Game Fortyfour

271 33 1
                                    

Jungkook Pov

Głaszczę Taehyunga po plecach i czuję jak powoli oddaje się mojej pieszczocie, wtulając się we mnie jeszcze bardziej. Ale zawsze w pewnym momencie, gdy przejeżdżam palcami po jednym miejscu, momentalnie się spina. Cykl ten powtarza się za każdym razem. Nie daje mi to spokoju dlatego zapalam małą lampkę znajdująca się na komodzie.

Tae od razu orientuje się jaki mam zamiar, bardziej naciągając rękawy mojego przydużego swetra, którego ma na sobie, na dłonie i jeszcze bardziej przykrywa się kołdrą. Cokolwiek przede mną ukrywa, sprawia mu to ból przy najlżejszym dotyku.

''Taeś.'' Wypowiadam cicho jego imię tak jakbym się bał tego, iż mój podniesiony głos go wystraszy, wydaje się być nie tylko zalękniony. Blask w jego oczach który przed chwilą widziałem nabiera całkiem nowego znaczenia, tak samo jak  fakt, że zdecydował się przyjść do mojego pokoju. Może to nie tylko wyrzuty sumie związane z tamtym chłopakiem, ale również strach przed samym sobą, wiążący się z możliwością samookaleczenia się w wypadku, gdy go nie przypilnuję.

''Taehyungie pokaż mi swoje plecy.'' Tym razem mój głos jest bardziej stanowczy. Jedną z moich dłoni kładę na jego policzku i patrzę mu w oczy, by się nie wystraszył, w tym samym czasie druga dłoń chwyta za skraj swetra podnosząc jego rąbek do góry, by odkryć kawałek jego skóry. Ciało szatyna zaczyna drżeć, co jest raczej mniej związane z tym że mu zimno, a raczej spowodowane faktem, iż jednak coś przede mną ukrywa.

Na widok jego sparzonych gorącą wodą pleców, odczuwam w mojej klatce piersiowej straszne ukłucie. Pomimo że wpatruje się w zaczerwienienia, spostrzegam że Tae ucieka wzrokiem gdzieś w bok nie potrafiąc dłużej patrzeć mi w oczy, tak jakby się tego wstydził.

''Zrobiłeś to celowo? Sam się skrzywdziłeś?'' Pytam go delikatnym głosem, choć w sercu pragnę wykrzyczeć mu prosto w twarz, by już nigdy więcej tego nie robił. Nigdy nie miałem kontaktu z ludźmi którzy sami się okaleczają, nie wiem jak się zachować, wiedza że prawdopodobnie Taeś jest jednym z nich, sprawia że mam ochotę mocno nim potrząsnąć i wybić mu to z głowy. ''Dlaczego?'' Teraz to ja jestem tym który boi się mu spojrzeć w oczy, z tego samego powodu co on. Wstydzę się z powodu łez które tworzą się w kącikach moich oczu. Nie chce by widział jak płaczę.

''Nie zrobiłem tego specjalnie.'' Mamrocze po cichutku, wtula się w moją klatkę piersiową, a ręką chwyta moją koszule. ''Po prostu chciałem zmyć z siebie tą krew...'' Rozpacz rozbrzmiewa w jego głosie, tak jakby mentalnie nadal znajdywał się pod prysznicem i próbował ją z siebie zetrzeć, ale przecież...

''Krew?''

''Wiem że nie miałem na sobie krwi, nie jestem idiotą ale za każdym razem, gdy popatrzę na moje dłonie to widzę jak bardzo są one 'brudne'. To tak jakby były całe umazane i zakrwawione, ja ją nawet czuję, Kookie. Ten metaliczny posmak w powietrzu...''

Moja koszulka zaczyna przemakać od jego łez, czuję przez cienki skrawek białego materiału jego gorący oddech i marzę o tym bym mógł zrobić coś więcej niż go tylko przytulić. Chciałbym pomóc mu pozbyć się tych wszystkich zmartwień, lęku i poczucia winy, ale niestety nie mogę. To jego walka i jedyne co mogę zrobić to dać mu do zrozumienia że jestem tu z nim i go nie zostawię.

''Naprawdę tylko próbowałeś to zmyć?''

Przytakuje i przytula mnie jeszcze mocniej. ''Czy ja tracę rozum Kook? Może już kompletnie zwariowałem?''

''Wcale nie.'' Zatapiam moje palce w jego lśniących włosy i zaczynam głaskać go po głowie. ''Boisz się ale to w porządku. Czy to właśnie nie lęk czyni nas ludźmi?''

Nie odpowiada, ale z czasem czuję jak się uspokaja i zaczyna miarowo łapać powietrze. Jego uścisk dłoni na mojej koszulce rozluźnia się coraz to bardziej, aż w końcu jego ręka opada bezwładnie obok jego ciała. Przestaje drżeć, a łzy wysychają na policzkach. Jego oddech uspokaja się całkowicie, gdy w końcu zasypia.

Ja niestety nie zasypiam i to nie dlatego, że nie czuję zmęczenia. Moje myśli i zmartwienia nie pozwalają mi zasnąć.

Serce mówi jedno, a rozum drugie.

On nie powinien tutaj zemną być, nie powinienem się o niego martwić, a tym bardziej rozlewać łez z jego powodu. Jedynym argumentem dla którego jeszcze znajduje się przy życiu jest umowa którą zawarłem z bratem. Moim celem jest wydostanie się z tej gry, więc dlaczego zawsze tracę ten cel z oczu, kiedy jestem z nim? 

Virtual Reality  ᴷᴼᴼᴷᵀᴬᴱWhere stories live. Discover now