–Co? – Powtórzyłam z uśmiechem. Lubię ją wkurzać. Lubię też ciastka, ale to potem. Właśnie... ciastka. Ciastka czy babeczki? Słyszę, głos Roxanne, jednak moje myśli krążą wokół przepisów na coś słodkiego.

Przykro mi Rox, są rzeczy ważne i ważniejsze.

– Ciastka czy babeczki? – spytałam, przypadkowo wyprowadzając ją z równowagi. Oho, zaczyna się.

– To ja się pytam, jak było u dyrektora, próbuje się od Ciebie czegokolwiek dowiedzieć, a ty mi o słodkościach pierdolisz?! – warknęła, jednocześnie ruszając w stronę sali do chemii. – Sernik kurwa!

– Dobry pomysł. Dziękuję – powiedziałam, jednocześnie ją lekko tuląc. Trzeba lekko ją obezwładnić, zanim wybuchnie.

– Boże, to na serio jest ten plemnik, co wygrał? – Jest bardzo zła na mnie, jak widzę.

Ups?

– Nie denerwuj się, złość piękności szkodzi...

– Nie będę, jak powiesz czarodziejskie słowo.

– Hocus Pocus – kiwnęła przecząco głową. – Czary Mary... Też nie? To może... Simsala Sim! Albo wiem! Abra cadabra!

– No dawaj dalej, kiedyś Ci się uda – odparła z ironią.

– Tinky-Winky!

– Przecież to jest teletubiś!

– Ale podobne! – rzuciłam, na co obydwie zasalutowałyśmy śmiechem. Przynajmniej wiem, że już nie jest na mnie zła, jedynie jeszcze lekko obrażona, ale to powinnam już przetrwać.

– Coś ciekawego się działo pod moją nieobecność? – spytałam, ale coś czuję, że znam odpowiedź na moje pytanie. Jest to zwykłe "nie".

– Jeżeli według ciebie, słuchanie narzekania pani Catherine o tym jak bardzo się zmieniłaś, jest czymś ciekawym, to działo się mnóstwo ciekawych rzeczy.

– Ona się chyba nigdy nie nauczy, że nie obgaduje się nikogo za jego plecami. Zwłaszcza jeśli jest się nauczycielem.

Nie zliczę, ile razy źle wypowiadała się na temat innych nauczycieli, pedagoga. Jednak nadal jej ulubionym tematem zostają uczniowie. Nawet nie chcę wiedzieć, ile rzeczy na mój temat powiedziała innym klasom.

Po lekcjach zostałam porwana – dosłownie, pani Smith uprowadziła mnie z kozy – do szkoły w Bradford. Pamiętam, jak będąc dzieckiem, byłam przekonana, że Bradford jest gdzieś strasznie daleko. Dopiero niedawno, coś koło siedmiu lat temu odkryłam, że gdybym chciała, rowerem dotarłabym może w przeciągu pół godziny. Tak blisko, a jednak wydawało się takie odległe.

Wchodząc do szkoły, od razu zaczęłam szukać Simona, co akurat nie było aż takie ciężkie. Kiedy go zobaczyłam, był odwrócony do mnie plecami, więc jedyne na, co wpadłam, to wskoczyć na niego jak na barana. Gdybym się dłużej zastanawiała, może i bym tego nie zrobiła, ale po co myśleć? Oczywiście, że to zrobiłam.

– Jak ci dzień mija? – rzuciłam szczęśliwa, a już po chwili zeszłam chłopakowi z pleców.

– Jeśli chodzi o sprawy szkolne, to dość ciekawie. Na wdż na przykład mieliśmy coś co wyglądało jak wstęp do pornola, a na jedną z lekcji przyszedł jakiś ksiądz i zasypywaliśmy go różnymi, niezbyt komfortowymi dla niego pytaniami, przez co po dziesięciu minutach wyszedł. A no i na wf-ie graliśmy w koszykówkę, i "przypadkowo" wyleciała mi piłka w takiego jednego wkurwiającego Spencera.

– A jak sytuacja na froncie? – zaśmiałam się, delikatnie głową wskazując w stronę Matt'a.

– Nie wiem, co się odjebało – zaczął – ale od rana, ten facet ma jakieś humorki, więc lepiej się do niego nie zbliżaj.

Little Bit Of Your Heart - ZAKOŃCZONEWhere stories live. Discover now