Chapter 30

5.9K 369 104
                                    

Orlando,
Floryda, USA.

 - Nie płacz Cukiereczku, wszystko jest w porządku- szeptałem do ucha Mai. Było późno w nocy kiedy przyjechaliśmy do domu. Maya i reszta czekała na nas w salonie. Knife dał im znać, że przylatujemy- Powinnaś już spać. Musisz o siebie dbać.

- Wiem, ale tak się o Ciebie bałam. Nawet nie zdajesz sobie sprawy z tego jak bardzo- Maya łkała w moją koszulkę. Mocno ją przytulałem.

- Już dobrze. Nic mi nie grozi. Idziemy spać, jutro porozmawiamy- powiedziałem do braci. Pokiwali głową, a ja wraz z Mayą skierowałem się do sypialni. Byłem tak zmęczony, że nie miałem ochoty na żaden seks. Jedyne co chciałem to iść spać.

         Obudziłem się, nie wiedząc gdzie jestem. Dopiero po chwili przypomniałem sobie, że jestem w swoim łóżku. Otworzyłem oczy, ale Mai nie było obok. Zegar wskazywał godzinę dwunastą w południe. Kurwa...- sapnąłem. Usiadłem, żeby się rozbudzić, a po chwili poszedłem do łazienki. Wziąłem prysznic i przebrałem się w świeże ubrania.

- Siemano- powiedziałem na przywitanie, kiedy wszedłem do kuchni. Przy blacie siedział Steel, Rick i Rope- Rick, gdzie jest Maya?

- Pojechała do centrum. Miała wizytę u lekarza- odpowiedział Allen. Popatrzyłem na niego zaskoczony.

- Dlaczego ja nic o tym nie wiedziałem?- warknąłem poirytowany.

- Zabroniła Cię budzić. Byłeś wykończony, więc postanowiła pojechać sama. Mówiła, że jeszcze będziesz miał okazję pojechać na wizytę.

- Uparta baba- stwierdziłem- Knife wstał?

- Nie jeszcze. Śpi jak zabity- dodał Steel- Pain próbował go budzić, ale bez efektów.

- Dajcie mu spokój. Gdyby nie on, to leżałbym w piachu- stwierdziłem śmiało- Uratował mi dupę.

- Na Twoje szczęście- za plecami usłyszałem głos Paina. Obok niego stał Sharp, Alison i Hanna.

- Jasna cholera! Ali!- uśmiechnąłem się szeroko do brunetki- Hanna, zmieniłaś się skarbie.

- Wujek Troy!- pisnęła dziewczynka, przytulając się do mnie- Tęskniłam za Tobą.

- Cieszę się, że Cię widzę. Jak długo zostajecie?

- Wróciliśmy na stałe. Dave mówił, że nic mi już nie grozi- powiedziała Drake.

- Nie ciesz się tak. Masz wpierdol- stwierdził Brooks. Nie zapomniał mi akcji w Denver.

- Wieczorem będzie impreza, możecie wypić i dać sobie po gębie- zarządził Pain.

- Możesz być pewien, że tak zrobię- dodał Sharp.

- Rób sobie co chcesz, Brooks, ale teraz muszę coś zjeść i jechać do miasta- powiedziałem, siadając na krzesełku. Koło mnie stanął Mario, który podał mi lunch. Rozmawialiśmy przez kilka minut, a potem pojechałem do jubilera. Klubowa impreza była dobrym momentem, żeby się oświadczyć. Każdy będzie wiedział, że Maya jest moja i to na zawsze.

                Przed piętnastą wróciłem do domu Pain Riders. Przygotowania do imprezy trwały w najlepsze. Wiedziałem co będzie się działo w jej czasie. Chłopaki będą pieprzyć się na potęgę, a ja upiję się. Zaraz po wejściu do domu natknąłem się na Mayę. Siedziała z Alison, żywo rozmawiając.

- Cukiereczku- odezwałem się po wejściu do salonu.

- Troy!- Maya podbiegła do mnie, mocno się przytulając. Cieszyłem się, że pudełeczko z pierścionkiem zostawiłem w samochodzie- Chcesz zobaczyć zdjęcia z usg?

- Jasne, że chcę. Jak tam Ali?

- Jutro podpisujemy umowę kupna domu. Musimy gdzieś mieszkać- Drake posłała mi uśmiech.

- Prawda...

- Zobacz, to dzidziuś- Maya pokazała mi czarno- biały kawałek papieru, na którym była mała fasolka. To było moje dziecko. Poczułem, że łzy cisną mi się do oczu. 

- Nie wierzę w to co widzę- ryknął Knife- Chopper płacze jak baba.

