Rozdział III/21.02.1941r.

80 9 2
                                    

*Jay*

Dzisiaj jest znowu wczesna pobudka. I znowu praca aż do późnych godzin nocnych. Czasem naprawdę mam ochotę stąd uciec, ale nie mogę. Moja przyjaciółka Mal by tu została, a ja nie mogę jej zostawić. Codziennie mówię jej o pomyśle ucieczki, a ona zawsze mówi mi to samo "Jay przecież to nie ma sensu i tak nas złapią" jakby nie wierzyła w moje umiejętności.

-Halo! Jay!-Carlos pomachał mi przed oczami. Białowłosy wczoraj został moim kumplem

-Co?-spytałem niezbyt przytomnie

-Pomóż mi znaleźć Evie! Ma niebieskie włosy. Widzisz kogoś takiego?-spytał, lecz ja zauważyłem coś trzy razy lepszego

-Mal!!!-wrzasnąłem i pociągnąłem białowłosego w kierunku mojej przyjaciółki

-Ale mieliśmy...-zaczął protestować chłopak, ale potem krzyknął-Evie!-wygląda na to, że ją znalazł i razem zaczęliśmy biec w kierunku dziewczyn. Chwilę później byliśmy już przy dziewczynach.

-Evie!!! Jesteś cała!!!-wykrzyknął białowłosy ściskając niebieskowłosą

-Tak jestem cała.-odparła ze śmiechem odwzajemniając uścisk. Nie wierzę ona się mu chyba podoba i wygląda na to, że on jej też. Obstawiam, że kilka dni i będę mieć potwierdzoną informację od Carlosa. A potem kolejne kilka dni i będą razem. Teraz trzeba wymyśleć nazwę dla ich pary. O już wiem. Carvie. Tak to najlepszy pomysł.

-Niezła z nich para, co?-spytała się Mal

-Tak, jeszcze chwila i będę ich swatać.

-Ty? Chyba ja będę ich swatać.

-A nie, bo to ja będę ich swatką.

-Nie, bo ja.

-Ej! Może przestaniecie się przekomarzać i pójdziemy. Zaraz zbiórka.-powiedział Carlos i poszliśmy tam w wyjątkowo dobrych humorach.

*po zbiórce*

Oczywiście dostałem te samą robotę co zawsze czyli jedną z gorszych. Na szczęście Carlos też tam ze mną idzie, więc będzie chociaż z kim pogadać. Jednak przed pracą postanowiłem znowu spytać się Mal co sądzi o ucieczce. Może w końcu się ugnie.

-Ej Mal.

-Co?

-Może spróbujmy uciec. Ty, ja, Evie i Carlos?

-Jay przecież to nie ma sensu i tak nas złapią.

-A ty znowu to samo. Nie wierzysz we mnie?

-Jay ja wierzę w ciebie tylko...

-No właśnie nie bardzo to widzę. Ja chcę uratować nasze życie, ale jak ty w to nie wierzysz to jest bez sensu.

-Jay czekaj!!!-zawołała za mną fioletowowłosa, lecz ja już się nie obróciłem tylko poszedłem przed siebie jak mogłem myśleć, że ona się zgodzi przecież to jest bez sensu. Ona zawsze będzie uważać tak samo, że trzeba się poddać i pogodzić z losem,ale ja tak nie potrafię i nie umiem.

-Jay! Chodź tu! Wołają nas do pracy!-usłyszałem głos Carlosa

-Ok! Już idę!-odkrzyknąłem zabierając narzędzia do pracy

~chwilę później~

-Muszę wykombinować jak nas stąd wydostać.-mruknąłem na tyle cicho, żeby nie usłyszeli mnie żołnierze stojący kilka metrów od naszego stanowiska pracy, lecz na tyle głośno, żeby usłyszał mnie białowłosy stojący tuż obok

-OK. Też w to wchodzę, ale masz jakiś plan?

-Jeszcze nie mam, ale coś wymyślę.

-To wymyślaj prędko, bo jak będą chcieli kogoś zabić. Na przykład Evie.

-A no właśnie. Jesteście razem?

-Kto?

-Ty i Evie. Chodźcie że sobą?

-Nie. No co ty? Czemu tak twierdzisz?

-No, bo...-zacząłem, ale nie skończyłem, gdyż usłyszałem cichy pisk

-Kto tam jest?-spytał się mnie Carlos

-Nie wiem?-odparłem. Następnie zaczęliśmy się zbliżać w kierunku dźwięków, gdy tam doszliśmy to okazało się że tam jest...















Mały kudłaty psiak.

-O, hej! Jak masz na imię?-spytał się psa Carlos

-On ci nie odpowie.-powiedziałem

-Pracować!!!!-wrzasnął żołnierz. Jak ja go nie znoszę

-Przepraszam.-powiedziałem cicho

-O wiem nazwę cię Stary. Jakoś tak pasuje do ciebie.

-Ej! Musimy wracać do pracy.-przypomniałem białowłosemu

-Ok.

I tak minęło nam kolejne jedenaście godzin. Potem, gdy był sygnał do zakończenia pracy. Odłożyliśmy narzędzia i poszliśmy do baraków.

-Masz jakiś plan?-spytał Carlos

-Jeszcze nie. Po za tym nie mogę stąd uciec dopóki nie przekonam Mal.

-Kogo?

-Mal. Mojej przyjaciółki.

-A ok. Ale czemu musisz ją przekonywać?

-Nie chce uciekać. Zrezygnowała i pogodziła się że swoim losem.

-Czemu? Przecież to i tak wszystko jedno czy zginiemy uciekając, czy przez zastrzeżenie, czy ze zmęczenia.

-No właśnie! A uciekając mamy jakieś szanse na przeżycie.

-Trzeba to jakoś wytłumaczyć Mal.

-Tak, tylko ona jest strasznie uparta.

-No to mamy problem.

-Może ty spróbujesz? Na zbiórce.

-No dobra. Mogę spróbować. Ale nie obiecuję, że to się uda.

-Dzięki wielkie. Ale zawsze jest nadzieja.

-Tak. Nadzieja umiera ostatnia.

~~~~~~~~~~

No i jest kolejny rozdział. Taki trochę słaby no, ale jeszcze nie jest tragiczny. Serdecznie dziękuję xPaulaKx i _Kuizu_ za głosy. 💕💕💕


Serdecznie Pozdrawiam💕

Julcia082💕

🔫Życie na Syberii 🔫❤️~Carvie~❤️Donde viven las historias. Descúbrelo ahora