[10] Polubiłem cię, a ty spieprzyłeś sprawę; ✔

1.6K 112 22
                                    

Kolejny wtorek 18.00
Perspektywa: Harry

Wstałem szybko na swoje nogi, rzuciłem tarczę obronną na Syriusza a sam atakowałem śmierciożerców, którzy zaczęli wycofywać się z walki, wiedząc z kim mają do czynienia. Kątem oka widziałem Blacka walczącego przeciwko trójce moich, lecz był bezpieczny dzięki mojej silnej tarczy, która nie przepuści nawet avady bądź czegokolwiek innego, nie żebym sprawdzał czy coś. Po jakimś czasie i ostatni śmierciożerca uciekł, więc powolnym krokiem wróciłem do Blacka, który ledwo trzymał się na swoich nogach. Ten spojrzał na mnie prosząco, lecz prychnąłem na jego zachowanie.

— Obroniłem Pokątną z pewnych względów, musiałem i obronić ciebie, bo inaczej sklep za tobą poszedłby się jarać. Pomogłem jedynie temu miejscu, a tobie nie mam zamiaru, pamiętaj staruszku, jesteśmy po dwóch innych stronach — powiedziałem, podnosząc brew.

Ominąłem go obojętnie, ale za to jest zwolennicy podbiegli do niego zmartwieni.

— Harry — Alastor zaczepił mnie.

Odwróciłem się w jego stronę, by ujrzeć obok niego Granger i Weasley'ów.

— Dzięki — dokończyła Granger i od razu odeszła.

— Dzisiaj nie będziesz spać, więc nabierz sił, cała noc będzie twoją siódmą misją — powiadomił mnie Moody, po czym odszedł od mnie.

— To było ekstra, Harry — powiedziała Ginny, stając na przeciwko mnie.

— Wiem — nie kryłem się z skromnością, niektóre fakty po prostu znam.

— Byłeś naprawdę świetny, wiedziałam, że dasz radę, ale akurat takich rzeczy się nie spodziewałam. Jesteś naprawdę w tym dobry — komplementowała mnie.

Spojrzałem stojących za nią bliźniaków, którzy na jej słowa powstrzymywali śmiech, lecz łzy o mało im nie wypływały z oczu. W końcu Fred nie wytrzymał, a za nim poległ George, śmiali się tak głośno, że Ginny nie wiedziała nawet o co chodzi.

— Wybacz siostrzyczko, ale twój obiekt zainteresowania ma już swojego narzeczonego — rzekł George, klepiąc ją po ramieniu.

Ta spojrzała na mnie z otwartą buzią, a jej oczy drastycznie się rozszerzyły.

— Nie ma obrączki — stwierdziła.

— Ależ ma — odparł Fred, a ja wystawiłem dłoń z pierścieniem.

— No pusta dłoń — powiedziała, przyglądając się mojej dłoni.

Wymieniłem zszokowane spojrzenia z Fredem, ale by nie pokazać iż coś nie gra, postanowiłem dalej grać.

— Musiałem ją zdjąć dla bezpieczeństwa, ale jestem przyzwyczajony, że ją noszę. Jest cholernie dużo warta, więc nie biorę jej byle popadnie — wytłumaczyłem się, lecz mój wzrok był totalnie zdezorientowany.

Rzucił na nią jakieś zaklęcie kameleona? Niemożliwe, bo ja i Fred ją widzimy. Może jest tylko widoczna dla naszych ludzi? Coraz więcej pytać, a mało odpowiedzi. Ciekawe czy czegoś jeszcze się dowiem o Tomie i jego pomysłach za nim wrócę do domu.

***

Była godzina dwudziesta pierwsza, a ja już padałem na twarz, więc zrobiłem jedyną słuszną rzecz, herbatę. Starannie dosypałem trzy małe łyżeczki do kubka, dlaczego aż trzy? Sam nie wiem, przy mniejszych czuję tylko gorzkość, a jestem zakochany w słodkich rzeczach, dlatego również i w Tomie.

— Polubiłem cię, a ty spieprzyłeś sprawę kretynie — usłyszałem donośny głos Syriusza.

Do kuchni wbiegł Syriusz, a za nim Remus, oparłem się o blat, popijając przy tym herbatę, obserwowałem jakże zawziętą ich kłótnie.

— Tylko by nie doszło do rękoczynów — mruknąłem pod nosem, gdy zobaczyłem jak dynamicznie się do siebie zbliżyli.

— O Harry... — rzekł Remus, zauważając mnie.

Zabrałem kolejny łyk herbaty, nie odzywając się w nich stronę, ale obserwowałem ich zdezorientowanie, które spowodowało to, że nie za bardzo wieli co teraz zrobić.

— Misja - przypomniał nagle sobie Syriusz. — Zakazany las będzie obładowany Śmierciożercami, są też plotki, że twój kochaś również tam będzie, lecz w to wątpię. Tym razem będzie cholernie ciemno, więc twoi ludzie nie będą wiedzieli kto jest kim, musisz na siebie uważać i takie tam.

— Za ile? — spytałem jedynie.

— Za dwadzieścia minut — odparł.

Wypiłem w ciszy herbatę do końca, i wyszedłem z kuchni, skierowałem się do swojego tymczasowego pokoju, i zacząłem przygotowywać się mentalnie do tego co zaraz się stanie, czyli zabiciu własnych w obronie własnej.

— Dobra Harry, zabiłeś już tylu ludzi, oni są tacy jak tamci, różnią się jedynie względem tym iż podążają za twoją ideą. Musisz kogoś zabić, by dostać wolność, jakby to ujął Black, dla wyższego dobra...

Spoglądałem uważnie na swoje odbicie w lustrze, które nagle zmieniło swoją posturę i zamiast siebie, ujrzałem Toma.

— Tom? — zapytałem, rozszerzając oczy.

Odbicie uśmiechnęło się szeroko, i spostrzegłem, że w jednej dłoni trzyma zapewne jakiś alkohol.

— Harry, twój dom ciągle na ciebie czeka — odezwało się odbicie.

— Wiem, Tom, wiem — powiedziałem, kładąc dłonie na twarz.

— Wiem, Tom, wiem — powiedziałem, kładąc dłonie na twarz

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.

devilish-btch

Devilish | Tomarry [ ZAKOŃCZONE ]Where stories live. Discover now