Rozdział 19

53 11 5
                                    

Irys okazał się być małym łobuziakiem, który uwielbiał pieszczoty. W ciągu zaledwie dwóch dni zdążyłam pokochać go całym sercem i nie wyobrażałam sobie, jak mogłabym zostawić go w domu i nie wziąć ze sobą do Poznania. Obawiałam się nieco reakcji Cerbera na nowego lokatora, ale postanowiłam zaryzykować. W końcu nie każdy pies i kot żyją w nieprzyjaźni, prawda?

Kiedy zadzwoniłam do Marceliny, żeby ją uprzedzić o swoim zamiarze, kazała mi się nie martwić, ale nie brzmiała zbyt wesoło. Była czymś widocznie zdenerwowana i powiedziała, że musimy poważnie porozmawiać, co automatycznie wywołało mój niepokój. Takie zapowiedzi rzadko oznaczały coś dobrego.

- Wróciłam! - Zawołałam, przekraczając próg mieszkania z kotkiem na rękach.

- Hej, co tam? - Dziewczyna uśmiechnęła się do mnie, wyglądając z kuchni na korytarz, ale nie dała mi szansy na udzielenie odpowiedzi. - O matko, to jest ten maluszek, o którym mówiłaś? - Pisnęła zachwycona, zauważając zwierzątko, ktore rozglądało się nieufnie, badając nowe otoczenie.

Porzuciła w trakcie krojenia warzywa, leżące na desce i podbiegła się z nim przywitać. Jej nieco specyficzny, ponury wygląd, skrywał wrażliwą dziewczynę, rozczulającą się nad puchatymi zwierzątkami, kto by pomyślał? Pierwsze wrażenie bywa mylące.

- Słuchaj, co do tej sprawy... Cholera... strasznie mi głupio, że tak wyszło Emila. Równa z ciebie babka. - Westchnęła, siadając na kanapie. - Siadaj tu, muszę się trochę pospowiadać, a to może trochę potrwać. - Poklepała miejsce koło siebie, które zajęłam, dręczona złymi przeczuciami. - Słuchaj, ta decyzja o wprowadzeniu się tutaj była trochę nieprzemyślana z mojej strony. Ostro pokłóciłam się z chłopakiem, rzuciłam go i stwierdziłam, że będę żyła na własną rękę, ale widzę, że to nie takie łatwe z tym dupkiem.

- Co masz na myśli? To znaczy, że chcesz się jednak stąd wynieść? Dokąd pójdziesz? Chcesz do niego wrócić? - Zarzuciłam ją pytaniami, nie potrafiąc ukryć zdziwienia.

- No cóż... - Przyciągnęła na kolana Cerbera, który z dystansem obserwował kota i zaczęła głaskać nerwowo jego sierść. - Bardzo się różnimy pod wieloma względami i to nie jest nasze pierwsze rozstanie tylko trzecie. - Westchnęła. - Nie jestem najlepsza w okazywaniu uczuć i okropnie nie lubię o nich gadać, więc oszczędzę ci szczegółów tej historii. Chce tylko powiedzieć, że kocham tego idiotę, dlatego zawsze do siebie wracamy. Mieszkam tu prawie miesiąc i go ignoruje, ale on się nie poddaje. Codziennie do mnie pisze i próbuje ze mnie wyciągnąć, gdzie teraz mieszkam, żeby mógł się ze mną zobaczyć i osobiście porozmawiać. Czasem jego upór jest niemożliwie wkurzający.

- Och... - Tylko tyle mogłam z siebie wydusić, modląc się, żeby Marcelina się nie rozpłakała, bo wyglądała jakby była tego niebezpiecznie bliska, a ja nie wiedziałabym jak się zachować.

- Nawet nie miałam pojęcia, że będę tak za nim tęskniła. Kurde, pierwszy raz rozeszliśmy się na tak długo, wiesz? - Przycisnęła do siebie mocniej pupila, który o dziwo nie protestował przeciwko takim czułościom. - Wcześniej myślałam, że teraz nadszedł czas, żeby skończyć to już na dobre. Teraz czuję się jak totalna idiotka, nie chcę go stracić i dlatego postanowiłam dać nam jeszcze jedną szansę. - Jej cichy głos był pełen bólu i naprawdę wiele bym dała, żeby w tamtej chwili usłyszeć jej nieco irytujący chichot, albo głupi żart.

- Marcelina, jeżeli naprawdę coś do niego czujesz, to się nie zastanawiaj, tylko pakuj rzeczy i do niego jedź. Szkoda mi rozstawać się z taką świetną dziewczyną jak ty, ale lepiej będzie dla was obojga, jeżeli poważnie ze sobą pogadacie i nie zmarnujecie tej szansy. - Przytuliłam ją niepewnie, co odwzajemniła mocnym uściskiem.

Nie uda Ci się ✔Where stories live. Discover now