Chapter 19.

3.5K 265 47
                                    

Colorado Springs,
Colorado, USA.

- Zaraz Twoja gęba będzie jeszcze gorsza- warknąłem do typa, który ośmielił się mówić o Mai.

- Martw się o swoją, skurwielu- odparł facet. Miałem mu zamiar zrobić krzywdę. Skoczyłem na niego, uderzając w twarz. Dookoła nas stało kilka osób, w tym Brad i Leo. Facet próbował mnie uderzać, ale nie mógł nic zrobić. Moje umiejętności w walce wręcz były bardzo wysokie i rzadko kto mógł mi dorównać. Kilka razy ponowiłem swoje uderzenia. Gość miał rozciętą wargę i rosnącego siniaka na oku.

- Wystarczy!- krzyknął Steel, odciągając mnie od niego- Zostaw go, bo zabijesz. Idziemy, w tej chwili.

- Spadaj, daj mi skończyć, to co zacząłem- sapnąłem do Brada. Steel obrzucił mnie gniewnym spojrzeniem i odciągnął od leżącego frajera. Nakazał mi iść w przeciwnym kierunku niż nasz motel. Kiedy zaczęliśmy iść w swoim kierunku, do leżącego Hugh, tak na niego wołali, doskoczyli kumple. Byłem zadowolony z tego co mu zrobiłem. Był skończoną kanalią, a fakt, że brał udział w handlu dziećmi przekonał mnie do tego, żeby spuścić mu łomot. 

- Ocipłałeś Troy?!- odezwał się Knife- Po co Ci to było?

- Ten kutas miał czelność mówić o Mai- denerwowałem się- Na dodatek wiedział o handlu dziećmi. Nie wytrzymałem.

- Nie możesz odstawiać takich akcji. Przyjechaliśmy tutaj, żeby ich przymknąć, a to co robisz nie ułatwia nam tego. Spasuj.

- Knife ma rację. Nie możesz narażać naszej misji, a tym bardziej swojej panienki- wtórował mu Brad- Jesteśmy tak blisko. Jak to spieprzymy, nie będzie drugiej okazji.

- Poniosło mnie... - mówiłem zdyszany. Musiałem się uspokoić.

- Dobra... Jest już ok?

- Taaa. Musimy się skupić na Mai. Mówili o niej, więc może być w niebezpieczeństwie.

- Wpadła w oko prezesowi Burn Wings. Sprawa się komplikuje- zauważył Steel.

- Mała sobie poradzi. Potrafi zagrać- przekonywałem chłopaków- W razie potrzeby jesteśmy tutaj, żeby jej pomóc. 

- Racja bracie... Wracajmy do motelu- zakończył Brad. 

            Ruszyliśmy w stronę motelu, nieco okrężną drogą. Musieliśmy mieć pewność, że nikt nas nie śledzi. Czekaliśmy na kolejne wieści od Mai. Denerwowała mnie bezsilność, bo byłem gotowy do akcji i chciałem ich roznieść. 

Trzy dni później,
Colorado Springs, Colorado. 

          Przez kolejne dni nie miałem możliwości spotkać się z Mayą. Allan mało się odzywała, a ja dostawałem szału. Szalałem z niewiedzy i bezsilności. Nie dałbym rady się pozbierać, gdyby coś jej się stało. Była moim Cukiereczkiem i jedyną osobą, na której mi zależało. Uwielbiałem ją, nie tylko w płaszczyźnie fizycznej. 

           Piliśmy whisky, siedząc w pokoju. Usłyszałem dzwoniący telefon. Na wyświetlaczu pojawiło się zdjęcie mojej słodkiej Mai. Doskoczyłem do telefonu, od razu odbierając połączenie.

- Słucham- odezwałem się obojętnym głosem. Ustaliliśmy z Mayą, że za każdym razem będę w ten sposób zaczynał rozmowę. Mój numer telefonu był wpisany w jej telefonie jako "Dora". W razie problemów miałem mówić, że jestem chłopakiem Dory. 

