IV. Barbarzyńskie parodie czarodziejów

89 10 0
                                    

- Miałaś zamiar uciec? - zapytał z wyraźną złością, a może nawet i pogardą. Victoria popatrzyła na niego z politowaniem i skrzyżowała ręce na piersiach.

- Teraz będziesz bawił się w mojego ojca, Malfoy? - zapytała i odwróciła się, by rozejrzeć się wokół. Bardzo chciała uciec przed upierdliwym blondynem, jednak to nie bardzo było możliwe. Draco stał może dwa metry od niej i z pewnością ruszyłby za nią w pościg. Złapanie jej byłoby kwestią czasu.

- Cóż, za niedługo będziemy bawić się w co innego - stwierdził bez entuzjazmu. - Ojciec też cię szuka - dodał tak na wszelki wypadek i podszedł jeszcze krok, obawiając się, że nagle Victoria zacznie uciekać.

- Nie mam ochoty siedzieć sama zamknięta w hotelowym pokoju - odpowiedziała i odsunęła się, coraz bardziej rozważając opcję ucieczki.

- Zawsze ktoś może ci towarzyszyć - stwierdził Draco i w ostatniej chwili złapał ją za zgięcie w łokciu, gdy ta chciała pobiec przed siebie. - Jesteś przewidywalna - stwierdził z lekką kpiną w głosie, a rudowłosa spróbowała się wyrwać, niestety, trzymał ją zbyt mocno. Okazało się, że jego dłoń bezproblemowo była w stanie objąć jej chude ramię.

- A ty okropny – stwierdziła za złością i kolejny raz szarpnęła się, by wydostać się z uścisku, oczywiście bez pozytywnego skutku. Jęknęła, gdy uścisk przybrał na sile.

- Okropny czy nie, jako dobry, przyszły zięć zaprowadzę cię do twojego ojca – odpowiedział i pociągnął ją za sobą w kierunku hotelu.

- Puść mnie ty, ty... - oburzyła się i zaczęła się jeszcze bardziej szarpać. Zignorowała nawet ból w jej ramieniu, które Draco ściskał coraz bardziej.

- Puść ją, Malfoy – usłyszeli nagle znajomy głos. Ze zdziwienia oboje zatrzymali się i spojrzeli na Pottera i Weasleya, którzy zagrodzili im drogę. Harry wystawił w stronę blondyna różdżkę, jednak na ślizgonie nie zrobiło to wrażenia, dlatego wolną ręką wyszarpał swoją różdżkę i wykierował ją w przeciwnika.

- Odwal się, Potter – odpowiedział i szarpnął Victorią tak, że stanęła obok niego. – Wybawca świata nie musi wtrącać się w każdą sprawę, jaką zastanie – stwierdził i opuścił rękę z ramienia panny Burke, by złapać ją za nadgarstek. – Prawda, Vici? – zapytał nieco lżejszym tonem.

- Nie nazywaj mnie tak – odpowiedziała i skupiła wzrok na Potterze. – A ty, nie musisz mi pomagać. Z Malfoyem poradzę sobie sama – odpowiedziała starając się zachować spokój. Chłopcy z gryffindoru nieco się zdziwili, dopiero po chwili dziewczyna zauważyła z jakim zmieszaniem Weasley patrzy na ich ręce, które wyglądały jakby były złączone. Co on mógł sobie pomyśleć?

~ Cholerny Malfoy, to był jego plan ~ pomyślała dziewczyna i w końcu wyrwała się z uścisku blondyna, który mocno zelżał w ostatniej chwili. Odwróciła się na pięcie i odeszła, a Draco jedynie zerknął na nią przez ramię i znów spojrzał na gryfonów.

- Wy lepiej wracajcie do swojej szlamy. Są czarodzieje, którzy chcą dbać o czystość krwi i mogą zdecydować o wyrzuceniu śmieci – warknął i poszedł w ślad za Burke. Gryfoni nie byli nawet w stanie odpowiedzieć na jego zaczepkę.

~~~~****~~~~ 

Draco prowadził Victorię na ich miejsca w loży honorowej, gdy znów usłyszeli Rona i Harrego, którzy cieszyli się z miejsc na samej górze, z rzekomym, doskonałym widokiem na mistrzostwa. Oczywiście chłopak nie omieszkał wdać się z nimi w dyskusję, którą przerwał Lucjusz, podążający wraz z ojcem Victorii kilka metrów za nimi.

- Musiałeś? – zapytała dziewczyna, modląc się, by nie została przez nich zauważona. Nawet jeśli ich nie lubiła, nie chciała by z początkiem roku szkolnego powstały na ich temat plotki.

Przeciw światuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz