Rozdział 1

261 28 68
                                    

Wysiadłam z taksówki i z trudem wyciągnęłam swoją torbę z bagażnika. Kierowca pomógł mi wyjąć jeszcze dwa kartony i zostawił mnie na chodniku, żegnając się. Wzięłam głęboki oddech i zmierzyłam wzrokiem kamienicę przede mną.

Nie wyglądała szczególnie elegancko i sprawiała wrażenie raczej mało zadbanej. Lokalizacja też nie była najlepsza, żeby przejechać z Wildy na Winiary, na mój uniwersytet, trzeba było poświęcić trochę czasu i zachodu, ale mogło być gorzej. Mimo to, byłam zadowolona, że udało mi się znaleźć taką ofertę. Nie oczekiwałam luksusów, a wynajęcie pokoju w tym budynku było tanie. Pieniądze, które dostałam ze stypendium i tak ledwo pokrywały te koszty.

Wygrzebałam z kieszeni karteczkę z kodem do klatki schodowej i otworzyłam drzwi. Wrzuciłam szybko swoją torbę do środka i wróciłam po kartony. Całe szczęście, że wzięłam ze sobą tylko trochę ubrań, książki i kilka innych najpotrzebniejszych rzeczy, bo czekała mnie jeszcze przeprawa z nimi na czwarte piętro.

Kiedy w końcu cały mój dobytek wylądował na górze, byłam nieźle zsapana. Sięgnęłam po klucz do torebki i już po chwili w panice zaczęłam wykładać z niej wszystkie rzeczy. Nie możliwe, żebym go zgubiła. Dostałam go zaledwie dzień wcześniej od miłej starszej pani, która była właścicielką mieszkania. Gorączkowo zaczęłam wyrzucać wszystkie papierki, gumki do włosów i inne drobiazgi na wycieraczke w poszukiwaniu klucza, kiedy usłyszałam chrobot zamka i skrzypnięcie otwieranych drzwi.

W progu stanęła szczupła, młoda dziewczyna z czarnymi włosami do pasa. Z ukłuciem zazdrości mimowolnie zauważyłam, że nawet w różowym dresie wyglądała olśniewająco.

– Hej... – Wstałam z kolan czerwona ze wstydu i pomachałam na przywitanie. – Jestem Emilia, będę twoją nową współlokatorką.

Dziewczyna cofnęła się w głąb mieszkania, wpuszczając mnie do środka z widocznym zaskoczeniem na twarzy. Nie dziwiłam się jej, chyba nie codziennie przyjmowała do domu ludzi pielgrzymujących pod jej drzwiami na klęczkach.

– Miło mi, jestem Kaja – odpowiedziała, otrząsając się z wahania i przywołując na twarz snieżnobiały uśmiech. – Nie sądziłam, że pojawisz się tak szybko, wybacz, nie zdążyłam posprzątać, mam nadzieję, że na razie nie będzie Ci to bardzo przeszkadzało.

– Nie ma problemu – odparłam, starając się uśmiechnąć równie szeroko jak ona, ale moja buzia widocznie nie była przystosowana do takich wyczynów.

Zebrałam wszystkie swoje rzeczy i weszłam za Kają w głąb mieszkania. Nie było wielkie, miało jedynie dwie sypialnie, salon, łazienkę i kuchnię, ale powinno nam to starczyć. Obecnie na kanapie walały się ubrania, przyciszony telewizor wyświetlał krzykliwe teledyski z jakiegoś kanału muzycznego, a w kuchni panował chaos pełen brudnych garnków, ale i tak uznałam mieszkanie za bardzo ładne. Nie wyglądało jak z katalogu i każdy mebel pochodził z innego kompletu, jednak nie było to dla mnie ważne. Wydawało się być tam przytulnie, jasno i funkcjonalnie.

Dziewczyna wskazała mi mój pokój i sama wróciła do kuchni, aby dokończyć gotowanie obiadu. Rozmiarem pomieszczenie przypominało moja sypialnię w domu. Jedyną różnicą był brak jakichkolwiek ozdób, drobiazgów, obrazków i wspomnień związanych z tym miejscem. Pusta szafa, biurko i łóżko jeszcze nie były "moje", ale skoro miałam w tym pokoju mieszkać najbliższy rok, wiedziałam, że szybko to zmienię.

Przeniosłam do niego wszystkie rzeczy. Po chwili na łóżku leżały już moje poduszki, w szafie ubrania, a na biurku książki, kolorowe karteczki i długopisy. Na parapecie postawiłam roślinkę w doniczce, a na firance zawiesiłam choinkowe lampki. Widząc swoje dzieło, uśmiechnęłam się podekscytowana. Położyłam się na świeżej pościeli wykończona czterogodzinną podróżą i rozpakowywaniem, jednak głód i ciekawość zmotywowały mnie do odwiedzenia kuchni.

Nie uda Ci się ✔Onde histórias criam vida. Descubra agora