Nie zrozumiałam do końca o co jej chodzi i chyba zobaczyła moją pustkę w oczach. Przewróciła oczami i lekko zirytowana wróciła do wspomnień prowadzącego, który to się ze mną przywitał.

- Jesteś niezrównoważona psychicznie! – mówiąc to rzuciłam w nią grubaśną poduszką, którą jednak sprawnie odbiła.

- Ha, ma się ten refleks siatkarki, co? – zaśmiała się szczerze. – Dobra, stara, ja tu baju baj, a schizofrenia sama się nie zrobi. Lecę, w razie jak będę potrzebować pomocy to się odezwę.

Ruda wstała gwałtownie z fotela i ruszyła w stronę korytarza, żeby założyć buty. Tuż przed jej wyjściem ucałowałyśmy się w policzek i życzyłam jej miłego powrotu do domu.

- Ugh... Co ja z tobą mam, Clarie – rzuciłam w pustą przestrzeń, tuż po zamknięciu drzwi wejściowych.

Znów powtórka z rozrywki, zaspałam...

Nigdy więcej nie będę oglądać seriali po nocach. Trudno, będę mieć życie nudnego kujona, ale przynajmniej wyspanego – myślałam pędząc w stronę przystanku. Sprawnie wymijałam kolejnych przechodniów byleby być na miejscu jak najszybciej. Ledwo co zdążyłam dobiec na miejsce, gdy zza zakrętu wyjechała moja limuzynka. Zerknęłam szybko na wnętrze pojazdu, żeby ocenić ile jest tam ludzi. Akurat były godziny poranne, więc spodziewałam się szału ciał, a jednak – myliłam się. Było kilka wolnych miejsc siedzących.

Fantastycznie.

Gdy autobus się zatrzymał byłam pierwszą osobą, która do niego wskoczyła. Szybko się rozejrzałam czy gdzieś za mną nie weszła jakaś staruszka, ale nie. Los mi dziś wyjątkowo sprzyja. Usiadłam wygodnie na siedzeniu, uprzednio sprawdzając czy nikt tam nie nasikał. Dawno temu zdarzyło mi się na takim siedzeniu usiąść...

- Dzień dobry, pani Tove – usłyszałam tuż obok siebie. Odwróciłam głowę i mój wzrok zderzył się ze spojrzeniem mojego wykładowcy od anatomii. Jego oczy błyszczały, myślę że to przez ogólne dobre światło. Na jego ustach majaczył się ledwo dostrzegalny uśmiech.

- Dzień dobry, profesorze – również się uśmiechnęłam.

- Doktorze – powiedział mocnym głosem.

- Słucham?

- Jestem doktorem, nie profesorem – rzucił wciąż nie spuszczając ze mnie wzroku czym niesamowicie mnie speszył, poczułam jak robi mi się głupio i niezręczny grymas zagościł na mojej twarzy.

- Proszę wybaczyć – rzekłam i zaczęłam bawić się swoimi paznokciami nie chcąc zerkać na towarzysza. Gdy spuściłam głowę moje włosy automatycznie okalały twarz, dzięki temu prawie niezauważalnie mogłam zerkać na jego dłonie. Miał dużą rękę, a jego palce były wyjątkowo długie i szczupłe. Na nadgarstku miał zegarek na czarnym, skórzanym pasku z dużą, elegancką tarczą. Usłyszałam jak bierze głęboki wdech, więc szybko uniosłam głowę do góry i uciekłam wzrokiem na widok za szybą.

- Wyjątkowo ładna dziś pogoda. Wcale nie wskazuje na jesień, prawda? – nie byłam pewna czy mówi do mnie, więc odwróciłam głowę w jego stronę. Patrzył na mnie oczekując odpowiedzi.

- Tak, zdecydowanie. Cieszę się z tego bardzo. Lubię jak jesień jest taka ciepła właśnie – mówiłam lekko speszona, jednak nie chciałam tego po sobie poznać.

- Jedzie pani na uczelnię? – nagle zmienił temat, jakby pogoda była tylko pretekstem.

- Nie do końca, właśnie mam zajęcia sportowe.

- Wyjątkowo interesujące. Na co pani chodzi? – ciekawe czy pyta z ciekawości czy nie ma z kim rozmawiać i potrzebuje czyjejś uwagi.

- Zapisałam się na taniec. Będę zaczynać niemalże od początku, ale chyba warto – uśmiechnęłam się nieśmiało jednocześnie wzruszając ramionami.

Good Morning  || student storyWhere stories live. Discover now