9

739 46 7
                                    

NANETTE

Kolejny raz dotknęliśmy się dłońmi. Dwa razy. Dwa razy, po których nie chciałam uciekać na drugą stronę świata. Dwa razy, gdy czyjś dotyk był czymś przyjemnym i wyczekiwanym. Nie był chłodny czy niebezpieczny. Chciałam, żeby jego ręka mnie dotykała. Jego dotyk działał na mnie jak narkotyk. Pożądałam go. Potrzebowałam go.

- Dzięki, ale sobie poradzę. – Pochylony nade mną Mase nadal zbierał odłamki szkła, które niefortunnie pospadały na podłogę. Jeszcze tego mi brakowało, żebym zrobiła sensację na sali. Szybko zerknęłam do góry, patrząc jak starsza kobieta, rozmawiająca wcześniej z Masem, ocenia mnie i najpewniej moje kwalifikacje. Miałam strój pomocy kuchennej. Nie powinnam wychylać się poza drzwi kuchni. Musiała to zauważyć. Widziałam to w jej wzroku.

Wstałam, zebrawszy z podłogi ostatnie resztki szkła i mojej godności.

- Przepraszam, to przeze mnie – wyjaśniał Mase, próbując jakoś załagodzić sytuację. Miał taki miły i zatroskany wzrok, że prawie się uśmiechnęłam. Prawie, ponieważ w tym momencie nie było mi do śmiechu. – Pomogę ci to zanieść. Zobaczę, czy nie skaleczyłaś się szkłem.

Odetchnęłam, nie wiedząc, co ze sobą zrobić. Mase był taki miły i przystojny. Dlaczego musiałam spotkać go akurat tutaj?

- Mason, zostaw dziewczynę w spokoju i zajmij się swoimi obowiązkami – odezwała się kobieta, która jeszcze przed chwilą z nim rozmawiała. Skarciła mnie wzrokiem, przyprawiając o kilka dreszczy. Była jak postać fikcyjna – zbyt perfekcyjna, by istniała. Pokiwałam głową, zgadzając się z jej słowami. Mase nadal wpatrywał się w moją twarz, szukając w niej potwierdzenia. – Poppy czeka na ciebie na parkiecie. Idź do niej.

- Mamo – warknął, tym razem odwracając się w jej stronę. A więc to była jego matka. Nic dziwnego, że tak się na mnie patrzyła. Na pewno wyobrażała sobie, że łączą mnie z jej synem jakieś relacje, gdzie prawda była taka, że widziałam go dwa razy w życiu, podczas których trzymaliśmy ręce przy sobie. Chyba, że liczyć jego dotyk ręki. Jego cholernie uzależniający dotyk.

W tym samym momencie poprawiłam swoją tackę i szybko ruszyłam w stronę wejścia do kuchni. Wydawało się, jakby każdy w sali czekał na moje wyjście, albo przynajmniej na odezw z mojej strony. Ja jednak, nauczona przez życie, nie chciałam zadzierać z osobami, które miały władzę. Nie tym razem.

Gdy przekroczyłam próg kuchni, od razu rzuciłam tackę na zlewozmywak, zaczynając zdzierać z siebie fartuch, który był poplamiony od rozlanych trunków. Dopiero teraz poczułam, że pachniałam drogimi trunkami, które zostały strącone na podłogę. Rozlałam alkohol warty więcej niż moja miesięczna wypłata. Tego jeszcze brakowało, żebym straciła pracę. Przecież dopiero co zaczynałam. Nie miałam pieniędzy na życie. Jedynie jakieś oszczędności w postaci tysiąca dolarów, które były zachowane na czarną godzinę.

- Cholera, wyleją mnie – jęknęłam, zakrywając rękami twarz. Nawet ręce śmierdziały mi alkoholem. To był jakiś koszmar.

- Nett! – usłyszałam nawoływanie z daleka. – Nett, widziałem co się stało. Nic ci nie jest?

Bruce wbiegł przez drzwi dla personelu, jakby przynajmniej ktoś go gonił. Zatrzymał się przy mnie, w momencie, gdy odsłoniłam twarz. Miałam rozpalone policzki, a pot spływał mi po skroniach. Nie tak wyobrażałam sobie ten wieczór. Ukucnął przy moim boku. Czułam, że spogląda na mnie niepewnie, nie wiedząc, co zrobić.

- Wszystko okej – machnęłam ręką, próbując się zaśmiać, jednak jedyne co mi wyszło, to westchnięcie, które zwiastowało płacz. O nie, nie mogłam zacząć płakać. – Po prostu się przewróciłam.

