"Nic Ci się nie stało?"

29 0 0
                                    

Podróż minęła mi wyjątkowo dobrze, jeśli patrzymy przez pryzmat tego, że panicznie boję się latać samolotem. Rzeczywiście, przy starcie i lądowaniu miałam delikatny atak paniki, ale te ataki trwały razem może 30 minut,a poza nimi lot był spokojny i przyjemny.
Aktualnie stałam na lotnisku czekając, aż na taśmę wylecą moje walizki. Musiałam czekać na nie dobre 10 minut ale wreszcie na taśmie pojawiły się dwie duże, bordowe walizki z czaszkami na zamkach błyskawicznych.
Szybko wzięłam walizki. Na jedną nałożyłam mój plecak, który służył mi za bagaż podręczny i poszłam przed budynek lotniska czekać na kogoś, kto mnie zawiezie do mojego nowego domu. Co prawda, wiem gdzie będę mieszkać ale nie mam czym pojechać pod odpowiedni adres, gdyż mój samochód jest narazie w garażu w Seattle, a do słonecznej Kalifornii, a dokładnie Los Angeles, zostanie przemieszczony dopiero za około tydzień, nad czym bardzo ubolewam, ale nic na to nie mogę poradzić.

Gdy tak czekałam, zauważyłam bliską płaczu dziewczynę i chłopaka, który wcale na spokojnego nie wyglądał. Nic nie robiłam, tylko się im przyglądałam, dopóki chłopak nie zamachnął się na dziewczynę. Szybko do nich podbiegłam i nie myśląc całkowicie racjonalnie sprowadziłam go do parteru, po czym założyłam mu dźwignię, dzięki której policjanci mogą bezpiecznie prowadzić więźniów. Wierzcie lub nie ale z doświadczenia wiem jak bolesna potrafi być ta dźwignia, ponieważ przy mocniejszym chwycie ręka praktycznie wypada z barku.

dopiero, gdy sama podniosłam się do pionu, przy czym zmusiłam chłopaka do stanięcia na równe nogi, spojrzałam na dziewczynę

-Nic Ci się nie stało?- zapytałam z troską w głosie. Dziewczyna otarła oczy i powiedziała

- Na szczęście zjawiłaś się w odpowiednim momencie, więc nic- uśmiechnęła się szczerze. Również odwzajemniłam uśmiech. Chłopak, którego cały czas trzymałam w taki sposób, że nie mógł się wyprostować z bólu zaczął się wiercić i co pewien czas słyszałam syki z bólu, więc wzmocniłam chwyt i po krótkiej wiązance się uspokoił

-A jak masz na imię?- zapytała mnie dziewczyna

- Jestem Katherine, ale mów mi Kat lub Kitty. A ty?

- Nazywam się Iris. Iris White. Mieszkaz tu czy przyjechałaś na wakacje tylko?

-Właśnie dziś się wprowadzam do mojego brata do Los Angeles.- uśmiechnęłam sięszerzej

-Och? naprawdę?! to super! Ja też mieszkam w Los Angeles - dziewczyna już skakała wręcz z radości. Mimo że znałyśmy sie może od piętnastu minut bardzo ją polubiłam. Była radosna, beztroska i naturalnie piękna, a o takie dziewczyny ciężko było w Seattle.

Po kolejnych dziesięciu minutach naszej rozmowy postanowiłam puścić chłopaka pod groźbą, że jeśli choć jeszcze jeden raz spróbuje ją tknąć chociażby kwiatkiem to będzie miał ze mną do czynienia i wtedy to on te kwiatki wąchać będzie od spodu, po czym dalej pogrążyłam się w rozmowie z dziewczyną. Trwało to do momentu, aż ktoś nie położył mi reki na ramieniu. Powoli się odwróciłam, a wtedy ujrzałam...

🥕🌶️🍅🍇🥝🍏🍋🍌🍍🍊🍑🍎🍓🌰

Hejka
Mam nadzieję, że spodoba Wam się ten rozdzialik, bardzo się nad tym męczyłam ale uważam, że efekt końcowy jest całkiem niezły.

oczywiście miel widziane wszelkie sugestie i rady a propos mojej książki

Tutaj macie moje wyobrażenie Iris

Tutaj macie moje wyobrażenie Iris

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.

Do następnego
~ Karaska❤️

Bad Bad GirlWhere stories live. Discover now