4. Dzielna Aleczka.

2.8K 122 6
                                    

Obudziłam się. Ostatnio bardzo mało sypiam, to przez strach. Męczą mnie koszmary.

Wczoraj Alek oznajmił że teraz będzie dwa razy więcej ludzi wywożonych do obozów, dwa razy więcej ofiar, przez to poczułam dwa razy większą odpowiedzialność za tych ludzi. Wierzę że uda nam się chociaż część z nich uratować.

Poczułam na sobie jakiś ciężar.
To Rudy, leżał w nogach przytulony do moich kolan.
Wyglądał tak uroczo.

Wygramoliłam się jednak jakoś z jego objęć i poszłam zrobić herbaty.

- Dzień dobry. - Powiedział stojąc i przecierając zmęczone oczy.

- Już wstałeś? - Zaśmiałam się.

- Nie mogłem dalej spać, czułem że sobie poszłaś. - Wygiął dolną wargę a następnie podszedł i ucałował mnie w policzek.

Podałam mu szklankę herbaty.

Nagle usłyszeliśmy krzyki. Niemieckie krzyki przeplatane z polskimi.

Wyjrzałam przez okno. Pod ścianą na przeciwko stali ludzie. Przed nimi, około dwa metry, stało trzech Niemców.
Przyleciała wzrokiem każdego Polaka dokładnie.

Kobieta, kobieta, mężczyzna, starszy mężczyzna, Zośka.

Zośka.

- Janek! Złapali Tadeusza! - Krzyknęłam.

Nie ma czasu, pobiegłam do pokoju.
Z szafki wyjęłam mały pistolet który Rudy podarował mi na początku wojny.

Wróciłam do pokoju i lekko otworzyłam okno aby nie wydało zbyt głośnego dźwięku.

Namierzyłam cel. Ręka trzęsła mi się niemiłosiernie, złapałam broń w obie dłonie.

- Daj, ja to zrobię. - Powiedział Janek widząc moje zdenerwowanie.
Powoli zabierał ode mnie broń.

- Nie. - Powiedziałam stanowczo.

Rozleg się huk, zaraz po nim drugi i następny.

Trzy strzały.

Trzech Szkopów leżało.

Łza splynęła po moim policzku. Ale nie dlatego że zabiłam tych ludzi. To łza szczęścia.
Zośka żyje.

Odłożyłam broń i pobiegłam. Biegłam po schodach żeby jak najszybciej go przytulić.

Wybiegłam z bramy i kilka sekund później zawisnęłam na szyi Tadeusza.

- Serwus. - Powiedział uśmiechnięty.- Jestem z Ciebie dumny. - Przytulił mnie mocno do siebie.

- Ja też. - Powiedział Rudy podchodząc do nas.

Pocałowałam Janeczka przykładając dłoń do jego policzka.

- Jeszcze żyjesz. - Zaśmiał się i przytulił Tadeusza.

Zośka odwzajemnił uścisk.

Wróciliśmy do mieszkania, nalałam chłopcom herbaty.

- Boże, nic Ci nie jest? - Powiedziałam wskazując na podbite oko.

- Nie. - Odpowiedział. - Widziałem jak jakiś Szkop bije kobietę, podniosłem kamień i rzuciłem nim w niego. Wściekł się, dziewczyna uciekła a ja wdałem się z nim w bójkę, potem przybiegło dwóch następnych. Miałem być rozstrzelany. - Opowiadał.

Przeszły mnie dreszcze.

- Ale żyję, dzięki Tobie.- Puścił mi oczko.

- Cała przyjemność po mojej stronie.- Uśmiechnęłam się.


𝓢𝓱𝓲𝓷𝓲𝓷𝓰 |𝓙𝓪𝓷 𝓑𝔂𝓽𝓷𝓪𝓻 𝓡𝓾𝓭𝔂| ✔Où les histoires vivent. Découvrez maintenant