. Chciał być przy nim, wspierać go, zapewnić bliskość, której nie mógł dostać od nikogo innego, a przede wszystkim – nie chciał go zostawiać. Wiedział, że jeśli wyznałby prawdę już na początku, ten potrzebowałby czasu, zanim byłby w stanie się do niego odezwać, ich drogi by się rozeszły. A tak bardzo tego nie chciał. Właśnie dla tego tłumił w sobie wyrzuty sumienia, wmawiając sobie i światu, że to była przyjaźń. Przyjaźń na dobre i złe. Właśnie w ciężkich, trudnych dla siebie chwilach poznajemy na kogo możemy liczyć, a kogo zostawić, przestać się odzywać i wyrzucić z kręgu przyjaciół. W życiu bywa tak, że niektórzy ludzie zabierają od ciebie to co najlepsze. Biorą tyle ile mogą, a my dajemy im wszystko co mamy że nieświadomością że, to nasz przyjaciel, który potrzebuje pomocy. Jednak nie wiemy wówczas, czy ta osoba udaje naszego przyjaciela, żeby później odejść od naszego życia, tak po prostu, nawet z dnia na dzień i żyć, jakby tej osoby nie było w naszym życiu. Są wspomnienia i właśnie fałszywe osoby zazwyczaj  dają nam najlepsze, które zostają w naszej pamięci, żywe, kolorowe i pełne blasku. Każdy wie, że najlepiej unikać osób, które są dwulicowe, od dwóch twarzach. Jedna z tych twarz, to taka, którą nam pokazują – uśmiechają się, rozmawiają, mówią o swoich tajemnicach, które nie są aż takie najważniejsze. Druga twarz to to, jacy są naprawdę, nie mili, rozkoszni, uczciwi lecz źli, okrutni, interesowni, a później idą do kolejnej swojej ofiary, robiąc dokładnie to samo co przy tamtej i tak w kółko. Fałszywi ludzie zawsze byli wokół nas i aż trudno jest pomyśleć ile osób miało takich ludzi blisko siebie, mówiąc przy tym o swoich najgorszych sekretach, które później idą w świat. Takie rzeczy później skutkują tym, że nie ufamy ludziom tak jak kiedyś, jest nam trudno znaleźć kogoś godnego zaufania, żeby mówić o tym co nas spotkało i spotyka nadal.


Dla blondyna ważniejsza była przyjaźń z Louisem niż imprezowanie co tydzień i bycie na szczycie popularności tego obrzydliwego miasta. Chciał, żeby jego przyjaciel czuł iż ma obok siebie wsparcie, człowieka, który z nim będzie w tych najgorszych możliwych momentach. Obiecał sobie, że ze względu na wszystko zostanie z nim, pomoże i obroni go najlepiej, jak tylko mógł, bo oni nie byli tylko przyjaciółmi, lecz jak prawdziwi bracia. Tylko było kilka błędów, sekretów o których mu nie powiedział, a naprawdę były takie dni, że był blisko wyjawienia tego wszystkiego. Lecz zabrakło mu odwagi i też nie chciał dokładać mu nie potrzebnych zmartwień. Naprawdę chciał chronić go przed wszystkim co złe na świecie, w mieście, gdzie wydarzyło się tyle przykrych dla niego rzeczy. Nikt nie chciał mu pomóc, kiedyś to ludzie aż bili się o to, żeby chociaż na chwilę z nimi porozmawiał. I nagle dla wszystkich był nikim, zerem, osobą z zarazą, robakiem - całe miasto było przeciwko niego i Louis był słaby, wyniszczony. Każdy kopał go słowami, szykanował, nawet popychał i naprawdę nikt nie stanął w jego obronie. Dziwnym trafem zapomnieli kim był kiedyś Louis, ten który był zawsze uprzejmy, sympatyczny, hojny, zabawny, pomocny – nie był człowiekiem tylko aniołem, który pomagał bez względu na wszystko. Nie oceniał, tylko wierzył, że w głębi serca jesteśmy dobrymi, ciepłymi ludźmi, którzy mają uczucia i tak właśnie chciał myśleć.  

Niall nie spieszył się nigdzie, bo nie czuł takiej potrzeby, żeby jak najszybciej znaleźć się w domu. Domyślał się, że jego przyjaciel potrzebował czasu. Oczywistym było, że to uszanował i nie będzie naciskał, jeśli nie odezwie się do niego przez tydzień lub nawet więcej. Da mu tyle czasu ile będzie potrzebował. Nie miał żadnego planu, gdzie mógł się udać, pobyć i spędzić kilka godzin na samym myśleniu. W pierwszej kolejności powinien udać się po swoje auto, ale uznał, że zrobi to jutro, bo nie jest mu aż tak bardzo potrzebne. Szedł spokojnie i znalazł się przy knajpie, do której przeważnie chodził, kiedy był smutny lub musiał coś przemyśleć i pobyć sam. Co dziwne, nie pomyślał, by tam przyjść i pobyć te kilka godzin w samotności. Jednak jego nogi same zaprowadził go pod ten bar. Schował ręce do kieszeni, wahając się czy powinien wejść do środka. Minęły dwa, a może nawet trzy lata, od kiedy ostatni raz się tam pojawił. Otakował budynek wzrokiem, śmiejąc się w duchu na fakt, że wyglądał tak, jak go zapamiętał. Logo, kolory, a może i nawet pracownicy zostali ci sami. Możliwe, że szef nie chciał w pewien sposób zmieniać tego miejsca pomimo, jak dużo barów czy knajp znajdowało się w tym mieście. Prawdopodobne był bardzo przywiązany do samego wyglądu i atmosfery. Przez kilkanaście minut stał tak, przyglądając się samemu miejscu, jak i ludziom, którzy w większych grupach go mijali. Przez chwilę zapomniał o tym, że w mieście wydarzyła się tragedia, która pozornie mocno odbiła się na mieszkańcach.

Trying Not to Love You (Larry Stylinson)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz