Rozdział 8

91 17 13
                                    

Tygodnie mijały, a moja wyrzuty sumienia rosły. To, że nie przyjeżdżałam do domu na weekend przestało być czymś niezwykłym. Nauki na studiach przybywało coraz więcej, a ofert pracy nie było widać. Wszystkie lepsze miejsca, w których potrzebna była pomoc były już obsadzone ludźmi z chociaż minimalnym doświadczeniem, a jedyna kawiarnia, w której moje CV było rozpatrzone pozytywnie, miała godziny otwarcia totalnie nie zgadzające się z moim planem zajęć. Kaja miała rację, studia i praca mogły być ciężkie do pogodzenia.

Brak czasu odbijał się też na moich relacjach z bliskimi. Zaczynałam czuć się we własnym domu jak gość. Gdy tylko przyjeżdżałam, cała uwaga była skupiona na mnie, wszyscy chcieli mnie wyręczać i rozpieszczać. Czułam się źle z tym, że nie potrafiłam się odnaleźć w swoim życiu, nawet w banalnych kwestiach.

Omijały mnie wszystkie sprawy, które mimo, że mogły wydawać się błahe i głupie, dla mnie zaczęły zyskiwać na znaczeniu. Czasem denerwowało mnie, gdy Krzysiek opowiadał o swoich wygłupach z kolegami, albo Ada nadmiernie przeżywała jakieś nieistotne wydarzenia. Dopiero kiedy zaczęłam mieć z tym styczność coraz rzadziej zauważyłam, że tak naprawdę właśnie dzięki takim codziennym sprawom, które ze sobą dzieliliśmy, byliśmy sobie bliscy.

Gdyby nie regularne sprawozdania z sytuacji w domu, które wyciągałam od mojej siostry, pełniącej rolę szpiega, nawet nie zauważyłabym, że coś się zmieniło. Nigdy nie narzekaliśmy na nadmiar środków do życia, ale skoro nawet ona zauważała, że rodzice zaczynali oszczędzać na wszystkim, na czym się dało, musiało być źle.

Moja desperacja rosła po każdym telefonie, który kończył się, pustymi obietnicami, że będzie lepiej i szykowaniem listy kolejnych miejsc, do których mogłabym jeszcze dostarczyć swoje dokumenty. Chciałam pomóc rodzicom za wszelką cenę. Przy okazji miałam nadzieję, że "odkupi" to moje głupie zachowanie na imprezie, gdy znalazłam się pod wpływem środków odurzających i moje sumienie się uspokoi. 

Z ulgą przyjęłam fakt, że między mną i moimi przyjaciółmi, mimo niezbyt sympatycznej przygody, wszystko układało się "po staremu". Odważyłam się nawet poprosić Eryka o podwiezienie mnie po wykładach w kilka miejsc, żeby dostarczyć swoje CV. Pomógł mi jak zwykle bez sprzeciwu. Mimo że skrupulatnie unikaliśmy tematów związanych z pamiętnym weekendem nie czułam, żeby coś w naszej relacji uległo zmianie i jak zwykle żartowaliśmy i wymienialiśmy zgryźliwe uwagi.

Moje kontakty z Olafem nadal ograniczały się natomiast do mininum. Zauważyłam, że zaczął mnie unikać i gdy tylko spotykałam się z nim wzrokiem, podczas mijania się na korytarzach uniwersytetu, on od razu go odwracał. Czułam się z tym źle i chyba nawet trochę żałowałam tego, że powiedziałam mu o zdradzie jego dziewczyny. Szczerość w związku była dla mnie ważna i nie wyobrażałam sobie jak Julia mogła być względem niego tak nieuczciwa, ale było mi przykro, że jego złość skupiła się na mnie.

Postanowiłam jednak nie zaprzątać sobie tym zbytnio głowy. Może po prostu potrzebował czasu, żeby przyjąć to do wiadomości, albo najzwyczajniej w świecie był bałwanem. I to wcale nie tak przyjaznym jak jego imiennik z bajki.

Moje rozmyślania przerwał Eryk, zajeżdżając na parking pod kamienicą, w której mieszkałam z przyjaciółką. Pożegnałam się z nim i już miałam wysiadać, gdy zatrzymało mnie jego znaczące chrząknięcie.

- Co będę miał za to, że dzisiaj znowu robiłem za twojego szofera? - spytał żartobliwie.

- Moją wdzięczność. Kawę stawiałam już ostatnio, teraz twoja kolej - odparowałam szybko, uprzedzając jego prośbę.

Zaśmiał się i wywrócił oczami, po czym wypuścił mnie z auta. Czasem miałam wrażenie, że szybciej wypowiadałam jego myśli, niż on je formułował w głowie. Dobrze było mieć takich przyjaciół, z którymi rozumiałam się bez słów i na których mogłam polegać.

Nie uda Ci się ✔Where stories live. Discover now