Rozdział 2: Prawda o Harenosum

18 3 2
                                    


Statek kosmiczny wystartował. Kaelas patrzył na oddalającą się w zawrotnym tempie Landare. Po raz pierwszy poczuł tak dominujące uczucie smutku w sercu, któremu towarzyszyło coś jeszcze, coś, czego nie potrafił do końca nazwać. Jakby miało minąć wiele czasu, nim znów zobaczy rodzinną planetę. A nawet, gdy wróci, nie będzie już tym samym człowiekiem.

Gdy Landare i krążąca wokół niej Lume Estrell całkowicie zniknęły mu z oczu, wyrzucił z głowy wszelkie posępne myśli. Sentymenty były dobre dla Falonara, nie dla niego. W końcu dotychczasowe życie wcale go nie satysfakcjonowało. Gdy jego brat w wieku dziewiętnastu lat został osobistym strażnikiem księcia, pojawiał się w domu tylko w czasie ważniejszych świąt, spędzając miesiące na podbijaniu planet dla Vrieskasa. Z tego powodu wszystkie obowiązki spadły na Kaelasa, który musiał pogodzić męczące, codzienne treningi z pomocą matce w podrzędnych pracach domowych, gdyż kobieta nie miała wystarczającej siły. Na zajęciach pogardzali nim zarówno pozostali uczniowie, jako że był wojownikiem klasy średniej pochodzącym z nizin społecznych, mieszkającym w Starej Dzielnicy, ale także nauczyciele, gdy nie potrafił skupić się dostatecznie dobrze i wykorzystać potencjału, który powinien w nim tkwić, gdyż w prawdziwej walce sama stal miecza nie wystarczy. Wszystko kończyło się wiecznym porównywaniem do potężnego, idealnego brata.

Pora rozpocząć przygodę, pomyślał Kaelas, odpinając pasy bezpieczeństwa, gdy kapsuła wyrównała lot. Wielki wojownik jak ja się nie mazgai, a cieszy z nadchodzącej walki i pokazania innym swojej potęgi. Gdy wrócę na Landare na Święto Króla, wszyscy będą podziwiać moją siłę, precyzję i zdolności dowodzenia. A w przyszłości zostanę generałem wielmożnego Vrieskasa i odkryję tajemnice południowej strefy.

– Autopilot na Harenosum został włączony – oznajmił mężczyzna z BS88C. – Jeżeli po drodze nie natkniemy się na deszcze meteorytów, czarne dziury czy inne kosmiczne śmieci, powinniśmy dotrzeć na miejsce za dziesięć dni.

– Dziesięć dni?! – krzyknął z niedowierzaniem Kaelas. Co ja będę robić na tym statyku przez tyle czasu?! To przecież wieczność!

– Och, początkujący wojownik myślał, że wystarczy kilka godzin, by przemierzyć kosmos i dostać się na miejsce – zadrwiła dziewczyna, odzywając się po raz pierwszy. Ton jej głosu był ostry i przypominał skrzeki natrętnego ptaka. Pasował do jej ostrych rysów twarzy i skrzydeł.

– Nie jestem początkującym wojownikiem! Dziś zyskałem pełne prawa do tego tytułu – oburzył się.

– Owszem, jesteś.

Na jej twarzy pojawił się krzywy, szyderczy uśmieszek. Cały zachwyt skrzydlatą kobietą w jednej chwili wyparował z Kaelasa. Miał ochotę wyrzucić ją w przestrzeń kosmiczną, by tam zginęła.

– Gdybyś nie był, wiedziałbyś, że wszechświat jest znacznie większy niż twoja maleńka planetka i potrzeba znacznie więcej czasu, aby dotrzeć w niektóre miejsca. Ciesz się, półgłówku, że masz tu grawitację i możesz normalnie funkcjonować oraz dostatecznie dużo miejsca na ewentualnie treningi. Skoro jesteś wojownikiem, to spożytkuj ten czas na koncentrację i kumulację swojej wewnętrznej energii, czy jak wy to tam nazywacie.

– Moja ki jest dostatecznie skumulowana i zrównoważona, w tej chwili nie potrzebuję niczego do szczęścia.

– Właśnie widzę – prychnęła.

– Skupienie jest ważne – podsumował mieszkaniec BS88C, jakby koniecznie musiał wtrącić swoje trzy grosze i ostatecznie zakończyć tę dyskusję, jeszcze bardziej irytując Kaelasa. – RM19 – dodał i skinął głową w stronę wojownika.

Bracia DuszyWhere stories live. Discover now