11. Za młoda na śmierć.

2K 95 9
                                    

- Panie przodem. - Powiedział i skinął głową Janeczek.

- No właśnie. - Parsknęłam śmiechem i otworzyłam drzwi szerzej.

Przewrócił oczami i wepchnął mnie do środka.

- Cześć. - Powiedziałam uśmiechnięta.

- Serwus!- Krzyknął Alek.

- Nie ma z wami Danusi? - Zapytał Zośka opierając się o framugę.

- Myślałam że jest tutaj. - Powiedziałam. - Wczoraj wspomniała że przyjdzie wcześniej bo musi poprosić pana Zawadzkiego o dodatkowe zadania z fizyki. 

- Może coś jej wypadł. No nic, możemy zacząć? - Zapytał.

Przez jakiś czas planowaliśmy nowy, mały sabotaż. Danusia nie pojawiła się. 

- Mam nowy dowód dla Danusi. Idzie ktoś dzisiaj w tamte okolice i by jej go podrzucił?- Zapytał po jakiś czasie Tadeusz unosząc do góry fałszywkę.

- Ja mogę. Przy okazji zapytam dlaczego jej nie było. - Zaoferowałam. 

- Pójdę z Tobą. - Powiedział zaraz po mnie Rudy.

- Załatwione. - Powiedział i wyciągnął rękę z dokumentem w moją stronę, ja przejęłam go i schowałam do kieszeni.

Puściłam chłopakowi oczko, a on odpowiedział tym samym.

- To my się zbieramy. Jutro o tej samej porze?- Zapytałam.

- Aleczko skarbie jutro randka z matematyką. - Powiedział Alek. 

- Ej tylko ja do mojej Alusi mogę się tak zwracać. - Warknął całując mnie w policzek.

- Aleczku kochanie dziękuję. - Zrobiłam chłopakowi na złość. 

Rudy wytrzeszczył oczy. 

Prychnął i skierował się w stronę drzwi. 

Wyprzedziłam chłopaka i pocałowałam.

- Wybacz Maciusiu lecz ktoś właśnie mnie Tobie odbił. - Powiedziałam patrząc Janeczkowi prosto w oczy.

- Już wiem że nie mogę spuszczać Cię z oka nawet na minutę. Bo jeszcze postanowisz zdradzić mnie z takim Aleczkiem, i co ja wtedy zrobię?-  Powiedział smutny. 

Zaśmiałam się. 

- Nie masz się czego bać. - Ujęłam jego twarz w dłonie. - Nikt nie może się z Tobą równać nawet tak przystojny Dawidowski.-  Musnęłam jego usta swoimi. 

Rudy pokazał mu język. 

- Przynajmniej powiedziała że jestem przystojny. - Chłopak rozłożył ręce. 

- A ja jaki jestem? - Zapytał Tadeusz.

- Najcudowniejszy na świecie.- Puściłam chłopakowi buziaka. 

Rudy znów przewrócił oczami. 

- Ale i tak Ciebie kocham najbardziej głuptasie. 

Tykłam go palcem w czubek nosa, pożegnałam się i wyszłam.

*

Zapytałam do drzwi. Były otwarte.

- To dziwne. - Spojrzałam na chłopaka. On jednak wydawał się tak samo zdziwiony tym faktem.

Otworzyłam drzwi.

- Danusiu! Jesteś może? Drzwi były otwarte...- Powiedziałam wchodząc do salonu.

Ujrzałam tylko zapłakaną mamę Danuty.

- Pani Kowalska? Co się stało? Proszę powiedzieć. - Podbiegłam do kobiety i przykucnęłam przy niej.

- Moje dziecko... Moja biedna Danusia... - Wybuchła płaczem.

- Co dalej? Co z nią? - Zapytałam zdenerwowana.

- Zabrali, Niemcy zabrali, Na Dzielną! - Powiedziała.

- Pawiak...- Wyszeptałam załamana.

- Muszę iść, Pani się trzyma. Nie zostawię tego tak, obiecuję! - Krzyknęłam i wybiegłam z mieszkania!

Uratuje ją!

A jak nie?

Co ja bez niej zrobię...

- Zaczekaj! - Krzyknął Rudy za mną.

- Nie mogę. - Zatrzymałam się.

- Uspokój się. Uratujemy ją, razem z Zośką ustalimy jakiś plan działania. - Powiedział, zawsze w takich momentu próbował zachować zimną krew, a ja? Też, ale nie wychodziło mi to za dobrze.

Przytulił mnie mocno do siebie.

- A co jak nie zdążymy. Jak nie zdążymy jej pomóc... - Powiedziałam, słona łza spłynęła po moim rozgrzanym policzku.

- Ej skarbie. Trochę wiary. - Powiedział z uśmiechem.

Uda się. Musi się udać.

- No to idziemy. - Powiedziałam i spoważniałam.

- Ty nigdzie nie idziesz.

Posłałam mu pytająca spojrzenie.

- Jak to nie? - Zapytałam.

- Jest dwudziesta pierwsza. Zanim tam dojdziemy będzie dwudziesta druga, chcesz wracać do domu podczas godziny policyjnej? Jeszcze tego brakuje żeby Ciebie mi zabrali. - Powiedział. - Pójdę sam.

Nie ma mowy.

- A jak złapał Ciebie? Idę z Tobą. - Powiedziałam stanowczo.

- Nie złapie mnie, pójdę 11 Listopada, tam prawie nikt nie zagląda. Prześpię się u Tadeusza i jutro rano jestem u Ciebie. - Powiedział.

- Niech będzie, ale błagam, uważaj na siebie. - Powiedziałam.

Wiedziałam że z nim nie wygram.

- Jutro Danusia będzie z powrotem w domu. Masz moje słowo. - Powiedział.

- Ufam Ci. Ona ma żyć. Jest za młoda na śmierć. - Powiedziałam i lekko nim potrząsnęłam.

Wiedziałam że sobie poradzą.

𝓢𝓱𝓲𝓷𝓲𝓷𝓰 |𝓙𝓪𝓷 𝓑𝔂𝓽𝓷𝓪𝓻 𝓡𝓾𝓭𝔂| ✔Where stories live. Discover now