12

386 32 33
                                    

Tak jak zawsze, codziennie rano spotykaliśmy się z Ochaco w lesie. Od wypicia jej krwi przeze mnie coś się zmieniło. Nie czułem takiego pragnienia kiedy przy niej byłem, wręcz w ogóle, ale za to towarzyszyły mi dziwne uczucia. Kiedy jej nie widziałem, bardzo za nią tęskniłem. Stawałem się blady, smutny i wyglądałem jakby mi ktoś zabrał całe szczęście, a kiedy ją widziałem byłem tak szczęśliwy, że nawet nie potrafię opisać tego uczucia. Kiedyś jej o tym powiedziałem, i dowiedziałem się, że ma tak samo. To było bardzo podejrzane, ale żeby nie cierpieć zaczęliśmy się spotykać także wieczorem. Wymykaliśmy się o dwudziestej drugiej i do północy razem siedzieliśmy ciesząc się swoją obecnością, i tak minął następny miesiąc.

Moje uczucie do Uraraki się nie zmieniło, a nawet się zwiększyło. Nie byliśmy razem, ale całowaliśmy się, przytulaliśmy i ogólnie zachowywaliśmy się jak para. Na szczęście, nikt nie widział zmiany w naszym zachowaniu, ale Jacob (chłopak za którego miała wyjść Ochaco) czasami patrzył się na mnie dziwnie. Byłem szczęśliwy, ale czułem, że stanie się coś złego.

I kurwa oczywiście jestem wróżbita Maciej.

Tak jak zawsze wstałem o czwartej trzydzieści. Uszykowałem się poszłem do lasu. Tym razem Uraraka była już na miejscu.

-Hejka- powiedziałem i podeszłem do niej. Podskoczyła, i kiwnęła na mnie głową. Była smutna. Usiadłem przy niej i chciałem ją pocałować, ale zakryła usta i pokręciła głową.

-Co się stało?

-Nie możemy się już spotykać Katsuki- odparła, a ja popatrzyłem na nią w szoku.

-A-ale jak to? Dlaczego?

-Mój ojciec i Jacob coś podejrzewają. Cały czas miałam dobry humor przez co tata dla żartów spytał: "jesteś zakochana czy co?", a ja mimowolnie się zarumieniłam. Spytał czy się z kimś spotykam. Zaprzeczyłam, ale chyba mi nie wierzy. I do tego Jacob ma nadal do mnie żal za to, że się z nim nie ożeniłam. Mówią, że mu się podobam- mruknęła, a łzy zaczęły spływać po jej policzkach.

-Hej! Nie płacz, razem to przetrwamy. Nie pozwolę, żeby ktoś nas rozdzielił- szepnąłem i zacząłem ścierać jej łzy.

Lekko się uśmiechnęła, a mój wzrok padł na jej usta. Lekko je musnąłem, a kiedy dostałem zgodę, pogłębiłem pocałunek. Tą chwilę przerwał czyiś głos.

-Nie wierzę! Łowczyni z potworem! Ciekawe co powie twój ojciec jak się dowie Uraraka!- krzyknął, a ja się szybko odwróciłem.

Opierając się o drzewo, stał Jacob z złośliwym uśmieszkiem na twarzy.

-Nie wierzę, że wolałaś tego potwora ode mnie- fuknął, patrząc na mnie z obrzydzeniem.

-Proszę nie mów nic ojcowi! Zrobię wszystko- ostatnie zdanie szepnęła, a ja popatrzyłem na nią ze złością.

Przecież ten idiota skorzysta z tego, żeby ją szantażować. Nie mogę na to pozwolić.

-Nie Ochaco. Będzie cię szantażować, a na to nie mogę pozwolić. Nie wiadomo, co mu przyjdzie do głowy- prychnąłem- wolę iść już do twojego ojca i mu wszystko wyjaśnić.

-Proszę bardzo. Droga wolna, ale wiedz, że po tym, będziesz musiał stąd odejść, i już nie zobaczysz Uraraki- odparł, patrząc na mnie z uśmieszkiem.

-A co byś chciał od niej za ciszę?

-Nic wielkiego, tylko żebyśmy udawali, że jesteśmy razem. Czasami byśmy musieli się całować, ale to przecież nic nie będzie znaczyło..- zaczął.

-A po co ci to?

-A jak myślisz? Bycie z córką przywódcą równa się popularność, sława, szacunek- mruknął, a ja miałem ochotę się na niego rzucić.

-Ona nie jest przedmiotem!

-To prawda, nie jest, ale ode mnie zależy czy będziecie mogli dalej być blisko siebie- spojrzałem na brunetkę, miała łzy w oczach.

Objąłem ją ramieniem i cmoknąłem w czoło.

-Co o tym sądzisz Ochaco?

-Nie chce cię stracić- szepnęła.

-Dobrze. Zgadzam się, ale max całowanie i proszę cię nie rób tego za często- fuknąłem, a Jacob uśmiechnął się triumfująco.

Pociągnął Urarakę za rękę, ciągnąc w kierunku namiotu przywódcy, żeby, jak to stwierdził, ogłosić szczęśliwą nowinę.

Następne dni mijały... Z brunetką spotykałem się rano, ale nie zawsze, bo czasami po prostu nie mogła. Oddalaliśmy się od siebie i w czasie kiedy nie mogłem się z nią spotkać, czułem się jakbym stracił połowę duszy. Byłem smutny i to bardzo. Pewnego dnia przy wszystkich namiętnie pocałował Urarakę, co spowodowało, że już nie dałem rady. Poczułem się jakby ktoś zabrał mi całe szczęście i powód do życia.

Następnego dnia miałem się spotkać z brunetką, więc tak jak zawsze wstałem o piątej i się uszykowałem. Kiedy doszedłem do lasu, usiadłem i po pięciu minutach usłyszałem jej głos.

-Hej kochanie.

-Hej- fuknąłem. Chciała mnie pocałować, ale odwróciłem głowę przez co jej usta dotknęły jedynie mojego policzka.

-Co się stało? Dlaczego nie mogę cię pocałować?

-Już nie mogę- warknąłem- wiesz jak się czuje kiedy on cię całuje? A wczoraj to naprawdę przesadził!- krzyknąłem.

-Wiem, o tym, ale to dla nas robię! Dzięki temu możemy się spotykać nie bojąc się, że nas nakryją!

-Rozumiem, ale wiesz jak to boli?! Jak ty byś się czuła, gdybym przy tobie całował się z jakąś dziewczyną, hmm? Nawet codziennie się nie spotykamy, bo nigdy nie masz czasu! A może tak na serio jesteś z Jacobem, a ja ci się znudziłem?!- wykrzyknąłem, a ona spojrzała na mnie w szoku.

-Nigdy tak nie myśl. Przepraszam, masz rację. Wiem, że to nie jest łatwe, ale nic na to nie możemy poradzić.

-Możemy. Idę do twojego ojca- warknąłem.

-Nie! Wiesz, że on nie zmieni zdania nawet dla ciebie! Nie chcę cię stracić- ostatnie zdanie szepnęła, a ja objąłem ją całując w czoło.

-Teraz mogę cię pocałować?- spytała, a ja uśmiechnąłem się i sam zainicjowałem pocałunek.

-Nie stracisz. Pogadam z twoim ojcem. Wszystko będzie dobrze.

Ale czy na pewno?

O godzinie piętnastej miałem zamiar iść do ojca Uraraki. Brunetka próbowała mnie powstrzymać, ale jestem uparty, więc w tym momencie kieruje się do namiotu. Zapukałem, a kiedy otrzymałem zgodę, weszłem do środka.

-Dzień dobry. Mogę z Panem porozmawiać na osobności?- spytałem, a przywódca wszystkich wyprosił przez co zostaliśmy sami.

-Słucham Bakugo.

-Wiem, że jest to zakazane, ale... jestem z Pana córką- wyrzuciłem.
Popatrzył na mnie jakbym był chory, ale pozwolił mi kontynuować- związek Jacoba i Ochaco jest nieprawdziwy. Kiedyś nas przyłapał i pozwolił nam się spotykać nadal jeśli będzie z nim. Ale ja.. Czuję coś do niej i kiedy widzę jak go całuje to czuję się jakby ktoś zabrał mi kawałek duszy- zakończyłem. Patrzył na mnie w szoku, który szybko został zastąpiony przez złość.

-Robiliście to?!- krzyknął.

-Nie.

-To dobrze. Jest jeszcze nadzieja. Straż zabrać go!- wykrzyknął i w ciągu kilku sekund byłem zakuty kajdankami.

-O co chodzi?!- warknąłem.

-Nie powinno cię to obchodzić. Masz trzy godziny, żeby się stąd wynieść i nie wracać- fuknął.

-To jest moja sprawa, bo chodzi o mnie!- popatrzyłem groźnie na niego.

-Yhh chodź...

Bo każdy wampir to krwiopijcza bestia- KacchakoWhere stories live. Discover now