- Cześć Doris- usłyszałem głos Mai.

- Cukiereczku... Wszystko w porządku. Szaleję z niepewności...

- Nie jest idealnie- mówiła Maya. Ciśnienie momentalnie mi podskoczyło.

- To znaczy... Mów natychmiast.

- Zmieniły się pewne rzeczy i to będzie zmiana już na całe życie. Może się spotkamy na kawę i porozmawiamy?

- Na litość boską! W każdej sekundzie mogę być gdzie tylko zechcesz- mówiłem z paniką w głosie.

- Dobrze. To bądź tam gdzie ostatnio za kwadrans. Do zobaczenia- Maya zakończyła połączenie.

- Kurwa! Coś się stało! - huknąłem na cały pokój.

- Co powiedziała Maya? - dopytywał Leo.

- Tyle tylko, że nie jest idealnie i coś zmieniło się tak, że już na zawsze.

- Może informacje, które ma dla Ciebie wszystko zmienią?- mówił Steel.

- Nie wiem. Czekamy na nią i zobaczymy co będzie dla nas miała- usiadłem na kanapie, sącząc piwo. Czekałem na Mayę. Byłem bardzo zdenerwowany, nie wiedząc co mnie czeka. Każda minuta ciągnęła się w nieskończoność. 

              Kiedy upłynęło dwadzieścia minut do drzwi zapukała Maya. Brad otworzył drzwi. Allen weszła do środka, patrząc na Nas.

- Mała mów co jest grane- wstałem i szybko podszedłem do niej.

- Mam dużo informacji, sama nie wiem od czego powinnam zacząć- mówiła Maya. Miała dziwny wyraz twarzy. Nigdy wcześniej nie widziałem jej w takim stanie.

- Od początku. Zaczynaj- widziałem, że Brad tracił cierpliwość. 

- Okej... Najważniejszą informacją jest to, że mój brat jest wtyczką policji. Miał za zadanie wniknąć w szeregi Gear Riders i zdobyć ich zaufanie. Byłam pewna, że mój brat jest dobrym człowiekiem i nigdy nie zrobiłby nic złego- mówiła Maya. Widziałem jak emocjonalnie podchodziła do tematu brata. 

- Skąd to wiesz?- zapytałem niskim głosem, stając blisko niej.

- Podsłuchałam jego rozmowę przez telefon. Siedział w samochodzie, w garażu. Z początku myślałam, że coś źle usłyszałam, ale poczekałam, aż skończy rozmowę. Wzięłam go w ogień pytań i w końcu się przełamał. Powiedział mi całą prawdę. Chce pomóc policji rozbić Burn Wings.

- Jesteś pewna? Może to była prowokacja?- dopytywał Leo.

- Wierzę mojemu bratu- fuknęła kobieta- Rick nigdy by mnie nie okłamał.

- Spokojnie, Cukiereczku...- tonowałem jej nastrój- Powiedz co jeszcze wiesz.

- Rusty nalegał, żebym została jego starą. Podobno bardzo wpadłam mu w oko.

- Nie wie, że jesteś w ciąży? Nie odstrasza go ta świadomość?

- Nie... Miał nawet przygotowany plan na moje dziecko. Chciał żebym je urodziła i oddała. Namawiał mnie do tego- powiedziała Maya. Zamarłem. Nie mieściło mi się w głowie jak można było być takim skurwielem? Czułem, jak ogarnia mnie fala agresji.

- Zabiję tego skurwiela- warknąłem, odchodząc od kobiety- Popamięta mnie. Przysięgam.

- Uspokój się Troy- obok mnie pojawiła się Maya- Jesteśmy już tak blisko, że nie możemy pozwolić na żaden fałszywy krok. Pójdą siedzieć na długie lata. Teraz mam dla Ciebie kolejną wiadomość..., ale ostrzegam, że to zmieni Twoje życie...

-------------------------

No i Polsat :) 

The Pain Riders  MC # 2- Chopper.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz