Rozdział I

4 0 0
                                    

Nad Wioską Liścia dzień wstał upalny, bezchmurny i do tego bezwietrzny, co sprawiło że powietrze wokół było ciężkie i suche. Z pewnością nie był to dobry dzień do spacerów po świeżym powietrzu, ale do pracy w biurze również średnio się nadawał.

Piąta siedziała w swoim gabinecie, próbując skupić się na jednej z wielu stert papierów które zajmowały jej biurko. Pomimo godziny jedenastej było już tak gorąco że pot spływał jej po plecach i między piersiami strumieniami, sprawiając że tym bardziej miała ochotę się napić. Nie pomagało nawet otwarte okno ani wentylator ustawiony zaraz przy przywódczyni wioski.

Po kilku minutach uporczywego wpatrywania się w któryś z kolei raport z misji odchyliła się z westchnieniem na krześle. Walić to, w taką pogodę nie da się funkcjonować. Z błyskiem w oku sięgnęła do skrytki, skrzętnie pilnowanej przed wzrokiem Shizune która od razu zrobiłaby z nią porządek. Mała seteczka na pewno nie zaszkodzi a z pewnością rozluźni jej ciało, no i poprawi jej się humor.

W tym jednak momencie do drzwi ktoś zapukał a Tsunade burknęła pod nosem kilka przekleństw.

- Wejść! – oświadczyła władczym tonem, mając w planach wywalić petenta jak najszybciej z powrotem za drzwi.

Za drzwiami stał kapitan ANBU, wciąż w swojej masce. Skłonił jej się jedynie i cicho wszedł do pomieszczenia.

- Znaleźliśmy kolejne ciała w części północnej miasta – powiedział tylko, a kobieta jak na zawołanie zapomniała o upale i o butelce schowanej w skrytce.

Wstała i bez słowa ruszyła w stronę wyjścia.

- Zaprowadź mnie tam. Shizune! – ostatnie słowo krzyknęła głośniej w głąb korytarza którym szli szybkim krokiem. Za chwilę z jednej z odnóg wypadła wspomniana kobieta, gotowa na rozkazy swojej szefowej.

- Idź do Kakashiego i powiedz mu że czekam na niego w północnej dzielnicy Konohy – Shizune widząc minę Piątej jedynie kiwnęła głową i szybko odbiegła szukać kopiującego shinobi.

Po piętnastu minutach szybkiego biegu znaleźli się na miejscu. Nie trzeba było być bardzo spostrzegawczym żeby zauważyć, że coś złego zadziało się w okolicy. Pomimo że cała sprawa szybko została wyciszona a osoba która znalazła zwłoki zmuszona przez ANBU do milczenia, sama obecność specjalnych jednostek w okolicy sprawiała że mieszkańcy czuli się nerwowo. Niepokój wisiał w powietrzu pomimo wesoło ćwierkających ptaków.

Kapitan poprowadził Hokage pomiędzy wąskimi uliczkami wypełnionymi barami i restauracjami aż w końcu weszli do tej części miasta, która stała opustoszała i czekała na rozbiórkę. Mimo bezchmurnego nieba czuć było nieme zagrożenie, a wnętrza budynków wydawały się bardziej mroczne i zimne niż normalnie powinny w ciągu dnia.

Zdecydowanie jej się to nie podobało i postanowiła jak najbardziej przyspieszyć wyburzenie tej części Konohy. Szczególnie że jak widać nie sprzyjała ona szczęściu mieszkańców.

Kiedy zbliżyli się do miejsca morderstwa, drużyna ANBU dyskretnie patrolujących okolicę rozstąpiła się pozwalając im przejść. Kapitan wprowadził ją do jednego z walących się parterowych budynków bez drzwi i okien który stał nieco na uboczu, tuż na granicy z lasem otaczającym ten fragment miasta. W nozdrza uderzył ją silny zapach stęchlizny i zgniłego ludzkiego mięsa. Fetor był tak okropny że pomimo swojego doświadczenia medycznego musiała zasłonić sobie nos, bo ledwo mogła go wytrzymać. Po kapitanie ANBU nic nie było widać, zapewne dzięki jego masce – jedynie na gołych ramionach pojawiła mu się gęsia skórka, która wskazywała że również czuł odór.

- Moi ludzie patrolują budynek dookoła. Proszę wybaczyć Pani Tsunade, ale nie byli w stanie wytrzymać w środku.

W zupełności ich rozumiem, sama mam ochotę stąd uciec, westchnęła w duchu kobieta.

Chaos wilczego sercaWhere stories live. Discover now