special na 500 (one schot)

391 18 0
                                    

Jak ja nie lubię siedzieć na ławce... Jeszcze jak przegrywamy 2:0. Gregory, którego trener wpuścił na boisko zamiast mnie strasznie gwiazdorzy, przez co tworzą się konflikty w drużynie na boisku. Spojrzałam się na trenera Travisa. Był zły i było to naprawdę widoczne. Wstałam i usiłowałam do niego podejść bez kulenia. Głupia kostka! Czemu musisz tak boleć?
- Sky, idź usiąść. Nie nadwyrężaj kostki. - spojrzał się na mnie, a ja w jego oczach dostrzegłam niemoc. Nie mógł nic poradzić na sytuację dziejącą się na boisku. Pierwszy raz nie miał pomysłu jak pomóc drużynie. Co prawda mamy jeszcze kilku rezerwowych, nie licząc mnie, ale wtedy będziemy mieć słabszy atak, a przeciwnik ma strasznie silną obronę. Gdyby nie te ciągłe kłótnie... Może szale by się odwróciły. Ale co ja mogę zrobić jeśli nawet nie mam jak wejść na boisko? A nawet jakbym chciała przemówić chłopakowi do rozumu, żeby tak nie gwiazdorzył to on i tak nie posłucha... Trener już nie raz próbował mu "wylać kubeł zimnej wody na głowę", aby się otrząsnął. Niestety bez skutku. Usiadłam spowrotem na ławkę. Sprawdziłam stan kostki. Nie jest już aż tak spuchnięta, ale i tak boli jak nie wiem co. Spojrzałam na boisko. Axel starał się ile mógł. Tak jak i reszta. I moim zdaniem jakby grali w 10 daliby radę. Bo Gregory cały czas przeszkadza. Odbiera piłkę od swoich sprzed ich nóg, a później ją traci. Obwiniając przy tym wszystkich tylko nie siebie. Mam dość.
- Trenerze... - pan Travis od razu się odwrócił.
- Tak Sky?
- Już mnie nie boli kostka. Czy... Mogę wejść na boisko...? - skłamałam dalej boli jak diabli, ale przecież to co się tam wyprawia to jest jakiś koszmar. A to są finały juniorów. Turniej, na który musieliśmy długo czekać, aby się dostać bo nie spełnialiśmy wymogów wiekowych (od 7 roku życia można się dostać). Teraz mamy szansę go wygrać i ma ona zostać zaprzepaszczona przez chłopaka, który uważa się za gwiazdę bo wszedł za mnie na boisko? Nie ma tak. Jedyne co może teraz to rozstrzygnąć to decyzja trenera. Albo mi uwierzy i wpuści na boisko albo mnie przejrzy i możliwe, że zaprzepaści naszą wygraną. A jak Gregory będzie zastąpiony przez kontuzjowaną zawodniczkę to będzie miał nauczkę za to całe uważanie się za lepszego. Nie ważne kto jest na boisku. Buzie mogą być różne, ale jakość musi być taka sama. On chyba tego nie rozumie...
- Znam cię i wiem, że jeszcze cię boli, ale... Jak uważasz, że dasz radę, to jestem skłonny cię wpuścić. - chciałam przez moment podskoczyć ze szczęścia, ale zdałam sobie sprawę, że może to nie być dobry pomysł.
- Dam radę. - odpowiedziałam z wielkim uśmiechem i spojrzałam na boisko czy mogę od razu wejść. Na nasze nieszczęście właśnie toczyła się akcja. I to taka, po której możemy stracić bramkę. Axel uratował nas odbierając przeciwnikom piłkę, ale znowu Gregory włączył tryb gwiazdy i wziął mu piłkę sprzed nóg. Oczywiście od razu mu ją odebrali. Straciliśmy bramkę.
- Zmiana! - stanęłam przy linii bocznej. Starałam się aby nie było widać, że cały swój ciężar przekładam na nie bolącą nogę. Gregory się rozglądał po boisku. Chyba się nie domyślił, że to jego trener zmienia.
- Gregory chodź tu wreszcie! - krzyknęłam. Im krócej będę stać tym dłużej wytrzymam biegnąc. Przynajmniej tak mi się wydaje...
Chłopak nie chętnie zszedł z boiska. Z taką samą nie chęcią przybił mi piątkę przy zmianie.
- Trenerze czemu mnie trener zdjął? - usłyszałam za sobą. Mam 30 minut, aby zmienić wynik na korzystny dla nas, plus mam lekkie obciążenie w postaci bolącej kostki. Uch... No cóż mogło być gorzej. Jeszcze mogła mnie boleć prawa kostka. Wtedy nie mogłabym nawet kopnąć piłki bez bólu. Szczęście w nieszczęściu jest takie, że boli mnie lewa.
- Już cię nie boli? - Axel spytał mi się gdy szliśmy wznowić grę.
- Boli, ale to nie jest coś czego się nie da wytrzymać. - powiedziałam z uśmiechem. Po co miałabym go okłamywać? Chłopak chwycił za przepaskę kapitana. Zdjął ją i wyciągnął rękę, aby mi ją dać.
- To należy do ciebie. - zacisnęłam swoją dłonią jego dłoń na przepasce.
- Ty prowadziłeś drużynę od początku meczu, to ty ją doprowadzisz do końca. Poza tym - mrugnęłam do niego z uśmiechem. - Dobrze ci to idzie.

*****

To była walka do końca o każdą akcję, ale jakoś się udało. Wygraliśmy 3:2. Gregory był obrażony na cały świat... Jeśli nie zmieni nastawienia i zachowania będę musiała z nim pogadać jako kapitan... Cóż jeśli ma to pomóc drużynie, to czemu nie?

Hejo! Wiem spóźniłam się z tym, ale nie miałam czasu😅. A wracając... To jest (jak już się wszyscy chyba domyślili) wydarzenie z życia Sky z dzieciństwa. A i mam dla was ( mam nadzieję) dobrą wiadomość. Niedługo pojawi się następny rozdział!!

Dziewczyna żywiołów || inazuma elevenWhere stories live. Discover now