VII - "Wyjazd" Tajonga

21 2 0
                                    

Drugiego dnia Kón faktycznie poszedł porozmawiać z szefem swojego młodszego brata. Niestety, a może stety, nie zastali go w kafejce.

- Dzisiaj zamknięte - zza kasy wyłonił się Haczan.

- Serio? Tajong o tym nie wspominał - powiedział zaskoczony Czenyl.

- Musiał coś załatwić.

- Więc... co ty tutaj właściwie robisz?

- Impre, a co mam robić?

- Faktycznie dzika impra, nikogo nie ma.

- Dopiero o 20, debilu

- A Tajong w ogóle ci na to pozwolił?

- Oczywiście! Że nie. Ale tego nie widzi, to tak samo jakby mi pozwolił.

- Ty w ogóle masz jakichś znajomych?

- Cała szkoła. Przyjdź, a zobaczysz.

- Dobra, nie mam całego dnia. Wiesz może gdzie jest twój szef? - powiedział lekko poddenerwowany Kón.

- Bladego pojęcia nie mam - odpowiedział Haczan - mówił, że gdzieś wyjeżdża na dwa dni.

- Zatem wrócę w piątek.

- To elo Haczan

Gdy bracia wyszli z kafejki, Haczan udał się do kuchni, gdzie w szafce siedział Tajong.

- Poszli?

- Poszli.

Rakowa Kafejka TajongaWhere stories live. Discover now