- Po prostu się przewróciłaś? Podobno Mase potrącił cię na oczach wszystkich gości. – Bruce próbował dotknąć mojej twarzy, by sprawdzić obrażenia, jednak szybko ją odwróciłam. Przez łzy w oczach nie mogłam zobaczyć, czy zraniłam go tym gestem. Z drugiej strony powinien wiedzieć, że dotykanie mnie na twarzy nie było czymś, co pozwalałam mu robić. Ręce były bezpieczną strefą. Powinien dotknąć mnie za ręce. Zacisnęłam pięści, tym razem z poczucia chwilowej napaści gniewu.

- Zapatrzyłam się – stwierdziłam, próbując go bronić.

Tego jeszcze brakowało.

- Po prostu przyznaj, że to przez niego. Nie pierwszy raz próbuje namieszać w obsłudze tego klubu – powiedział zdeterminowany. – Pogadam z Jessiką, na pewno to zrozumie.

- Myślisz, że mnie przez to zwolnią? – zapytałam. – W końcu jestem tutaj nowa. Nie mam żadnego doświadczenia. Mogą robić ze mną, co tylko chcą.

- Nie mów tak. – Bruce złapał za jedną z moich pieści, rozluźniając ją. Od razu moje palce połączyły się z jego. Poczułam się odrobinę lepiej. Nie wiedziałam, czy to przez jego słowa, czy fakt, że zrobił coś, o co prosiłam go w myślach. Jego dłoń zawsze sprawiała, że czułam się bezpieczniej. – Poradzimy coś na to. Na razie nie wychylaj się, nie wychodź na salę.

- Yhm.

- Może Jessika miała rację, że Nowi nie powinni zajmować się kelnerką – spojrzał na mnie, uśmiechając się pod nosem. – Za dużo z nimi problemu.

- To nie jest śmieszne. – Popchnęłam go wolną ręką, sprawiając, że zachwiał się w swojej pozycji. Chociaż na chwilę się rozluźniłam. Bruce zawsze wiedział, co powiedzieć. – Jessika się wkurzy. Na pewno już rozmawia z dziewczynami na sali i zbiera różne wersje wydarzeń.

- Nie przejmuj się. Na pewno wszystko będzie dobrze – odparł. – Dopilnuje tego.

Bruce zaczął pocierać kciukiem dłoń zamkniętą pod jego uściskiem. Przymknęłam oczy, czując, jak powoli odjeżdżałam do krainy zapomnienia. Gdy otworzyłam oczy, zauważyłam, jak intensywnie Bruce wpatrywał się w moją twarz. Dopiero po sekundzie zrozumiałam, co robiłam. Moja twarz zbliżała się do jego. Powoli, jednak zdecydowanie.

- Bruce – wyszeptałam, milimetr przy jego ustach. Nie rozumiałam, co mną kierowało. Byłam roztrzęsiona, co na pewno dało się wyczuć w moich ruchach.

Gdy moje usta spoczęły na ustach Bruce'a, wiedziałam, że od tego momentu wszystko będzie inne. Na razie się tym nie martwiłam. Jego uścisk się umocnił. Ukucnął na kolanach, by złapać równowagę. Nie spodziewał się tego. Wiedziałam, że w tym momencie byłam samolubna, całując go. Ale jego usta były takie ciepłe i takie inne od wszystkich innych ust, które wcześniej mnie dotykały, że poszłam za tym. W dodatku ufałam Bruce'owi. Dotknęłam jego ramienia wolną ręką, pogłębiając pocałunek. Smakował miętówką i czymś, co nazwałabym jego własnym smakiem. Podobało mi się to. Ugryzłam jego dolną wargę, oddalając się na kilka milimetrów od jego twarzy. Westchnęłam z rozkoszy, puszczając wargę z pomiędzy zębów. Jego usta nie były przerażające jak reszta jego ciała.

Gdy oboje zrozumieliśmy, co właśnie zrobiłam, uśmiechnęliśmy się do siebie, łącząc się w jeszcze jednym krótkim pocałunku.

- Usta to nowa bezpieczna strefa. Zrozumiano. – Bruce odsunął się z mało zrozumianym przeze mnie uśmieszkiem. Po chwili wstał, poprawiając swoje ubrania. Nadal miał podpuchnięte wargi. To całkiem fajny i nowy widok.

Nie wiedziałam tylko, co zrobić z faktem, że gdy moje usta i usta Bruce'a się spotkały, pomyślałam o Masie i o tym, jak smakował.

Zaufaj mi Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz