35. Okres przejściowy

Začať od začiatku
                                    

– Zaraz, a ty nie chciałeś jechać do domu? – rzuciłem lekko, biorąc kolejny łyk kawy.

– Widzę, że nie tylko, jeśli chodzi o pracę, utknąłeś w okresie przejściowym – pozwolił sobie zauważyć, z czym akurat nie mogłem się nie zgodzić. – Nie spieprz tego – usłyszałem jeszcze polecenie Kajetana. Wydawał się poważniejszy niż chwilę temu. Na odchodne rzucił jeszcze: – I mówię tu o obu sprawach.

Tyle tylko, że znalezienie pracy wydawało się odrobinę łatwiejsze. Oczywiście, to nie była bułka z masłem, wiedziałem, że będzie to wymagało ode mnie zaciśnięcia pięści i konkretnego działania. Mimo to wierzyłem, że starczy mi determinacji i sił, aby wszystko ułożyło się po mojej myśli.

Budowanie relacji z Hanką było czymś zupełnie innym, powiedziałbym nawet, że dla mnie całkowicie nowym. Już dawno jako główny cel postawiłem sobie uporządkowanie swojego życia, jednak dopiero od niedawna czułem, że robię to we właściwy sposób. Dlatego też nie chciałem dawać Hance fałszywej nadziei, zanim ponownie zaczniemy sobie wzajemnie mieszać w głowach. Rzeczywistość jednak była zupełnie inna – kiedy ją widziałem, nie potrafiłem racjonalnie myśleć. Chciałem być z nią tak po prostu, nic innego wtedy się dla mnie nie liczyło.

Kiedy już dopiłem kawę, niewiele myśląc, wyciągnąłem z kieszeni telefon i wybrałem numer Hanki. Nie wiedziałem, co jej powiem, chciałem tylko usłyszeć jej głos. Odetchnąłem z ulgą, kiedy wreszcie odebrała po kilku sygnałach. Ostatnio rozmawialiśmy ze sobą w niedzielny wieczór, gdy dwa dni temu odwiedziłem ją w Kiekrzu. Nie byłem zadowolony, że musiałem ją zostawić – w czasie rozmowy z rodzicami trzymała się dzielnie, ale kiedy zostaliśmy sami, Hanka zaczęła sobie uświadamiać, że spotkanie z Cezarym mogło nie wyglądać tak spokojnie.

– Konrad? – Musiała się trochę zdziwić, że do niej dzwonię. – Co się stało?

– Chciałem podziękować za babeczki, wczoraj wszystkim w pracy bardzo smakowały. – Hanka zaśmiała się, wyobraziłem sobie jej uśmiechniętą twarz, to wystarczyło, aby poprawił mi się humor. Od razu zacząłem liczyć, ile czasu zajęłaby mi podróż z Torunia do Kiekrza, bo byłem gotów wsiąść w samochód i do niej pojechać.

– Tak szczerze – powiedziała nieco niepewnie – nie sądziłam, że jeszcze się kiedykolwiek do mnie odezwiesz po tym, jak mój ojciec zrobił w niedzielę awanturę.

Tym razem to ja się zaśmiałem. Może to nie było najmilsze wspomnienie tamtego wieczoru, ale rozbawiło mnie, że Hanka mogła tak w ogóle pomyśleć. Wroński wściekł się i chociaż było to dla mnie zupełnie zrozumiałe, bo na jego miejscu też pewnie puściłyby mi nerwy, to ja stanąłem po stronie jego córki. Zresztą, kiedy odjeżdżałem, przeprosił mnie za swój wybuch, więc tym bardziej teoria Hanki wydawała mi się zabawna.

– Gdybym był twoim ojcem, zrobiłbym dokładnie to samo – odparłem całkiem szczerze. – Myślę, że jeszcze znajdę chwilę, aby sprać ci tyłek za to, co zrobiłaś w niedzielę. Musiałem stanąć w twojej obronie, żeby móc samemu wymierzyć ci karę.

– Och, Konrad – westchnęła przeciągle – jak zawsze egoista.

– To tylko jedna z moich dobrych stron – zauważyłem. – Chyba sama rozumiesz, że nie możesz odmówić mi spotkania – powiedziałem, starając się, aby mój głos brzmiał przekonująco. Moja pewność siebie szybowała w dół z każdą sekundą. Proponując Hance spotkanie, wcale nie czułem się na swoje dwadzieścia sześć lat, nagle miałem całe dziesięć mniej i byłem nastolatkiem przed pierwszą w życiu randką.

– Jasne, bardzo chętnie, spotkajmy się – odpowiedziała, a ja poczułem w tamtej chwili ogromną ulgę.

Wyglądało na to, że umówiłem się z Hanką na randkę.

Różowa koszula [Zakończone]Where stories live. Discover now