~ Twenty Nine~

145 7 5
                                    

Następnego dnia, Ava wstała tuż przed piątą rano. Zjadła szybkie śniadanie, oporządziła się i wyruszyła na poszukiwania młodszych kuzynek. Udała się do trzech najbliżej położonych szpitali, lecz nie otrzymała tam żadnych informacji. Oczywiście wspominała, że Tzurin i Nora Reimann są jej rodziną. Ale mimo tego nie zdobyła zbyt wielu szczegółów. Młoda kobieta pojechała na komisariat policji.

- I jak? Dowiedziałaś się czegoś?- spytał Pepjin, kiedy w kółko krążyła po jego gabinecie.

- Niestety nie- odpowiedziała Ava.- Powiedziano mi, że nikt taki jak Romily Reimann nie zgłaszała się u nich na porodówkę- dodała. Schipper zmarszczył czoło, myśląc intensywnie.

- Czyli musiała zgłosić się gdzie indziej- stwierdził po chwili.

- No na to wygląda- przytaknęła mu Max.- Co teraz?- skrzyżowała ręce na piersi. Mężczyzna zastanowił się chwilę.

- Każę przygotować dla ciebie listę wszystkich pobliskich szpitali, będzie ci łatwiej szukać- wstał od biurka i ruszył w stronę telefonu. Zaraz też zadzwonił do odpowiedniej osoby z policji i wydał wyraźne polecenie. Po paru chwilach odwrócił się w stronę towarzyszki.- Lista będzie za godzinę- poinformował.

- Dobrze, poczekam- powiedziawszy to usiadła w fotelu, zarzuciła nogę na nogę i zrobiła tak jak powiedziała. Czekała.

***************************

Po upływie godziny, Ava trzymała w rękach listę wszystkich pobliskich szpitali. Trzy z nich wykreśliła. Było ich kilkanaście, poszukiwania mogły potrfać jeszcze bardzo długo. Nikt tak naprawdę nie miał pojęcia ile dokładnie. Może dzień? Tydzień? Miesiąc? Rok? Wieczność? Trudno było określić. Liczono na to, że dziewczyny odnajdą się całe i zdrowe. A zwłaszcza Zuri, która była przecież w ciąży. Blondynka sprawdziła, które placówki znajdują najbliżej, to do nich miała udać się najpierw.

- Powodzenia- rzucił za nią Pepjin, gdy wychodziła z gabinetu.

- Dziękuję. Przyda się- odrzekła. Ava udała się do pierwszego szpitala, który był na jej liście. Weszła do środka i natychmiast skierowała swe kroki w stronę recepcji. Kobieta, która tam siedziała mogła mieć nie więcej niż dwadzieścia cztery lata, miała szatynowe włosy i piwne oczy. Zajęta była malowaniem paznokci, dopiero głośne chrząknięcie Max sprawiło, że podniosła głowę do góry.

- Pomóc w czymś?- zapytała. Widać po niej było, że nie jest zbytnio zadowolona tym, iż jej przerwano.

- Dzień dobry, chciałam zdobyć pewne informacje- odpowiedziała Max.

- A ja co? Archiwum X?- odcięła się recepcjonistka. Ava Max zrozumiała, że rozmowa z tą kobietą nie będzie łatwa ani przyjemna. Zmierzyła ją chłodnym spojrzeniem.

- Proszę powiedzieć mi, od kogo będę mogła dowiedzieć się więcej niż od pani- rzuciła oschle. Młoda kobieta popatrzyła na nią.

- Musi iść pani do ordynatora, o tam- wskazała na koniec korytarza. Ava podziękowała jej i ruszyła we wskazanym kierunku. Gdy stała przed drzwiami, zapukała.

- Proszę!- rozległo się za drzwiami. Weszła do środka i lekko dygnęła.

- Dzień dobry, chciałabym zdobyć pewne informacje- podeszła do biurka. Siedzący za nim mężczyzna spojrzał na nią z ciekawością.

- Jakie?- zapytał, splatając palce dłoni.

- Więc chodzi o to, że prowadzę prywatne śledztwo- odrzekła, siadając na krześle.- Szukam swoich kuzynek- dodała. Ordynator patrzył na nią długo i w milczeniu. Po chwili zaś rzekł:

- No nie powinienem tego robić, ale cóż- poprawił się na swoim krześle.-  Czego pani potrzebuje?- dopowiedział.

- Znaczy...ja znam ich imiona...ale potrzebuję adres- wyjaśniła. - Proszę sprawdzić czy do szpitala tutaj nie zgłaszała się niejaka Romily Reimann- poleciła. Mężczyzna odpalił swojego laptopa i po piętnastu minutach pokręcił głową.

- Przykro mi, ale nikt taki się do nas nie zgłosił- powiedział.

- Rozumiem...dziękuję za pomoc- wstała i wyszła. Natychmiast udała się do kolejnego szpitala, lecz i tam usłyszała, że nikt taki jak Romily Reimann się nie zgłaszał. Powoli zaczynała tracić nadzieję na to, że kiedykolwiek odnajdą dziewczyny. Po sprawdzeniu chyba z pięciu szpitali, wróciła na komisariat policji.

- Na dzisiaj mam dosyć- rzekła, nalewając sobie brandy do szklaneczki. Wypiła jednym haustem. Don popatrzył na nią zaskoczony.

- Zero?- uniósł do góry jedną brew.

- Mhm- potwierdziła.

- To nie dobrze- zmartwił się mężczyzna. Wiedzieli, że muszą się spieszyć, ale bez adresu Zaca Reimanna nie zdziałają nic. Musieli działać jeszcze szybciej niż dotychczas. Liczyła się każda sekunda.

Hey, can I help you? ✔️Onde histórias criam vida. Descubra agora