W pewien sposób, że tak zażartuję, biznes musi się kręcić. Jakby nie patrzeć, Roxanne jest strasznym głodomorem, i bez względu na wszystko nie wytrzymałaby w szkole bez obiadu. Niestety, te ostatnio one strasznie podrożały, a skoro można temu jakoś zaradzić, to dlaczego nie? Zresztą, Pani Smith wygląda na taką, której kiedy na czymś zależy, to zrobi wszystko by to mieć, a w takim przypadku, warto z tego korzystać, jeżeli ma się taką okazję. Skoro ona mnie zaszantażowała, to chyba ja też mam prawo, prawda?

– Tak więc zaczynamy od jutra, przyjadę po ciebie na około piątej lekcji, pojedziemy do mojej drugiej szkoły po twojego partnera w śpiewaniu – wstała, jednocześnie zaczynając pakować wszystkie dokumenty z biurka do teczki.

– No dob... – przerwałam, kiedy to dotarły do mnie jej słowa – Chwila, dlaczego partner ma być z innej szkoły? Na czym ma polegać ten konkurs?

Czy ja przed chwilą, aby nie podjęłam paktu z diabłem zamiast zwykłego kontraktu z nauczycielem?

Czy właśnie przed chwilą, metaforycznie rzecz ujmując, oddałam własną krew, na rzecz darmowych obiadów?

I to nawet nie moich?

– Przynieś jutro kopertę z regulaminem, wyjaśnię wam obu od razu, o co chodzi. To już wszystko, możesz już iść – zadeklarowała z uśmiechem. Teraz to serio zaczynam się martwić.

– Do widzenia – odparłam poddenerwowana, nawet nie patrząc w jej stronę. Moje myśli aktualnie krążą wokół tego co oznajmiła i jedyne co z tego wszystkiego zrozumiałam, to że wpadłam w niezłe bagno.

Cholibka, kolejny powód, dlaczego warto czytać regulaminy do końca, zanim zaakceptuje się ich treść.

Z impetem opuściłam szkołę i skierowałam się w stronę domu, który to jest na tej samej ulicy co dom Rox. Teoretycznie, można powiedzieć, że jesteśmy sąsiadami, praktycznie jednak, pomiędzy naszymi domami jest jeszcze pani Cornelia, chociaż nie jest to jakiś ogromny problem.

Ledwo przekroczyłam próg drzwi, a już zdołał mnie przywitać odgłosy spadających garnków, które zapewne usłyszała również pani Grey z mieszkania naprzeciwko, która trzeba przyznać, należy raczej do osób, do których szybciej będzie coś napisać w liście, niż głosowo coś przekazać. Niestety, takie życie osób niedosłyszących. Choć są tego plusy, tak jak nie słyszy "dzień dobry", które na co dzień jej mówię, tak samo nie słyszy różnych karaoke u Rox, które urządzamy sobie na nockach.

Ruszyłam w stronę źródła odgłosu, by sprawdzić, czy na pewno nikomu nic się nie stało, mając z tyłu głowy myśl, iż mama dziś czuła się wyjątkowo koszmarnie.

Tak też myślałam – przebiegło mi po głowie, gdy wchodząc do pomieszczenia, zauważyłam znajomą sylwetkę. Czterdziestolatka opierała się rękoma o stół, a jej rude, falowane włosy delikatnie opadały, lekko zakrywając jej strasznie bladą twarz, na której dziś wyjątkowo silnie widoczne są piegi. Podeszłam powoli do niej, chwilę później odgarniając włosy z jej twarzy, by dokładniej się jej przyjrzeć. Jej śliczne oczy, łączone z brązem i żółcią, dziś są całe zaczerwienione. Ani trochę nie przypominają dotychczasowych "słoneczników" na tęczówce, prędzej kłujące róże.

– Co się stało? – spytałam, widząc mamę w lekkim szoku.

– Zakręciło mi się w głowie i tak jakoś... Ale nic mi nie jest, naprawdę – odpowiedziała, starając się uśmiechnąć, by wyglądać bardziej przekonująco. Cóż, jak widać, nie zadziałało.

– Mamo, idź się chwilę połóż i odpocznij, zaraz przyjdę, tylko tu lekko ogarnę. Chcesz coś zjeść? Brałaś leki?

– Jeszcze nie.

Little Bit Of Your Heart - ZAKOŃCZONEDonde viven las historias. Descúbrelo ahora