II. Aranżowane małżeństwa

109 12 0
                                    

- A wiecie, słyszałam, że rodzice chcą związać naszą rodzinę z Malfoyami – powiedziała Dafne i porozumiewawczo spojrzała na swoją młodszą siostrę. – Najpopularniejszy sposób to, wiadomo - uniosła rękę, sugestywnie poruszając palcem serdecznym.

- To ten czas, że rodzice szukają dzieciom przyszłych partnerów? – zapytała spokojnie Victoria i wzruszyła ramionami. – Jedynym dojściem do tej rodziny jest Draco. Powodzenia – odpowiedziała niezbyt chętnie i poukładała ładnie książki, tak by leżały równo na drewnianym stole.

- To pewnie propozycja dla ciebie – odpowiedziała Dafne ponownie zerkając na swoją siostrę, która uśmiechnęła się i popatrzyła w bok, gdzie siedział wspomniany w rozmowie blondyn. – Nie chciałabym mieć młodszego ode mnie męża.

Dziewczyny zaczęły dyskusję, a Victoria zamyśliła się. Kiedyś mama mówiła jej, że to będzie samodzielna decyzja ich córki, czy mogą zmienić zdanie i wybrać jej czarodzieja pełnej krwi, którego będzie musiała zaakceptować? Nie, nie zrobią tego. Ojciec traktował ją jak księżniczkę, nie mógłby nagle zdecydować się na tak okropną zmianę decyzji. Dużo gorzej będzie z ewentualnym przekonaniem do tej decyzji jej babki. Stara Burke, głowa rodziny, pomimo burzliwej przeszłości, miała życiowy cel w strzeżeniu swojej rodziny przed upadkiem i upokorzeniem. Ale to by oznaczało, że nie dopuści do tego, by brudne łapy Malfoyów tknęły ich nazwisko.

W każdym razie, Astoria była zachwycona możliwością zamążpójścia za Malfoya. Być może Victorię też spotka szczęście?

- Poza wyglądem jest jeszcze charakter, a ten, Draco ma wyjątkowo okropny – stwierdziła podpierając policzek na dłoni. Dziewczyny spojrzały na nią ze zdziwieniem, nie spodziewały się, że znów dołączy do dyskusji.

- Pod wpływem miłości można się zmienić – stwierdziła Astoria i znów zerknęła w jego stronę. W tym samym czasie Victoria i Tracey zaczęły się śmiać. Nawet Tracey, zauroczona niegdyś w blondynie nie uwierzyła w tę głupotę. Draco był zbyt zapatrzony w siebie.

- Jeśli masz zamiar poić go do końca życia eliksirem miłości, to zgodzę się z tobą – odpowiedziała Davis i przeciągnęła się. – Ludzie się nie zmieniają, przynajmniej nie dla innych. Jeśli mi rodzice wybiorą kogoś, pogodzę się z tym, ale wątpię, że kiedykolwiek pojawi się między nami wielka miłość.

Dziewczyny kontynuowały rozmowę aż do momentu wejścia do sali, w której prowadzone były kolejne zajęcia.

~ Pogodzę się z tym ~ słowa Tracey utkwiły w myślach Victorii. To byłoby dobre podejście, gdyby jednak coś poszło nie tak w jej rodzinie. ~ Ale nie pojawi się między nami wielka miłość.

~~~~****~~~~

Kilka dni później, w Hogwarcie, skończył się rok szkolny. Dzięki Dumbledorowi, który zasypał punktami Harrego Pottera i jego znajomych, Gryffindor wygrał puchar domów.

- Brakuje, by dyrektor dawał mu punkty za to, że nadal sukcesywnie oddycha – prychnęła Victoria, a jej koleżanki zaczęły się śmiać z jej złośliwej uwagi. – W rzeczy samej, dostali punkty za wtykanie nosa w nieswoje sprawy. To skandal – dodała przyglądając się koleżankom. – Za coś takiego powinni wylecieć ze szkoły. A on dostaje punkty za bohaterstwo i uratowanie jakiegoś więźnia z Azkabanu. Mogli oboje zdechnąć w lesie.

- Victorio, daj spokój. Wiadomo już, że uratował niewinnego człowieka – odpowiedziała Tracey i odwróciła się w stronę dyrektora, który kontynuował przemowę.

- Bronisz gryfonów? – Burke przeszyła ją wzrokiem i oparła brodę na złączonych rękach. Kilka dni temu dopingowała Draco, gdy ten ich upokarzał, a teraz brała ich w obronę? Zachowanie przyjmowane co najmniej jako dziwne.

Przeciw światuWhere stories live. Discover now