14 + Epilog

506 32 89
                                    

Godziny zmieniały się w dni, dni w tygodnie, nawet nie wiedziałem ile minęło czasu od mojego odejścia, ale jedno wiem. Ciałem byłem, ale duszą nie. Z każdym dniem, czułem się coraz gorzej. Miałem momenty, że zaczęło mnie tak boleć serce, że zacząłem zwijać się z bólu, modląc się o śmierć. Funkcjonowałem, ale moje życie przestało mieć jakikolwiek sens. Z dziewczynami wrociliśmy do tego domu, który zamieszkiwała Olivia i zajęliśmy się szkoleniem Lilii, żeby była potężniejsza. My nie ćwiczyliśmy.

I to był nasz błąd.

-Ha wygrałam!- wykrzyknęła rudowłosa.

Właśnie ćwiczyliśmy walkę wręcz, a mieliśmy do tego patyki. Bardzo szybko się rozwijała, dzięki czemu była blisko naszego poziomu.

-Gratulacje- mruknąłem, a ona widząc w jakim nadal jestem stanie, podeszła do mnie i objęła swoimi ramionami.

-Wszystko będzie dobrze. To minie- szepnęła, a ja kiwnąłem głową.

Nie byłem tego taki pewny.

W pewnym momencie zabolało mnie serce. Rozszerzyłem oczy w przerażeniu, wiedząc co się zbliża. Od kiedy odszedłem, co jakiś czas mam ataki, spowodowane tęsknotą do Uraraki. Z każdą sekundą ból się nasilał, aż padłem jak długi na ziemię, wrzeszcząc z bólu. Usłyszała to Olivia, bo przerażona pobiegła do mnie, z poduszkami. Razem z Lilią położyły mi je pod głowę, plecy i szyję. Zacząłem mieć drgawki, a moje ciało samoistnie zaczęło się rzucać w każdą stronę. Nie panowałem nad swoim organizmem. Czułem się jakby ktoś wrzucił do środka ogień, a on palił mnie żywcem, paląc po kolei płuca, wątrobę, żołądek i serce. Po trzydziestu minutach wykończony opadłem i od razu zasnąłem.

Po przebudzeniu od razu spojrzałem na godzinę: dwudziesta. O, czyli spałem tylko cztery godziny, to dobrze. Poszedłem do kuchni, bo poczułem dosyć silny głód. Kiedy wszedłem, w moje oczy rzuciła się znajoma sylwetka. Kiedy się odwróciła w moją głowę, wszystko było jasne- przywódca łowców.

Olivia podbiegła do mnie zatroskana, ale ja nie zwracałem na nią uwagi. Mierzyłem się wzrokiem z mężczyzną, i pierwszy raz on przegrał, na co prychnąłem zadowolony.

-Wszystko w porządku Katsuki?

-Co on tu robi?- warknąłem, ignorując jej pytanie. Widząc jej wzrok, westchnąłem- tak, wszystko dobrze. Spałem tylko cztery godziny, więc nie jest źle.

-Jest następny dzień- mruknęła, a ja popatrzyłem na nią w szoku.

Jeszcze nigdy tak długo nie spałem, po ataku. Najdłużej to było siedem godzin.
-Eh okej... Co on tu robi?- ponowiłem pytanie, znowu zwracając swoją całą uwagę na mężczyznę naprzeciwko mnie.

-Chciałbym z tobą porozmawiać, i... mam do ciebie prośbę.

Prychnąłem pogardliwie, ale posłusznie usiadłem we wskazanym miejscu.

-Naprawdę myślisz, że po tym jak kazałeś mi wypierdalać z swojego obozu, bo zakochałem się w twojej córce, pomogę ci?

-Tak, jeśli powiem ci, że ona też jest w niebezpieczeństwie- odparł, a ze mnie uleciała cała złość, która została zastąpiona smutkiem, żalem i troską o ukochaną osobę.

-Jak ona się trzyma?

-A jak myślisz? Co jakiś czas ma okropne ataki, jest ciągle smutna i wygląda jakby ktoś zabrał jej całe szczęście...- mruknął.

-O naprawdę? Ciekawe, bo mam tak samo- prychnąłem, a Olivia posłała mi karcące spojrzenie- dobra, co się dzieje?

-Będzie wojna. To długa historia i nie chcę cię zanudzać, ale mój były przyjaciel chce być przywódcą, i przez to, że ja jestem to... ma problem. I przez kilka lat przygotowywał się, żeby mnie siłą z tego "stanowiska" zepchnąć- odparł, a ja wolno pokiwałem głową, przetwarzając wszystkie informacje.

Bo każdy wampir to krwiopijcza bestia- KacchakoWo Geschichten leben. Entdecke jetzt