×⚓×

Szeroki uśmiech gościł na ślicznej buzi Taehyunga, kiedy biegł wąskimi uliczkami, śmiejąc się przy tym głośno. Raz nawet wpadł na jakiegoś pijaka, ale nie przejął się tym zbytnio, kontynuując swój mały maraton, podczas którego czuł się niczym dziecko pozbawione zmartwień. Żył tamtą chwilą, skupiając się jedynie na tym, by jak najbardziej zwiększyć odległość między nim, a goniącym go chłopakiem.
Zerknął przelotem przez ramię i krzyknął spanikowany, widząc, że Jeon był tuż, tuż za nim. Nie zdążył nawet z powrotem obrócić głowy, gdy silne ręce chwyciły go w pasie, zatrzymując gwałtownie. Taehyung został przyparty do zimnej ściany, bez możliwości dalszej ucieczki. Klatka piersiowa kapitana unosiła się szybko, a on sam starał się unormować oddech. Jasnowłosy uniósł brew ku górze, uśmiechając się pod nosem.

— Czyżby zmęczył cię bieg? — zapytał kpiąco.

— Zamknij się. Ledwo za tobą nadążałem, skąd w twoich nogach tyle siły? — wysapał drugi, na co blondyn tylko wzruszył ramionami. Po chwili jednak wyprostował się, a na jego twarzy zagościł szeroki uśmiech. — Wiesz, gdzie jesteśmy?

— Co? — zdziwił się dwudziestodwulatek, uważnie przyglądając się ciemnowłosemu. Nie rozumiał o co chodziło wyższemu, dlatego ostatecznie zdecydował się na najbardziej oczywistą odpowiedź. — Na Tortudze...?

— To też — prychnął Jeon, rozglądając się wolno. Następnie od niechcenia machnął dłonią, wskazując na kamienną ścianę jednego z budynków. — To tu cię pierwszy raz pocałowałem. Doskonale zdajesz sobie sprawę, że wtedy nie czułem nic i chyba nawet zrobiłem to pod wpływem chwili, nagłego impulsu. Ale mimo wszystko podobało mi się i patrz gdzie jesteśmy te niecałe trzy miesiące później. Teraz jednak różnica jest spora, ponieważ już znam moje uczucia względem ciebie i szczerze mogę powiedzieć, że jestem w tobie zakochany — brunet wyszeptał niepewnie, jednak szybko odzyskał utraconą na moment odwagę i popatrzył w duże oczy Kima. — Kocham cię, Taehyung.

Niższy patrzył na drugiego długo, mocno przygryzając przy tym swoją wargę. Wyraz jego twarzy pozostawał kamienny, ale jego wnętrze wręcz buzowało. Czuł, jak euforia ogarniała cały organizm, a on z trudem panował nad ciałem. Chciał rzucić się w ramiona Jeona, jednak coś go powstrzymywało. Zamiast tego stał niczym słup, patrząc twardo na kapitana.

Dopiero nagły wystrzał wytrącił go ze stanu otępienia, przez co podskoczył gwałtownie, wpadając na tors wyższego. Poczuł, jak mięśnie Jungkooka napinają się mocno, a opiekuńcze ręce zamykają go szczelnie, chroniąc przed światem.

— C-co to było? — blondyn zmarszczył brwi i krzyknął cicho, gdy do jego uszu dotarł kolejny niepokojący dźwięk.

— Poczekaj tu, zaraz wrócę.

— Chyba zgłupiałeś do reszty! — krzyknął Kim, zatrzymując Jeongguka w pół kroku. — Nie puszczę cię samego tam, gdzie prawdopodobnie jest broń palna. Idziemy razem — warknął, ruszając przed siebie.

×⚓×

— Wszyscy wyszli i zrobiło się dość pusto — westchnął Jin, zerkając na admirała. — Może my też pójdziemy na targ? Tam zawsze się coś dzieje, a tu jest jakoś tak nudno.

— Chciałem posiedzieć w ciszy i pomyśleć nad jakimś rozwiązaniem...

— Nie możesz o tym myśleć bez przerwy! Przestań się zamartwiać choć przez jeden dzień i chodźmy się przejść. Jak normalna para — warknął niższy, narzucając na siebie czystą koszulę.

— Nie sądzę, żebyśmy byli normalną parą. Jakby nie patrzeć jestem wojskowym, który od dziecka uczony był ścigać przestępców... W tym piratów — Namjoon zaznaczył dosadnie, jednak wstał wolno z kanapy, widząc chłodne spojrzenie swojego chłopaka. — Ale dobrze, chodźmy na ten spacer.

Ciemnowłosy pokiwał energicznie głowa, chwytając za dłoń admirała. Pospiesznie wyszli z kamienicy, od razu kierując się w stronę głównego placu. Szli beztrosko obok portu, gdy niespodziewanie Namjoon zatrzymał się gwałtownie, z przerażeniem rozpoznając jeden ze statków, który płynął niebezpieczne blisko wyspy. Zerknął na niczego nieświadomego Jina, uśmiechającego się w kierunku grupki bawiących się dzieciaków.

— W-wracaj do domu... — wysapał brązowowłosy. — I pod żadnym pozorem z niego nie wychodź, rozumiesz?

— Co? — zdezorientowany chłopak przeniósł wzrok na młodszego, jednak tamtemu nie dane było już niczego wyjaśnić, ponieważ do ich uszu dobiegły dwa, głośne wystrzały.

×⚓×

1. moja najpiękniejsza gwiazdka na niebie aka mój najbardziej pierwszy ult i nadult aka kim taehyung sprezentował nam wczoraj piosenkę winter bear, którą napisał z pomocą Joona i do tego zrobił piękny filmik, kocham go najmocniej.
2. byłam w kinie na bring the soul i ryczałam jak głupia to ze śmiechu, to ze smutku i zrozumiałam, że serio kocham tę siódemkę i jest dla mnie najważniejsza. Uwielbiam to jak prawdziwi są w tym co robią, ich czyste serduszka, seksowne mózgi, poczucie humoru, ich niesamowitą przyjaźń.
3. w końcu coś się dzieje z Sope w tym opowiadaniu, kilka rozdziałów przed końcem XD

𝗵𝗲'𝘀 𝗮 𝗽𝗶𝗿𝗮𝘁𝗲 • taekookWhere stories live. Discover now