Rozdział Dwunasty

483 38 60
                                    

Przepraszam, że tyle czekaliście na rozdział! Jednak już go wstawiam i życzę miłego czytania! 

Na dole będzie małe ogłoszenie :)

------------------------------------------------------------------------------------------------

Zupełnie inaczej postrzegała świat, w którym żyła, w tym miasto, które zamieszkiwała. Wyróżniała się niemal na każdym kroku, choć nie było to widoczne na pierwszy rzut oka. Kiedy widziało się ją po raz pierwszy raz, nie dało się dostrzec pewnych rzeczy, pozornie niewidocznych dla ludzkiego wzroku. Dziewczyna była bardzo przebiegła i potrafiła ukrywać wiele tajemnic; bardzo dobrze, a nawet idealnie grała, nie pokazując przy tym żadnych zbędnych uczuć. Jednak byli nieliczni, którzy znali jej prawdziwą twarz i wiedzieli, jaka jest naprawdę. Znali jej zalety oraz wady. Nie próbowała nawet wśród nich udawać; mimo jednak ich świadomości, jaką jest osobą, nadal nie wiedzieli podstawowej rzeczy – to, że była homoseksualistką. Nigdy, nawet jak była w okresie dorastania, nie interesowali ją mężczyźni. Miała kilka bliskich koleżanek, które posiadały chłopaków, mimo to nie zazdrościła im tego. Wręcz przeciwnie, w tamtym okresie inaczej patrzyła na swoje koleżanki, które jej się podobały, i nawet próbowała je w jakiś sposób podrywać, choć nigdy to nie zakończyło się sukcesem. Nie mogła nic na to poradzić, że podobały jej się kobiety, a nie facet, z którym mogłaby się zbliżyć i być w związku. Fakt, rozglądała się za nimi, ale patrzyła tylko i wyłącznie przez pryzmat znalezienia dobrego przyjaciela, a nie chłopaka czy więcej – męża.

Perrie miała zupełnie inne poglądy niż to miasto, które było bardzo religijne i konserwatywne. Chciała mieć po prostu dziewczynę, z którą będzie mogła trzymać się za rękę, śmiać i rozmawiać, a inni nie patrzyliby wtedy na nich krzywo, nie wyzywaliby ich, nie wyrządzali bólu, przy tym więc nie musiałaby się więc bać i żyć w ciągłym ukryciu. Tylko nieliczni wiedzieli o niej wystarczająco dużo, aby móc wiedzieć, jaka jest naprawdę. Dziewczyna miała swoje demony w środku, które żyły w niej i być może nigdy się już z nimi nie rozliczy, a one będą w niej rosły, aż nie wybuchną.

Blondynka nosiła w sercu pewną tajemnicę, która nie mogła wyjść na światło dzienne. Przynajmniej jeszcze nie teraz, chociaż bardzo ciążył jej na sercu ten jeden sekret, który mógł zmienić wszystko. Wiedziała o nim tylko garstka ludzi, ale nie jej przyjaciele, którzy nie mogą, jak na razie, się o tym dowiedzieć. Możliwe, że kiedyś wyjawi im prawdę, ale nie teraz. Nie może nikomu o tym powiedzieć, nawet jeśli bardzo by chciała, żeby ten ciężar z jej serca odszedł, bo byłoby jej zdecydowanie lżej. Na ten moment zostawało jej tylko bać się, że ta tajemnica może w każdej chwili wyjść na światło dzienne i zostać odkryta. 

Perrie co prawda miała dość szczęśliwe dzieciństwo, zawsze byli przy niej rodzice, którzy bardzo starali się zapewnić swojej córce dobry byt; miała to, co zawsze sobie wymarzyła, żyli tylko we trójkę, ale tak im było lepiej. Państwo Edwards nie chcieli mieć drugiego dziecka, woleli mieć tylko jedno i najlepiej, żeby to była córka, tak też więc się stało. Mieli swojego wymarzonego pierworodnego, dom, pracę, pieniądze, co im w takim razie brakowało do szczęścia?

Żeby jeszcze bardziej wieść szczęśliwe życie zdecydowanie brakowało im miłości. Mieli naprawdę wszystko, co potrzebuje małżeństwo z dzieckiem, a jednak było coś, co powinno być na pierwszym miejscu - miłość i zaufanie. Właściwie czym jest miłość? Na czym ona polega? Na mówieniu tylko tych prostych słów "kocham cię" od czasu do czasu? W zasadzie, to nie są tylko proste słowa, które można łatwo powiedzieć do osoby, którą kochamy i chcemy z nią być do końca naszych dni. Miłość pojawia się w naszych sercach nagle, rodzi się w nas uczucie, którą zaczynamy darzyć drugą osobę, chcemy tylko jednego, żeby była na zawsze nasza, ale czy tak będzie?

Trying Not to Love You (Larry Stylinson)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz