35. Okres przejściowy

384 39 8
                                    

Konrad


Późnym popołudniem do pokoju, w którym pracowałem, wpadało ciepłe, wrześniowe słońce. Już niedługo o tej porze dnia to pomieszczenie będą mogły oświetlić jedynie żarówki, ale nie przypuszczałem, abym doczekał tego momentu. Kiedy tak obserwowałem, jak na ścianę padają poszczególne cienie, wpadł Kajetan.

– Właśnie wychodzę, zabierasz się ze mną?

– Przespaceruję się – odparłem. Już się wycofywał, ale zdecydował wejść do środka. Skrzyżował ręce na piersi i milczał dłuższy moment.

– Na pewno nie chcesz zostać w Toruniu na dłużej?

Kajetan nie chciał mnie do niczego przekonywać, w jego głosie usłyszałem jedynie zaciekawienie, jednak słysząc to pytanie, odruchowo zmarszczyłem czoło. Poruszył ten temat niespodziewanie. Owszem, rozmawiałem już z nim, oznajmiając, że zamierzam przenieść się na stałe do Poznania, wtedy jednak Kajetan nie wyglądał na specjalnie zaskoczonego. Ucieszył się nawet, że chciałem wziąć życie we własne ręce. Przypuszczałem, że przeszliśmy z tym do porządku dziennego.

Uśmiechnąłem się pod nosem. Wcześniej się nad tym nie zastanawiałem. Czy nie chciałbym zostać w Toruniu? Z jednej strony tak. Zdążyłem na tyle polubić miasto, że na pewno za nim zatęsknię. Nie zapomnę też, że Kajetan przygarnął mnie pod swoje skrzydła, kiedy zacząłem tracić wiarę w siebie. Dopiero niedawno uświadomiłem sobie, że po tym, jak Małecki wyrzucił mnie z pracy i utknąłem w niekończącym się marazmie, byłem skłonny rzucić architekturę w cholerę. Nikomu oczywiście bym się nie przyznał, nie mogłem przecież pokazać swojej słabości, nikt nie mógł zauważyć, że sam pogubiłem się we własnym życiu.

– Jeśli nikt nie będzie mnie chciał, to będę zmuszony zostać na zawsze – odpowiedziałem nieco żartobliwym tonem, zerkając na Kajetana spode łba. On natomiast popatrzył na mnie z lekkim pobłażaniem.

– Konrad, pytałem o pracę, a nie o dziewczynę – zaśmiał się. Rzuciłem mu tylko kostyczne spojrzenie, kręcąc głową z dezaprobatą. – Chyba nie wątpisz, w swoje umiejętności, co?

Nie, nie wątpiłem, ale całkiem niedawno nauczyłem się też czegoś nowego. Czegoś, przez co nie podchodziłem do życia bezkrytycznie – pokory.

– Pozwól, że porozmawiamy o tym, kiedy uwolnię się od natrętnego kuzyna, dobrze?

Wcale nie chciałem zabrzmieć aż tak poważnie. Kajetan zauważył, że nie czułem się dostatecznie pewny siebie, westchnął przeciągle, ale wcale nie zamierzał kończyć rozmowy.

– Więc co z Hanią? – rzucił już znacznie weselszym tonem. O ile zniósłbym pogawędkę na temat kariery zawodowej, tak ostatnią rzeczą, o której chętnie bym porozmawiał, było moje życie uczuciowe.

– Więc o to chodziło, tak? – żachnąłem się. Mogłem się domyślić, że Kajetan zechce nawiązać do tematu Hanki. Wyszczerzył się, widocznie bardzo go to interesowało. – A co ma być z Hanką? W porządku.

Wzruszyłem ramionami, a on zaśmiał się w głos. Jakoś mnie to nie dziwiło, na jego miejscu zareagowałbym dokładnie tak samo. Z jego perspektywy moja relacja z Hanką musiała wyglądać dość zabawnie. Chyba uważał, że ja staram się za bardzo, a to ona trzyma mnie na dystans. W pewnym sensie mogłem zgodzić się z Kajetanem.

– Opowiesz mi o niej, kiedy wreszcie uwolnisz się od natrętnego kuzyna?

Puściłem to mimo uszu. Nie pozostawało mi nic innego, jak tylko skinąć głową i liczyć, że Kajetan wreszcie się odczepi.

Różowa koszula [Zakończone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz