Chapter 17.

4K 262 9
                                    

Orlando,
Floryda, USA.

- Nie pierdol Chopper, nie zgadzam się na to!- huknął zniecierpliwiony Pain. Siedzieliśmy z Mayą w jego gabinecie, mówiąc o naszym planie- Nie ma takiej pieprzonej opcji.

- Magnus, ja o wszystkim wiem i Twój zakaz nic tutaj nie zmieni. Chcę ich dopaść- powiedziała kobieta. Nie czuła przed Magnusem żadnego respektu. 

- Powinienem zabić Troy'a za to, że dowiedziałaś się czegokolwiek.

- Zachowujesz się jak mały chłopczyk. Daj sobie pomóc. Załatwię to- Maya nie dawała za wygraną- Spokojnie. 

- Daj jej działać Pain. Próbowałem ją odwieść od tego pomysłu, ale nic z tego. Pojadę razem z nią i będę jej pilnował- włączyłem się do rozmowy- Nie pozwolę, żeby coś jej się stało i pomogę zdobyć dowody.

- Dałeś się opętać. Kolejny biker zabujany jak małolat- parsknął Pain. Miałem ochotę dać mu w mordę.

- Mam nadzieję, że kiedyś Ciebie też to spotka, a wtedy ja będę z Ciebie szydziła- warknęła Maya. Zachciało mi się śmiać. Allen miała jaja i pokazała to Magnusowi. 

- Zabieraj tą kobietę Chopper- zaśmiał się Pain- Macie moje wsparcie. Pojedzie z Wami Knife i Steel, lubią takie rozpierduchy. 

- Nie narażaj ich- zażądałem.

- Są naszymi braćmi i pojadą z Tobą. Musisz mieć wsparcie. Nie dyskutuj ze mną!- warknął Magnus. Wiedziałem, że nie mogę więcej protestować. Musiałem się zgodzić na jego warunki. 

              Chwilę później wyszliśmy z pokoju. Pain obiecał porozmawiać z chłopakami i dać mi znać. Wyjazd do Springs był zaplanowany za trzy dni. Ja i Maya zaczęliśmy się przygotowywać. Wszystko musiało być dopięte na ostatni guzik, dlatego dbałem o każdy detal. Allen zarezerwowała nam pokój w motelu White Sands

            Pół godziny później zostawiłem ją w pokoju i zszedłem do centrum. Musiałem sprawdzić, czy nie mamy żadnych nowych wiadomości. Każda, nawet najmniejsza poszlaka mogła nam pomóc w sprawie. Tyle lat prowadziłem własne śledztwo i miałem cholerny zamiar doprowadzić je do końca. To był mój punkt honoru. Kolejnym krokiem było odnowienie dochodzenia na temat śmierci Kristel. Obiecywałem sobie, że to zrobię. 

           Przez kolejne dwa dni z Steel'em, Knife'm i Mayą omawialiśmy każdy szczegół planu. Kobieta musiała zgrać perfekcyjną rolę, aby jej brat i Tough uwierzyli w to co im miała powiedzieć. 

- Przyjeżdżam do Ricka i mu mówię, że jestem w ciąży- zaczęła Maya- Powiem, że upiłam się na jakieś imprezie, jak byłam na wakacjach i zaszłam w ciążę. Nie znam ojca dziecka. Wróciłam, jak tylko dowiedziałam się o ciąży. 

- Dobra... Nikt nie będzie Cię podejrzewał, bo na początku nie widać brzucha- powiedział Steel- Ale musisz się zachowywać jakbyś była w ciąży. Mieć humorki, udawać nudności i nie pić alkoholu. Tough i jego ludzie to cwane skurwysyny. Będą próbowali Cię testować. Uważaj na siebie.

- Nie dam sobie zrobić krzywdy- prychnęła Maya-  Tym bardziej nie pozwoli mi na to Rick. 

- Kończymy na dzisiaj. Musimy się porządnie wyspać, bo jutro rano wyruszamy do Springs- włączyłem się do rozmowy.

- Jasne. Zbieramy się o piątej przed domem. Do jutra- zakończył Knife. 

Colorado Springs,
Colorado, USA.

          Kiedy nasz samolot podchodził do lądowania na lotnisku w Colorado Springs, byłem zdenerwowany. Musieliśmy zostawić Mayę, zupełnie samą i udawać, że się nie znamy. Obawiałem się, że coś może pokrzyżować nasz plan. Te przeczucia sprawiały, że musieliśmy być w ciągłej gotowości do działania, żeby nie pozwolić na zdemaskowanie Mai. Wziąłem głęboki wdech. Pocałowałem rudowłosą w usta, szepcząc jej do ucha słowa wsparcia. Od momentu wyjścia z samolotu nie mogłem zwracać na nią uwagi. 

           Godzinę później byliśmy w motelu. Zjedliśmy drugie śniadanie i oczekiwaliśmy na wiadomości od Mai, która miała dać znać jak zachował się jej brat. Miałem nadzieję, że Rock Allen połknie haczyk, a my będziemy mogli działać.