- Spieprzaj idioto- warknąłem do przyjaciela- Zobaczymy czy Ty nie będziesz jak urodzi się Twoje dziecko.

- To nigdy nie nastąpi.

- Za godzinę mamy spotkanie u Paina, wszyscy- wtrącił się Brad. Pokiwałem głową. Przytuliłem Mayę, a potem usiedliśmy na sofie. Mieliśmy do przedyskutowania kilka rzeczy.

                Byłem zdenerwowany. Miałem oświadczyć się Mai, ale nie wiedziałem jak to rozegrać. W prawdzie raz już to robiłem, ale to była zupełnie inna sytuacja. Teraz obawiałem się, że coś pójdzie nie tak. Moi bracia potrafili być nieobliczalni, a ich zachowania dziecinne. Potrząsnąłem głową i postanowiłem nie wpadać w panikę. Pudełeczko było w kieszeni marynarki, którą miałem na sobie. Rzadko się tak ubierałem, ale wtedy to była wyjątkowa okazja. Knife znał szczegóły i miał mi pomóc. Nie miał za dużo czasu na to, bo zaraz po przyjeździe do Orlando zadzwonił do klubowej panienki, którą pieprzył. Becky była na każde jego zawołanie, robiąc co tylko chciał. Miller lubił takie jak ona. Łatwe i bezproblemowe.

             Kiedy impreza trwała w najlepsze, dałem znak Leo, żeby wszystkich przyprowadził do salonu. Stałem w samym centrum, czekając na Mayę. Chwilę później wszyscy byli obecni, w tym mój Cukiereczek. Miała na sobie sukienkę w kolorze khaki, która sięgała jej do kolan. Włosy upięte w koka i pantofelki na obcasie. Wyglądała cholernie seksownie, jak zawsze. Popatrzyła na mnie z pytającą miną. Podszedłem do niej, uśmiechając się delikatnie. 

- Maya, skarbie- szepnąłem do niej całując ją w dłoń. Nie spuszczałem wzroku z jej twarzy.

- Co się dzieje Troy?- zapytała niepewnie- Coś się stało?

- To zależy jak na to popatrzeć, Cukiereczku. Kocham Cię.

- Kochasz mnie?- powtórzyła po mnie. Oczy miała zaszklone.

- Kocham Ciebie i nasze dziecko. Maya- powiedziałem głośno, sięgając do kieszeni marynarki. Wyciągnąłem pudełeczko. Otworzyłem je- Chcesz zostać moją żoną?

- Niemożliwe....- po twarzy rudej popłynęły łzy. Uśmiechała się do mnie. Wiedziałem jak będzie odpowiedź- Tak! Chcę być Twoją żoną!

- Idealnie- pocałowałem ją, wkładając wcześniej pierścionek na jej palec. 

             W salonie rozbrzmiały gwizdy i brawa. Bracia stanęli na wysokości zadania i nie robili nic czego nie powinni. Każdy podchodził do nas, gratulując. Byłem szczęśliwym skurwielem....

Osiem miesięcy później....

- Daj, to nosidełko, wezmę ją- powiedziałem do Mai. Wychodziliśmy ze szpitala razem z naszą córką. Betty Anderson była cudowna, najpiękniejsza na świecie. Kiedy po raz pierwszy ją zobaczyłem, zakochałem się bez opamiętania. Musiałem mocno wspomagać moją kobietę, bo cesarskie cięcie jakie miała przy porodzie, sprawiło, że była bardzo słaba. Lekarz zabronił jej dźwigać- Jest przecudowna.

- Córeczka tatusia- powiedziała Maya- Już widzę, jak będziesz skanował jej chłopaków.

- Po moim trupie! Żaden gnojek jej nie dotknie!- warknąłem. Maya parsknęła śmiechem, głaszcząc mnie po policzku.

- Już to widzę... Jedźmy do domu. Czekają na nas.

- Mam swój dom, swoją rodzinę....- mówiłem kręcąc głową- Czekałem na to tyle lat. Marzenie się spełniają.....

-------------------------------------

Koniec :( 

           Tak kończymy historię Troy'a Andersona. Powiem nieskromnie, że jestem zadowolona z fabuły :) Wiem też, że były wpadki, ale warto było pisać dla WAS. Dziękuję za każdy komentarz, gwiazdkę i zainteresowanie.

          Mam pomysł na kolejną część, ale.... Musicie zostawić dużo komentarzy, wtedy napiszę o kim będzie ;) 

Dziękuję i do napisania- Mistery.

The Pain Riders  MC # 2- Chopper.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz