Od dziesięciu minut czekałam wraz z moją nową koleżanką na schodach przed szkołą. Obie wypatrywałyśmy czarnego chevroleta, którym miał przyjechać jej, starszy o rok, brat.

- Przepraszam, że pytam, ale jesteś Gotką? - zapytała dziewczyna, a kiedy zrobiłam zaskoczoną minę, spojrzała wymownie na moje czarne ubrania.

- Nie, mam żałobę, mój tata zmarł dwa miesiące temu. - Wbiłam wzrok w czarne trampki.

- Och! Przepraszam, mówię czasem za dużo - powiedziała zawstydzona.

- Nie szkodzi, to nie tajemnica, ale jednak nie lubię o tym mówić.

- Alex! - krzyknął ktoś za mną. - Miałaś czekać na parkingu.

      Odwróciłam się i zobaczyłam za sobą wysokiego blondyna. Wystarczyło jedno spojrzenie w jego błękitne oczy i już miało się niepodważalny dowód, że był on bratem dziewczyny.

- Ojej, przepraszam, zazwyczaj spóźniasz się dwadzieścia minut, nie tylko piętnaście - warknęła. - Bonnie, to właśnie mój brat Niall.

      Uśmiechnął się i podał mi rękę.

- Musiałem coś załatwić w szkole - odwarknął siostrze i zwrócił się do mnie. - Bonnie, podrzucić cię do domu?

- Nie, dziękuję, muszę najpierw skoczyć do sklepu. - Wymusiłam uśmiech.

- Do sklepu też możemy cię podrzucić -  zaproponowała.

- Dzięki, to tylko kilka metrów stąd.  Do zobaczenia. - Uśmiechnęłam się, a kiedy mnie pożegnali, ruszyłam w stronę furtki.

       Zajęłam się rozplątywaniem zawiniętych wokół telefonu słuchawek, przez co przestraszona podskoczyłam na dźwięk własnego imienia. Podniosłam wzrok, choć i bez tego wiedziałam, że wyszło ono z ust Liama. Wpatrywałam się przez chwilę w oczy blondyna nie wiedząc, co robić, po czym zrobiłam krok do przodu, próbując go wyminąć. Nie po to męczyłam się bez niego dwa miesiące, by teraz znów pakował się z buciorami w moje życie.

- Poczekaj, Bonnie! - Próbował złapać mnie za ramiona, ale odsunęłam się od niego, kiedy tylko mnie dotknął. - Chciałem tylko pogadać.

- To pogadaj sobie z kimś innym, bo ja nie mam ochoty. - Ponownie spróbowałam przejść obok niego, lecz znów zagrodził mi drogę. - Puść mnie z łaski swojej - powiedziałam przymykając oczy, jakby to w jakiś sposób miało mi pomóc zapanować nad nerwami.

- Chciałem cię tylko zaprosić na urodziny.

       Przez chwilę wpatrywałam się w niego z niedowierzaniem po czym wykrzywiłam usta w ironicznym uśmiechu, który jednak szybko spełzł z mojej twarzy.

- Czy ty robisz sobie ze mnie jaja? Po pierwsze mam żałobę, po drugie nie wiem po co miałabym iść na urodziny do obcej osoby.

       Widziałam, że go to zabolało, ale nie obchodziło mnie to. A raczej próbowałam to olać, bo tak naprawdę chciałam tylko, aby zobaczył choć w małej części, jak bolał mnie koniec naszej znajomości. Zobaczył, nie to odczuł. Ranienie ludzi budziło we mnie ogromne wyrzuty sumienia, dlatego też starałam się tego nie robić, choć i tak nie zawsze mi się to udawało

- Bonnie, to że byliśmy razem i nam nie wyszło, nie musi niszczyć naszej przyjaźni.

- Dziękuję, ale nie potrzebuję przyjaciół, którzy zostawiają mnie, kiedy potrzebuję ich wsparcia najbardziej. Ból po śmierci taty tak złamał mi serce, że nawet nie poczułam naszego zerwania, ale fakt, że mój najlepszy przyjaciel miał mnie w dupie, zabijał mnie każdego dnia, więc daruj sobie gadki o naszej przyjaźni, bo jej już po prostu nie ma.

       Podjęłam trzecią próbę wyminięcia go, ale po raz kolejny się nie powiodła. Ponieważ tym razem byłam bardziej zawzięta, złapał mnie za ręce.

- Bonnie, zerwałem z tobą akurat wtedy, bo myślałem, że przez wakacje dojdziesz do siebie. Nie spodziewałem się, że twój tata będzie miał wypadek. Myślałem, że jesteś na mnie zła, byłem pewien, że jeśli będziesz mnie potrzebowała, zadzwonisz, a skoro tego nie robiłaś, uznałem, że nie chcesz mnie widzieć. Poza tym, widziałem, że Lou był przy tobie na pogrzebie, więc wiedziałem, że nie jesteś sama.

- Liam, a powiedz mi, gdyby coś takiego przydarzyło się tobie, kiedy jeszcze się przyjaźniliśmy, to Carmen zastąpiłaby ci mnie? - zapytałam drżącym ze złości głosem.

- Nie, przepraszam. - Spuścił wzrok i puścił moje ręce.

       Odwróciłam się i odeszłam. Zrobiłam kilka kroków, po czym znów mnie dogonił.

- Bonnie, możesz mnie uważać za ostatniego dupka, ale nadal jesteś dla mnie ważna i mam nadzieję, że jednak przyjdziesz. - Wcisnął mi w rękę zaproszenie. - I wiem, że cię bardzo zawiodłem i pewnie z tego nie skorzystasz, ale zawsze możesz na mnie liczyć.

       Odpowiedziałam mu jedynie krótkim spojrzeniem, po czym ruszyłam do sklepu i tym razem dotarłam do niego bez przeszkód.

       Kiedy wieczorem położyłam się do łóżka, wiedziałam, że spędzę kolejną bezsenną noc. Zalewałam się łzami, wykończona własną bezsilnością. Chciałam się pogodzić z Liamem i tym samym uwolnić od części bólu, który towarzyszył mi od dłuższego czasu, nie odstępując mnie na krok. Jednak z drugiej strony to, co powiedziałam wczoraj Zaynowi było prawdą. Zaczęłam odzwyczajać się od blondyna i wiedziałam, że nasze relacje nigdy nie będą takie jak wcześniej... ale wiedziałam też, że wielu rzeczy nie przywrócę i muszę nauczyć się z tym żyć. Nigdy nie odzyskam taty, ale mogę odzyskać część Liama... dlaczego więc zastanawiałam się nad przyjęciem czegoś, co ukoi choć trochę mój ból? Bo tak by właśnie było. Strasznie za nim tęskniłam i mimo, że nasza rozmowa była dla mnie trudnym zadaniem do wykonania, cieszyłam się z niej, bo w głębi serca wierzyłam Liamowi. Przecież nie przyszedłby do mnie i nie nalegał tak na rozmowę, gdybym go rzeczywiście nie obchodziła. Może właśnie to sprawiło, że tej nocy, kiedy zbliżała się godzina czwarta, a moje ciało wreszcie się poddało i odpływałam w błogi sen, na mojej twarzy oprócz łez, pojawił się również ledwie zauważalny uśmiech?

*"Overboard" ~ Justin Bieber & Jessica Jarrell

Hej!

Bardzo się cieszę, że dajecie mi gwiazdki i w ogóle, ale najbardziej lubię Wasze komentarze, więc czekam :) 

Do napisania xx

Where Love Is Lost (zawieszone)Where stories live. Discover now