8 - Zrób, żeby padało

6 0 0
                                    

- Nie myślisz, że przesadzamy? - zauważyli <Lava>.
- Gdy znajdujesz wreszcie sens życia, nie ma miejsca na umiar - odparła Drama. 

Oddechy mieszkańców miasteczka powoli wypierały kwaśną atmosferę, dodatkowo żywiąc odrodzone drzewa. Po wielkiej klęsce żywiołowej rynek wracał do życia...

Jednak po niedługim czasie znów zwinięto interesy, tym razem nie z powodu chmur chemicznych, lecz przez ciemnowłosą nastolatkę i jej bliżej niezidentyfikowanych pomocników prowadzących monopol. Sprzedawanie mikstur stało się tak proste, że Drama zdjęła spinkę do włosów i założyła grzywę, aby nie męczyć oczu widzeniem głębi. <Lava> warzyli kolejne partie soku, czarodziejka Vita zapewniała dostawę materiałów, a gdy było to potrzebne, odstraszała złodziei kwaśnym deszczem(rozpuszczone buty dają -3 do skradania).

Dzięki wyznaczaniu metaforycznie kosmicznych cen hurtowych wkrótce było ich stać na zbudowanie fabryki soku z gumijagód. Wynajęto pracowników i trójka bohaterów(?) nie musiała już przejmować się pracą. Część złotych monet zatrzymywali dla siebie, lecz znaczną większość wywozili na pobliską polanę i zakopywali w ziemi. Życie w miasteczku szybko stało się uzależnione od najnowszej gałęzi przemysłu.

* * *

- No dobra, teraz przesadziliśmy.

Począwszy od małego straganu do wielkiego interesu, przedsięwzięcie zajęło... ledwo sześć dni. Czas płynie rzeczywiście wolno, gdy akcja jest zasłonięta przez trzy gwiazdki.

Przed drzwiami chaty dla najzamożniejszych mieszkańców, która niedawno zmieniła właściciela, stał blady mężczyzna z czymś przypominającym teczkę, ale z bardziej prymitywnych materiałów.

Wspomnienia wracają. Odezwał się pierwszy.

- Panna...
- Torment.
Facet wyglądał, jakby powstrzymywał się od śmiechu, zaskoczenia i strachu jednocześnie.
- Czego tu? - odparła Torment.
- Na pewno panna wie... -
- Do rzeczy - nie chciała słuchać tych samych słów po raz drugi.
- Czerwopijski Urząd Antymonopo-

Dziewczyna z hukiem zamknęła drzwi i popędziła w stronę... jak najdalej od nich.

- Kto to był? - zapytali <Lava>.
- Konsekwencje!

Kilka sekund później nasi self-insert podskoczyli w fotelu, gdy mężczyzna jednym pchnięciem wyważył drzwi. 

Drama oczywiście była przygotowana na ewentualny atak. Pociągnęła za linę przywiązaną do kominka i ciężki fortepian(nie mój pomysł) spadł z hukiem na faceta.

- Ale ty wiesz że to nie działa na czerwopijców? - zauważyła Vita, stojąca w kącie pokoju z pokerową miną.

I faktycznie, bez większego trudu wygrzebał się spod gruzu, zmienił się w nietoperza("Oni też tak potrafią", dodałaby czarnodziejka) i poleciał za uciekinierką na piętro chaty.

Gdy po chwili oboje siłowali się o życie, ich uwagę przykuł widok za oknem. Czerwopijca wskazał na tłum na ulicy, rozświetlający ją światłem płonących wideł.
- Skoro ja pani nie mogę powstrzymać, to oni mogą - rzekł i wyleciał przez okno.
<Lava> wbiegli do pokoju, a Vita weszła spokojnie.

- Masz na to jakiś magiczny kamień? - zapytała Drama.
- Na przykład taki na latanie?
- Może być!
- To nie mam.

Cóż za ujmujący zwrot zdarzeń. Od konkluzji tej niebezpiecznej sytuacji dzielą nas momenty. Byłoby szkoda, gdyby ktoś zdecydował


Average Nights, ale to niedokańczalny kał-pokazWhere stories live. Discover now