Wyjątkowo Lilii nie przeszkadzała dzisiaj obecność Marinette, bo jedyne co się dla niej liczyło to fakt, że Félix Agreste trzyma ją za rękę.

A zdradzając Wam pewien sekret, powiem, że teraz, gdy szli w stronę kawiarni, wciąż mieli splecione dłonie.

— Dobrze jeździsz na łyżwach. — zauważył chłopak, zerkając na swoją towarzyszkę. Dostrzegł na jej twarzy rumieńce, jednak nie był pewny czy są one wywołane tym co powiedział, czy może zimnym powietrzem bo w końcu trwała zima.

— Ty również. — odpowiedziała, mimowolnie posyłając mu uśmiech.

A Félix mimowolnie go odwzajemnił.

— Nie wierzę. — usłyszał zdziwiony głos nastolatki. Posłał jej pytające spojrzenie. — Ty umiesz się uśmiechać.

Kiedy to powiedziała, chłopak od razu wrócił do swojej poważnej miny, odwracając od niej wzrok. Lila już nic więcej nie powiedziała, również patrząc z powrotem przed siebie, a uśmiech nie schodził z jej ust.

Teraz siedzieli już w kawiarni, zajmując stolik przy oknie, z którego dobrze było widać kręcących się obok przechodniów, wyraźnie zmarznietych.

Śnieg zaczął pruszyć, a dwójce przyjaciół miło się na niego patrzyło z wnętrza ciepłego lokalu przy kubku gorącego, słodkiego napoju. 

Na dworze powoli zaczęło się ściemniać. Dwójka nastolatków, wpatrzona w obraz za oknem niespodziewanie dostrzegła Chloe wraz z Sabriną, idące chodnikiem po drugiej stronie ulicy.

Chloe wyraźnie była z czegoś niezadowolona, mówiąc coś do Sabriny i gestykulując przy tym rękami jakby odganiała od siebie pszczoły.

Jej rudowłosa przyjaciółka, tak jak miała w zwyczaju, szła za nią posłusznie ze skruszoną miną.

Nagle w kawiarni dało się słyszeć śmiech Lilii i Félixa, kiedy zobaczyli jak Chloe nieświadomie wchodzi na jedną z zamrożonych kałuż i wywraca się, lądując głową w śniegu.

Oboje od razu na siebie spojrzeli. Lila – zaskoczona, że Félix potrafi się również śmiać; Félix – zaskoczony, że śmiech Lilii może być taki piękny, mimo iż już wcześniej go słyszał w nieco innym wydaniu.

Od razu spuścili głowy, czując jak się zawstydzają. Dla Félixa było to coś nowego. Nikt nigdy nie sprawił, że się zawstydził.

Jego uśmiech również był rzadkością, gdyż chłopak był wychowywany przez dwójkę poważnych rodziców, niczym jego wujek, Gabriel. To wszystko sprawiło, że sam taki był. Poważny.

Adrien nawet nie wiedział jak kuzyn zazdrościł mu przez te wszystkie lata tego, jaka była dla niego Emilie – jego mama.

Jednak, gdy kobieta przedwcześnie zmarła, Adrien również został tylko z poważnym ojcem u boku. Mimo to, wciąż potrafił się uśmiechać, czy śmiać. Potrafił być szczęśliwy nawet, kiedy ojciec trzymał go na siłę w domu.

Félix tego nie potrafił. Nikt nie nauczył go jak być szczęśliwym.

A mimo to, teraz gdy siedział z Lilą w zwykłej kawiarni, wydawało mu się, że czuje szczęście. Chociaż może niekoniecznie było to po nim widać.

Nagle w swojej kieszeni Félix poczuł jak wibruje mu telefon, dając mu znać tym samym, że Adrien napisał mu wiadomość.

Blondyn czekał na niego niedaleko domu, nie chcąc wracać do niego samemu, by nie mieć kłopotów za pozostawienie kuzyna samego.

— Muszę już wracać... — mruknął po odczytaniu wiadomości, podnosząc swój wzrok na dziewczynę, siedzącą na przeciwko niego.

Ta tylko skinęła głową, podnosząc się z miejsca. Już po chwili wyszli z budynku na świeże i mroźne powietrze, a ich ciała od razu opatulił chłód.

— Wybacz, że nie mogę cię odprowadzić, Adrien na mnie czeka i... — jednak nie dane mu było skończyć bo Lila położyła swój palec na jego ustach.

— Nie tłumacz się i lepiej do niego leć zanim zamarznie i będziesz miał kłopoty. — oznajmiła mu z uśmiechem, zabierając swoją dłoń od twarzy chłopaka i wahając się przez chwilę, w końcu złożyła krótki pocałunek na jego policzku.

Następnie odwróciła się na pięcie i zaczęła iść w kierunku swojego domu, a Félix zdziwiony stał jeszcze przez chwilę w miejscu, trzymając się za policzek, który chwilę wcześniej miał bliski kontakt z ustami szatynki.

— Ile... Można... Na... Ciebie... Czekać... — przywitał go Adrien, szczękając zębami po każdym wypowiedzianym słowie.

— Wybacz, chciałem dłużej. Chodźmy już. — odgryzł mu się kuzyn i nie czekając na niższego, ruszył w kierunku domu Adriena.

A ten, zapewne gdyby nie był cały zmarznięty, ulepiłby teraz śnieżkę i trafił Félixa prosto w jego wredną twarz.

— No w końcu jesteście, dlaczego tak późno? — gdy tylko weszli do środka, ojciec Adriena przywitał ich tymi słowami.

— Przepraszam wujku, to moja wina. Chciałem odprowadzić koleżankę i nieco się zgubiłem. — zaczął tłumaczyć Félix, nie przewidując, że w ten sposób i tak przez przypadek wsypał Adriena.

— Adrienie, dlaczego zostawiłeś kuzyna samego? Przecież wiesz, że nie zna dobrze okolicy. — zimne spojrzenie Gabriela utkwiło teraz w jego synie.

— Ja...

— To nie jego wina. Poprosiłem go by mnie zostawił, byłem pewny, że sobie poradzę. To się więcej nie powtórzy, wujku.

Wbrew pozorom, ojciec Adriena odpuścił sobie dalsze wykłady na temat ich późnego powrotu do domu i zostawił ich samych.

Zielonooki wiedział, że to tylko i wyłącznie zasługa Félixa.

Effronté Mais Classe | [𝓛𝓲𝓵𝓪&𝓕𝓮𝓵𝓲𝔁] Where stories live. Discover now