- Nie! - krzyknęłam i zaczęłam się wyrywać, nawet jeśli było to bezsensowne. Obiecałam sobie, że się nie poddam.

     Kiedy zaczynało brakować mi sił, usłyszałam szczeknięcie psa. Rzucił się na bandytę i dzięki temu mogłam choć przez chwilę odpocząć od ciągłego wysiłku. Wtedy zza drzewa wyłonił się znajomy mi blondyn. Spojrzał na mnie, po czym przerzucił wzrok na mężczyznę, znajdującego się teraz pod atakującym go zwierzęciem. Walcząc z gryzącym go czarnym kundlem, sięgnął po nóż, który wpadł mu wcześniej z dłoni, najwyraźniej zamierzając zabić nim psa. Niall jednak był szybszy. Zabrał przedmiot spod ręki napastnika, który widząc to, podniósł się na nogi i uciekł w nieznany mi teren. Zwierzę podążyło za nim, a Niall patrzył chwilę w jego stronę, jakby zastanawiając się co powinien zrobić, aż w końcu postanowił pozostać ze mną.

      Skuliłam się i dopiero wtedy rozpłakałam na dobre, uświadamiając sobie, że ledwie uszłam z życiem.

- Bonnie, jesteś cała? Mam dzwonić po karetkę? - zapytał łagodnie, kucając przy mnie.

      W odpowiedzi pokręciłam głową.

- W takim razie dzwonię po policję.

- Nie! Nie wiem jak wyglądał, miał rękawiczki, więc nie zostawił śladów, a nawet jeśli, to i tak by to olali, bądźmy szczerzy. Nie chcę o tym opowiadać na próżno. Zresztą nic mi nie zrobił, więc o nic nie mogą go oskarżyć - powiedziałam połykając łzy.

      Chłopak westchnął, zapewne w duchu przyznając mi rację. Wziął leżącą obok mnie kurtkę, założył mi ją na ramiona i zasunął suwak przy samej szyi. Było mi gorąco od nadmiaru emocji, poza tym dzień nie należał do najchłodniejszych, lecz byłam wdzięczna, że zadbał o to, bym nie szła przez miasto z rozdartą bluzką, bo sama pewnie nawet nie zwróciłabym na to uwagi.

- Chodźmy stąd.

      Przystałam na jego propozycję, chciałam jak najszybciej znaleźć się w bezpiecznym miejscu. Nogi jednak odmówiły mi posłuszeństwa. Zrobiło mi się słabo. Chłopak pomógł mi wstać i zaprowadził mnie do domu, w jednej ręce trzymając torby z zakupami, a drugą podtrzymując mnie, bym nie upadła.

       Niall otwierał drzwi, a ja denerwowałam się, wiedząc, że będę musiała o wszystkim powiedzieć Alex. Trochę się uspokoiłam, ale trawa we włosach i rozmazany na policzkach tusz do rzęs musiały budzić podejrzenia. Chłopak puścił mnie do domu przodem i zawołał siostrę. Uśmiechnęła się na mój widok, po czym zrzedła jej mina.

- Przynieś Bonnie jakąś koszulkę, albo coś... - powiedział wchodząc do kuchni i zostawiając tam zakupy.

- Może powiedziałbyś mi co się stało, zamiast... - zaczęła podniesionym głosem, ale blondyn jej przerwał używając takiego tonu, że aż podskoczyłam ze strachu.

- A może jednak przyniesiesz jej jakieś ubranie, bo tak się składa, że jakiś debil próbował ją zgwałcić i podarł jej bluzkę? - wykrzyczał. 

      Znałam go od niedawna, ale nie spodziewałam się, że kiedykolwiek zobaczę go w takim stanie. Dziewczyna spojrzała na brata z niedowierzaniem, po czym przerzuciła wzrok na mnie i kurtkę, którą na sobie miałam. Zaszkliły się jej oczy, odwróciła się i weszła do swojego pokoju, by po chwili wyjść z niego z czerwoną, zapinaną na guziki, koszulą bez rękawów. Po jej policzkach spływały łzy i rzewnie zaczęła mnie przepraszać za to, że kazała mi tu przyjść, choć przecież sama byłam sobie winna. Nie chciałam tego słuchać, marzyłam tylko o tym, by móc to jak najszybciej wyprzeć z pamięci.

Where Love Is Lost (zawieszone)Where stories live. Discover now