- Masz minę, jakbyś siedział na gwoździach- zaczął Steel.

- Denerwuję się. Doskonale wiesz co to za ludzie i do czego są zdolni. Maya może mieć kłopoty, jeżeli ktoś ją zdemaskuje. Kurwa!- przekląłem głośno. 

- Spokojnie... Maya jest sprytna i nie pozwoli sobie na kłopotliwe sytuacje- dodał Knife.

- Obyś miał rację. Jeżeli cokolwiek się jej stanie, to zabiję tych skurwieli. Co do jednego. Raz już straciłem kobietę, drugi raz nie zamierzam- mówiłem z irytacją w głosie.

- Troy, przyjechaliśmy tutaj, żeby zdobyć dowody, a ona sama chciała nam pomóc, więc....- zaczął Brad. Opanowała mnie furia, bo wiedziałem co chciał zasugerować. Popatrzyłem na niego spode łba. Gwałtownie odsunąłem krzesło od stołu, łapiąc go za koszulkę.

- Jeżeli chciałeś powiedzieć, to o czym myślę, to nie dożyjesz jutra, kutasie! Rozumiesz?!

- Panowie, uspokójcie się- do akcji włączył Leo- Jesteśmy braćmi, rodziną. Musimy działać z chłodną głową, bo tego wymaga sytuacja. Nie prowokujcie spięć i nerwowych sytuacji. Damy radę, wszystko skończy się po naszej myśli.

- Pierdol się Steel- warknąłem do Brada. Wyszedłem z pokoju, trzaskając drzwiami. Usiadłem przed motelem. Miałem ochotę się napić. Skierowałem się do pobliskiego baru. Kupiłem butelkę whisky i wróciłem przed motel. W międzyczasie otrzymałem wiadomość- U mnie jest wszytsko ok. Rick uwierzył, ale nie był szczęśliwy. Mam mieszkać w mieszkaniu brata, niedaleko od klubu. Jutro jest impreza w klubie- czytałem na głos. Odetchnąłem z ulgą, pijąc dużego łyka alkoholu. Rozumiałem, że Maya ma zamiar zacząć działać na tej imprezie. 

          Kilkadziesiąt minut później wróciłem do pokoju. Steel i Knife grali w karty, pijąc piwo. Opowiedziałem im co napisała mi Maya. Moi bracia pokiwali głową, na znak aprobaty i zaproponowali mi grę. Przyłączyłem się do nich. 

          Kolejnego dnia wieczorem, czekałem jak na szpilkach na wiadomość od mojej kobiety. Musiałem wiedzieć, że jest bezpieczna i nic jej nie grozi. Stało się to moją obsesją. Chodziłem poddenerwowany, po pokoju, wkurzając tym Steel'a. Miałem w dupie jego uwagi, bo nie miał, zupełnie, pojęcia co przeżywałem. Kiedy zadzwonił telefon rzuciłem się do stołu. Na wyświetlaczu pojawiło się zdjęcia Mai.

- Cukiereczku...- zacząłem rozmowę.

- Cześć Dora! Nie przeszkadzam Ci?- zapytała Maya. Zrozumiałem, że nie może mówić wprost.

- Nigdy nie przeszkadzasz. Wszystko w porządku?

- Tak, jak najbardziej. Właśnie jestem na imprezie w klubie. Żałuję, że nie mogę nic pić, ale w moim stanie, to nie jest wskazane.

- Okej... Mam zadawać pytania, a Ty będziesz odpowiadała?- zapytałem szybko.

- Jasne, że tak. Też nie mogę się doczekać- mówiła wesołym głosem.

- Widziałaś Tougha?

- Przed chwilą...

- Rick Cię przedstawił?- ciągnąłem dalej.

- Od razu. Mój braciszek jest cudowny- Maya podjęła grę.

- Widziałaś kogoś jeszcze, może Rusty tam jest?

- Chyba nie za bardzo, ale podobno ma przyjechać. Musimy się spotkać, dawno się nie widziałyśmy.

- Och, Cukiereczku nawet nie wiesz jak bardzo na to czekam- westchnąłem do słuchawki- Zadzwonisz?

- Pewnie, może jutro się odezwę?- dodała Maya- Muszę kończyć. Pa

- Pa, moja słodka.

- Mów Chopper! - usłyszałem głos Brada.

- Nie mogła mówić wprost, czego się dowiedziała. Wiem, że poznała Tough'a, a Rusty ma się pojawić w najbliższym czasie. Jutro mamy się spotkać- referowałem zgodnie z wiedzą.

- Okej. Dobrze, że jest ostrożna.

- Ma jakieś informacje.

- Jasne. Jak już jesteś spokojny, to usiądź i napij się z nami- zaproponował Leo. Pokiwałem głową i usiadłem z nimi. Bracia polewali whisky do szklanek. Cieszyłem się, że z Mayą wszystko w porządku.

The Pain Riders  MC # 2- Chopper.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz