wredne cyborgi

321 15 7
                                    

#oczami Sky#

Nadal nie wiem jak udało mi się dostać do domu po tym meczu, ale dobra. Byłam u fizjoterapeuty i powiedział, że jeśli chcę zagrać w najbliższym meczu to muszę odpuścić sobie treningi. Exstra... (wyczujcie ten sarkazm) Ech... Ale do szkoły to już mogę chodzić... To jest niesprawiedliwość. No cóż, trudno. I tak będę im pomagać tak jak będę mogła. Dopóki z plecami się nie poprawi.

*****

Zeszłam z bólem na dół, na śniadanie. Zjadłam płatki z mlekiem, wzięłam plecak, pożegnałam się z mamą i wyszłam. Tata za mną już czekał. 
Po paru minutach byliśmy na miejscu. Pomachałam tacie i udałam się w stronę budynku szkoły.

*****

Teraz chłopaki trenują, to znaczy powinni to robić, ale wolą stać i patrzeć na ludzi, którzy są na moście. Zaraz, chwilunia... To są szpiedzy od przeciwników! Zbierają o nas dane!
- Mamy fanów! Pokażmy co potrafimy! - usłyszałam Marka. Myśli, że to fani...
- Mark, muszę cię zasmucić...
- Co jest...?
- To nie są nasi fani. To szpiedzy z innych szkół. Zbierają o nas informacje. - w tym momencie limuzyna Nelly wjechała na boisko.
- Macie zakaz trenowania tutaj swoich zagrywek!
- Za późno, już sami to zgadliśmy. - stwierdziłam. Mark miał jakąś dziwną minę. Jak naburmuszone dziecko, któremu zabrano lizaka.
- Ale jak mamy wygrać następny mecz skoro nie możemy trenować? - oburzył się.
- Spokojnie piłka nożna nie składa się z samych super ataków, możemy przećwiczyć elementy gry. - zaproponował Nathan.

Time skip

Ten trening był tak nudny na jaki wyglądał. Nic się nie działo. Gdyby nie to, że tata mnie odbierał, żebym "nie przemęczała pleców ciężkim plecakiem" to bym sobie z tamtąd poszła jakąś godzinę temu. Wzdychnęłam ciężko i spojrzałam przez szybę auta. Zobaczyłam za nią szarych i zmęczonych dorosłych. Wyglądają jakby wyssano z nich energię wraz z chęcią do życia. Gdy ją dorosnę nie pozwolę przygnieść się przez rutynę życia i zawsze będę mieć mój wielki uśmiech na twarzy!
Wreszcie dojechaliśmy do domu. Przywitałam się z mamą i poszłam do pokoju. Skoro nic nie mogę robić, bo według moich rodziców wszystko obciąża moje kochane plecki to pójdę spać. Włączyłam muzykę, położyłam się i po chwili zasnęłam.

*****

Dzisiaj po lekcjach nie idę na cały ich trening. Po co niby bym miała tam zostawać? Wreszcie się skończyły te nudne zajęcia. Już miałam udać się na boisko, gdy ktoś złapał mnie za ramię. Odwróciłam się i ujrzałam Kate.
- Co jest? - spytałam przyjaciółkę.
- Um... Sky... Myślisz, że mogłabym dołączyć do waszego klubu, jako menadżerka? - spojrzała na mnie nie pewnie.
- Jasne! Przecież klub jest otwarty dla wszystkich. - uśmiechnęłam się najszczerzej jak tylko umiałam. Kate to odwzajemniła.
- A nie chcesz może biegać z nami po boisku? - dopytałam.
- Chciałabym być tak jak ty zawodniczką, ale nie umiem grać... Dlatego postanowiłam zostać menadżerką...
- Trzeba było mi powiedzieć! Mogę cię nauczyć i pokazać kilka sztuczek. Pomóc opanować pierwsze techniki...
- Naprawdę?
- Tak!
- Dzięki! Jesteś cudowna! - uśmiechnęłam się.
- Nie ma sprawy. Możemy zacząć nasze treningi kiedy zechcesz.
- A co z twoimi plecami? - zaniepokoiła się.
- Spokojnie... Znajdę sposób, aby ich nie nadwyrężać. - przytuliłyśmy się i rozeszłyśmy w swoje strony. Od jutra zaczynamy nasze treningi. Poszłam na boisko. Chłopacy już trenowali elementy gry. Rzuciły mi się w oczy dwie furgonetki na górce z dużom ilościom sprzętu. Podeszłam do dziewczyn.
- Hej, kto się tak intensywnie bawi w szpiega? - spytałam. Celia zachichotała.
- To są nasi kolejni przeciwnicy. Uczniowie z liceum mechatroników. - intrygujące... Po co im tyle sprzętu. O schodzą, chyba się znudzili. Mark ogłosił przerwę.
Zaczęli coś mówić do chłopaków. Podeszłam by lepiej słyszeć.
-...Oceniliśmy was na 2- macie 100% prawdopodobieństwo przegrania. - Powiedział ich kapitan. Skąd wiem? Bo Celia mi pokazała informacje o nich w międzyczasie.
- Tego nie wiesz dopóki nie zagramy razem! - Mark nie daję się sprowokować, ani tak łatwo zdołować. Nawet jakby to "prawdopodobieństwo" wynosiło 10000%, Mark by się tym nie przejmował i walczył do końca, a ja razem z nim.
- Dzieciaku, my was zdepczemy jak robale. - powiedział ich napastnik. Jak on miał? Nie pamiętam. Ale to nie znaczy, że mu odpuszczę nikt nie będzie obrażał moich przyjaciół.
- Co? - oj... Mark się lekko wkurzył. Wszyscy zaczęli się oburzać.
- Co takiego...? Natychmiast za to przeproście. - zaczynam się chyba bać Marka.
- Jak można przepraszać za prawdę?
- Mówiłem, że oni nas nie zrozumieją.  - Mark ma chyba etap ciszy przed burzą teraz.
- Pff... Przyadkiem to wasze "prawdopodobieństwo" nie ma nigdzie pomyłki? No chyba, że obliczyliście je dla waszej porażki. Bo to MY zgnieciemy WAS jak robaki. - założyłam ręce na piersi i uśmiechnęłam się tryumfalnie.
- Nie oszukujmy się... Wy nie macie z nami szans. Wiemy o was dosłownie wszystko. A to, że grałaś w Królewskich dodatkowo ułatwia nam zadanie...
- A co to ma do rzeczy? - lekko się zaśmiał.
- Nie jest ci tą informacja potrzebna skoro i tak przegracie.
- Zobaczymy na boisku. - powiedziałam z mordem w oczach. Miałam już go kompletnie dosyć.
- Dlaczego marnujesz swój talent z tymi nieudacznikami. W Królewskich miałaś 100% szans na rozwinięcie się, a tu z tymi niedojdami wynoszą one 0%. - już miałam wybuchnąć, ale Mark mnie uprzedził.
- Niedojdami?! Nie daruję wam tego! Nie ma mowy! Chcecie zobaczyć nasze zagrywki? To grajmy tu i teraz!
Mark tłumaczy zasady. Każda drużyna ma jeden strzał. Liczą się dobre obrony i ataki. Oni znowu nas obrazili, ale przemilczałam to. Mark ustawił się na bramcę. Przeciwnik ogłosił, że jest gotowy. Gwizdek. Biegnie i wykopał piłkę w górę. Że co!? On wykonał ogniste tornado!
- Oglądanie nas i analizowanie naszych zagrywek to nie problem. Ale kopiowanie ich to już spore przegięcie. - Podsumował Willy i miał rację. To jest ogromna przesada.
Mark urzył ognistej pięści, ale chyba nieczysto uderzył w piłkę, bo odbiła się od jego ręki, potem od poprzeczki i wpadła w siatkę. Ale bym się na nich odegrała... Ale nawet jak poproszę o to chłopaków to mi nie pozwolą "bo plecy". Ugh... Dobra... Teraz Axel. Nie ma mowy, żeby ich bramkarz obronił. Bo przecież zawsze oryginał jest lepszy niż podróby.
- Strefa strzału!
Ale... Co? Jak to? Ich bramkarz obronił strzał Axela! Humpf... Chciałabym się na nich zrewanżować... I zrobię to! Na boisku podczas meczu. Wtedy się okaże kto tak naprawdę jest lepszy!

Już nie długo pokażę tym gościom gdzie jest ich miejsce! Ale najpierw pomogę Kate, aby mogła z nami grać. Jeśli dołączy tuż przed meczem będzie naszym asem w rękawie! Ale zanim to nastąpi musi opracować swoją technikę hisatsu. Oglądacie (czytajcie) kolejny odcinek (rozdział) "Suprise enemy"! Ale będzie się działo!!

Przepraszam, że rozdział nie pojawił się tak jak obiecałam, ale wattpad nie chciał mi go opublikować. A jak chciałam chociaż przygotować rekompensatę w postaci dwóch/trzech rozdziałów to miałam jakiegoś buga i wogóle nie mogłam wejść w moją książkę, ani żadną inną aby je edytować. Mam nadzieję, że więcej nie będę mieć takich sytuacji. Do zobaczenia.

Dziewczyna żywiołów || inazuma elevenWhere stories live. Discover now