35. Okres przejściowy

Start from the beginning
                                    

*

W piątek przyjechałem do Poznania wczesnym popołudniem na spotkanie umówione w trakcie tygodnia. Po wszystkim nie byłem z siebie zadowolony, chociaż wydawało mi się, że na rozmowie wypadłem dobrze. Miewałem już przecież takie rozmowy kwalifikacyjne, które ostatecznie nie skutkowały znalezieniem pracy.

Jako że umówiłem się z Hanką na wieczór, uprzedziłem Emila, że zatrzymam się u niego. Misiek na weekend zjeżdżał do Wronek, dlatego postanowiłem przynajmniej na jedną noc zająć jego pokój. W mieszkaniu na Wojskowej stawiłem się krótko po siedemnastej. Od progu przywitał mnie Szarlej, z goryczą pomyślałem, że tylko pies ucieszył się na mój widok. Szarlej narobił hałasu, nie chciał mnie przepuścić, dopiero po chwili stanąłem w drzwiach salonu, gdzie zastałem Joannę i Emila.

– Gdzie macie Agnieszkę? – zapytałem zaciekawiony, bo nie usłyszałem żadnych odgłosów z jej pokoju.

– Moja mama zabrała ją na weekend – wyjaśniła Joanna. Zrobiło mi się strasznie głupio, byłem skłonny wycofać się i wyjść z mieszkania. Pewnie chcieli odpocząć po wydarzeniach ostatnich tygodni, ale jak na złość zjawiłem się ja i przerwałem ich spokój. – Napijesz się czegoś? – zaproponowała w następnej chwili Joanna, wstając z kanapy.

– Nie, no co ty, nie ma takiej potrzeby – zaprotestowałem słabo, ale nie dała się przekonać.

– Blado wyglądasz – rzuciła, mijając mnie. – Na pewno jesteś głodny – stwierdziła.

Zerknąłem na Emila, naiwnie szukając u niego wsparcia, ale on tylko lekko się uśmiechnął i wzruszył ramionami, sugerując mi, że sam w takiej sytuacji był bezradny. Nie pozostawało mi nic innego, jak tylko poczekać na obiad. Przerzuciłem marynarkę na oparcie fotela stojącego najbliżej wejścia i się rozsiadłem, opierając ciężko głowę. Dopiero wtedy zdałem sobie sprawę, jak bardzo irytuje mnie koszula zapięta na ostatni guzik, który też natychmiast odpiąłem.

– Rzeczywiście wyglądasz trochę blado – zauważył Emil, nawet usłyszałem w jego głosie troskę. – Jak ci idzie szukanie pracy?

– Nie chcę o tym rozmawiać – powiedziałem słabym głosem. – Wrócimy do tego później – zaproponowałem od razu, bo nie chciałem, aby Emil uznał, że chcę go spławić. Po prostu w tamtej chwili nie miałem siły poruszać tego tematu.

– W zasadzie dobrze, że cię widzę – napomknął w następnej chwili. Wiedziałem, że te słowa, wypowiedziane z jego ust wcale nie oznaczały niczego dobrego. Wyprostowałem się na fotelu i posłusznie skinąłem głową, pozwalając mu mówić. – Chciałem ci przypomnieć o mieszkaniu w Warszawie.

– Rozmawiałem z właścicielem, ma je wynająć od października nowym lokatorom – odpowiedziałem zgodnie z prawdą. Już od pewnego czasu nosiłem się z zamiarem zabrania reszty moich rzeczy. Kiedy zawitałem tam ostatnim razem w sierpniu, w ogóle nie przeszło mi przez myśl, żeby je spakować i przywieźć. – Niewiele moich gratów tam zostało, jeśli to masz na myśli.

– Rozumiem, że nie zostawiłeś tam byłej narzeczonej? – zapytał kąśliwie. O ile starałem się nie reagować na żadne głupie zaczepki Emila, tak ta była bardzo uszczypliwa. Nie pozwoliłbym Oli zatrzymać się w tym mieszkaniu na dłużej, gdyby rzeczywiście tego nie potrzebowała. Powiedziała, że to wyjątkowa sytuacja i obiecała się wyprowadzić, jak tylko coś znajdzie i tej obietnicy dotrzymała.

– Ola przeniosła się do ojca jej dziecka, z tego, co wiem – odparłem. Wzruszyłem ramionami, Ola nie podzieliła się żadnymi szczegółami, byłem pewien tylko tego, że mieszkanie stało puste. – Satysfakcjonuje cię taka odpowiedź?

Różowa koszula [Zakończone]Where stories live. Discover now