Rozdział Siedemnasty

419 30 50
                                    

Przepraszam za taką długa nieobecność. Były święta i moja wena również poszła zrobić sobie święta, a później Sylwester i Nowy Rok.

Nie przedłużając zapraszam do przeczytania!

Liczę na dość dużą aktywność! Komentarze i gwiazdki są mile widziane!

DZIĘKUJĘ ZA 4 TYŚ ODSŁON ❤️

---------------------------------------------------------

Każdy z nich chciał wierzyć, że to zwykły zły sen, coś co nie wydarzyło się naprawdę. Widok jaki ujrzeli nigdy nie był tak autentyczny, jak ten, który zobaczyli. Jednak to, co zobaczyły ich oczy było prawdą i to był obrazek którego nikt o zdrowych zmysłach nigdy nie chciałby zobaczyć. Kto normalny pragnie zobaczyć trupa i na dodatek aż tak zmasakrowanego? Napis który był wyryty na jego klatce piersiowej ciągle siedział w głowie niebieskookiego nie dając mu spokoju. Litery były wyryte jakimś ostrym narzędziem.. To było brutalne morderstwo i sprawca musiał mieć pewność, że ofiara nie wstanie przez ciosy jakie otrzymała. Ciężko sobie wyobrazić jaka w tym człowieku musiała być ogromna nienawiść, aby zabić drugiego człowieka, w dodatku w taki sposób. Odebrał mu życie, oddech. Odebrał mu to co było najcenniejsze w mgnieniu oka. Grupa przyjaciół po zobaczeniu tego okropnego widoku postanowiła niezwłocznie powiadomić policję, która przyjechała najszybciej jak się tylko dało. Wszyscy musieli opuścić dom, zostawiając każdą rzecz na swoim miejscu. Policja zabezpieczała każdy najmniejszy szczegół, całe miejsce otoczyli taśmą. Policjantów było dużo, a im kazali czekać. Każdy z nich musiał złożyć zeznania. Służba robiła zdjęcia, a pozostali stali przed taśmą i pilnowali, aby nikt nie wszedł na teren okropnej zbrodni. W środku został tylko sam Nick, a reszta musiała wyjść i po prostu czekać. To nie jest nic przyjemnego myśleć a co dopiero mówić o tym, co ujrzeli na własne oczy. Cały czas mieli przed oczami ten obraz. Ciało pana dyrektora, które wyglądało drastycznie, każdy kawałek jego pulchnego ciała, który był zmasakrowany. Od razu można było stwierdzić, że on nie żyje, a w dodatku został zamordowany we własnym domu. Większości z nas dom kojarzy się z domowym ogniskiem w którym można czuć otaczające ciepło, miłość, dobro jak i bezpieczeństwo. Skoro własny dom kojarzy nam się z bezpieczeństwem, jak ktoś mógł być skłonny zwyczajnie je zaburzyć i zabić człowieka w jego własnym domu? Możliwe jest, że ofiara znała sprawcę i sama wpuściła ją do domu. Można byłoby pomyśleć, że były to zwykłe odwiedziny. Strach pomyśleć, że zwykłe odwiedziny mogły zamienić się w morderstwo. Pełno krwi, ciało zniszczone, oczy szeroko otwarte, puste, pozbawione jakiekolwiek życia, którego nie ma i nigdy już nie będzie. Człowiek, który już nigdy nic nie powie, nie wstanie, nie uśmiechnie się. Poszedł w zupełnie inne miejsce i to na pewno w lepsze miejsce. Został zabrany zbyt wcześnie. Mógł jeszcze długo pożyć, zobaczyć jak jego syn idzie na studia, ma kogoś, planuje wspólną przyszłość z tą osobą a może nawet dzieci. 

 Dom.

To słowo kojarzy nam się z domowym ciepłem, dobrem, miłością. Domownicy są dla siebie jedną wspaniałą rodziną. Mogą ze sobą o wszystkim porozmawiać, ufają sobie, wspierają się we wszystkim, mówią sobie o swoich problemach, pomagają sobie nawzajem. Czy to nie brzmi jak idealna rodzina? Tak, można byłoby powiedzieć, że jest perfekcyjna. Tylko szkoda, że nie wszystkie rodziny są tak bardzo zżyte i szczęśliwe ze sobą. Nie wszyscy członkowie rodziny znajdują wspólny język, czy zainteresowania pomimo, że spędzają razem praktycznie całe życie. Stwierdzenie iż z rodziną lepiej wychodzi się na obrazku można uznać jako prawdę. Na zdjęciu pokazujemy to co chcemy, żeby inni widzieli. Najgorsze w tym może okazać się, że większość z pozornie "idealnych" rodziców często nie ma dobrych relacji ze swoimi dziećmi. Rozmowy zmierzają jedynie do tego, co wydarzyło się w szkole, co na obiad i czy zgadzają się na jakąś imprezę, wycieczkę lub coś podobnego. Dany rodzic nie zna tak naprawdę swojego dziecka, nie ma pojęcia czym ono się interesuje, jakich ma znajomych. W idealnej rodzinnie powinniśmy znać się lepiej niż zna nas ktokolwiek inny. Tak, jak przy stole wigilijnym, kiedy cała rodzina zbiera się przy jednym stole. Toczą się rozmowy, słychać śmiechy, śpiewanie kolęd. Jednym słowem jest przyjemnie i czuć ciepło wraz ze świąteczną atmosferą. Kiedy rodzina spotyka się przy dość obfitej kolacji na której najadają się aż do syta przychodzą również pytania, które często bywają dość niezręczne. Niewiadomo jak wybrnąć z danego pytania, które i tak powtarzają się praktycznie co roku. Jednakże wtedy można poczuć, że rodzice chociaż trochę interesują się życiem swojego dziecka. W zasadzie to rodzice też czują się niekomfortowo, zważywszy na to, że nie znają nawet własnego dziecka. Jest to swego rodzaju wstyd, nie jest to dobre ani miłe. Przecież rodzic powinien znać nas najlepiej ze wszystkich. Kiedy nadchodzi kolacja Wigilijna powinno być miło, przyjemnie, świątecznie. A przede wszystkim rodzinnie. To czas, gdzie każdy powinien być ze sobą blisko. Tak powinno być w każdej rodzinie.

Trying Not to Love You (Larry Stylinson)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz