Pokonać lęki

395 21 6
                                    

Chłopaki trenują. To znaczy Axel, Jack i Mark. Brunet trenuje z Jackiem po to by nie trenował sam. Nathan i Kevin pomagają Axel'owi, imitując wybicie. Celia i Sylwia doglądają postępów Jacka, a co do reszty. To niektórzy poszli już bo jednak trening prawidłowo to już by dawno się skończył, a ci co zostali w tym ja staramy się jakoś pomagać chłopakom. Ale nie potrzebują tylu osób do pomocy. Robi się ciemno. Chyba już pójdę. Axel pewnie tu będzie aż mu się nie uda wykonać tej części ćwiczenia poprawnie. A Mark nie zostawi Jacka samego. Czyli wracam sama. W sumie mimo pozorów nie jest jeszcze aż tak późno. W końcu mamy jesień. Ciemno już zaczyna się robić od 17. Może jeszcze się spotkam z przyjaciółmi z byłej szkoły? Podeszłam do mojej bluzy, rzuconej pod jakieś drzewo i wyciągnęłam telefon. Jest 17:20. Powinni już schodzić do szatni.

 Powinni już schodzić do szatni

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.

Pożegnałam się z chłopakami i udałam się w kierunku Akademii

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.


Pożegnałam się z chłopakami i udałam się w kierunku Akademii. Doszłam tam w niecałe 10 minut. Oparłam się o drzewo przy wyjściu i czekałam na chłopaków. W pewnym momencie usłyszałam skrzypnięcie drzwi. Myślałam, że to ktoś z drużyny. Podniosłam wzrok z nad telefonu i mnie zmroziło. Nie wiem czy to był zwykły strach, ale czułam, że nie mogę się ruszyć. Zobaczyłam Rey'a Darka rozmawiającego z jakimś mężczyzną w czerwonym garniturze. Miał monokl na prawym oku, długą fioletową brodę i szpiczaste uszy. Dark był... Smutny!? Dlaczego? Mówił coś temu panu tak jakby przekazywał najgorsze z możliwych wieści. W pewnym momencie brodaty mężczyzna mnie zauważył. Najpierw się chyba przestraszył, a potem uśmiechnął. Powiedział coś Dark'owi, a ten spojrzał w moją stronę i też się uśmiechnął. O co tu chodzi?! Cały paraliż mi minął. Stanęłam prosto i schowałam ręce do kieszeni, uprzednio poprawiając włosy. Obojgu uśmiech nie schodził z twarzy.
Ten pan, którego nie znałam do mnie podszedł.
- Cześć, jak się nazywasz? - sprawiał pozory miłego, ale taki sam był Dark na początku.
- Jest pan jednym z ludzi pana Darka? Jeśli tak to niech się pan spyta jego, bo ja nic nie powiem. - odwróciłam wzrok i skrzyżowałam ręce na piersi.
Pan nie naciskał więcej. Odszedł ode mnie i wrócili do budynku. Dziwne... mam wrażenie, że już go wcześniej widziałam. Ale jak to możliwe? Może mi się tylko zdaje. Ktoś zakrył mi oczy od tyłu.
- Zgadnij kto to? - powiedziałam bym, że to Jude, ale on nie ma takich zimnych dłoni. David to też nie bo to nie jego głos, a Joe prędzej by mnie wyłaskotał z zaskoczenia, bo zawsze tak robi jak tylko ma okazje. Nie mam pojęcia kto to. Wzięłam jego ręce i się odwróciłam.
- Paulo!? - nie wierzę własnym oczom. Ale przecież on mieszka we Włoszech! (autor: tak, to jest Paulo Bianki. Zaraz będę tłumaczyć jak się poznali)
Mocno go przytuliłam na powitanie. Chłopak odwzajemnił uścisk.
- A-ale co ty tutaj tak właściwie robisz? - spytałam. Paulo i ja poznaliśmy się w któreś wakacje. Kiedy zostałam powołana do wymiany międzynarodowej zawodników. Od tamtego czasu utrzymujemy ze sobą kontakt.
- Moja klasa wzięła udział w jakieś akcji i taką jakby nagrodą był wyjazd na wymianę. - uśmiechnął się.
- Chciałem już wcześniej zrobić ci tą niespodziankę, ale mieliśmy przez pierwsze półtora tygodnia nie chodzić sami, więc nie mogłem.
- Muszę ci koniecznie pokazać miasto, ale niestety nie mogę dzisiaj. Bo się już umówiłam z chłopakiem i przyjaciółmi. - posmutniałam.
- Spokojnie, będzie jeszcze na to czas! Wracamy dopiero za 4 dni. - wyszczerzył się od ucha do ucha. Nagle odezwał się jego telefon.
- Dobra to ja już będę leciał. Zgadamy się, dobra?
- Jasne! - przytuliliśmy się na pożegnanie. Po czym chłopak sobie poszedł. Tyle się dzisiaj dzieje... Kto by pomyślał. Usłyszałam jakieś kroki za sobą i poczułam łaskotki. Zwinęłam się ze śmiechu.
- Joe, nie... Mogę... Oddychać! - z tego całego śmiechu nie potrafiłam złapać powietrza. Wiedziałam, że jak tylko będzie miał okazję połaskotać mnie z zaskoczenia to, to zrobi. Za dobrze go znam. Wreszcie przestał.
- Co tam pingwinku? - kiedy on przestanie tak do mnie mówić?
- Jak przestaniesz tak do mnie mówić to będzie dobrze. - poczochrałam go po włosach. - A u was? Jak tam na treningach?
- Bez ciebie to już nie to samo... - odezwał się Jude.
- Właśnie, poza tym Jude cały czas o tobie myśli i nie może się skupić. - to dziwne... Przecież on umie nawet lepiej ode mnie odłożyć prywatne sprawy na bok na boisku. (autorka: masło maślane...) Mimo woli się zarumieniłam.
- Tooo... Gdzie chcecie iść? - spytałam zmieniając temat.
- Może do naszej ulubionej knajpy? - zaproponował David.
- Dobry pomysł. - powiedzieliśmy równo.

Dziewczyna żywiołów || inazuma elevenWhere stories live. Discover now