Bonus - noc

449 60 29
                                    

Kiedy ostatnio sprawdzałem godzinę, było po pierwszej, a ja nadal nie zmrużyłem oka. Kiedy obserwowałem samotnego komara na suficie usłyszałem przeraźliwy krzyk. Natychmiast zerwałem się z łóżka i rozejrzałem się po pokoju. Nikogo innego nie było w pokoju z wyjątkiem...
- Bakugou? - zapytałem przerażony. Blondyn cały czas rzucał się i szybko oddychał. - Bakugou, nie umierasz, co nie? - zapytałem podchodząc do jego łóżka. Teraz jeszcze doszło do tego jęczenie. Co chwilę mogłem usłyszeć niewyraźne ,,pomocy", które zaraz potem było zagłuszane przez inne odgłosy. Patrzyłem na to wszystko jakby sparaliżowany. Po chwili mimowolnie przyklęknąłem przy nim i odgarnąłem mu włosy z czoła, które było całe spocone. Westchnąłem lekko i spojrzałem na jego twarz. Wyglądał zupełnie inaczej niż normalnie. Jego dosyć wredny i chłodny wyraz zmienił się na przestraszony i ...smutny. Zrobiło mi się go żal. Złapałem go za dłonie i cały czas mu się przyglądałem. Nagle poczułem mocne szarpnięcie i silny uścisk na rękach.
- Gdybyś był kimś innym już bym je złamał - warknął blondyn i wypuścił moje dłonie z uścisku. - Po co to zrobiłeś?
- Zacząłeś krzyczeć i rzucać się, myślałem, że umierasz! - powiedziałem nadal wystraszony.
- Aż tak się mną przejmujesz? - zapytał spokojniej blondyn siadając na brzegu łóżka.
- N-nie, po prostu byłby problem gdyby coś ci się tutaj stało - tłumaczyłem lekko zmieszany.
- Dziękuję - powiedział tylko i położył mi głowę na barku. Poczułem delikatne pieczenie na twarzy. Na szczęście było ciemno. Po chwili Bakugou po prostu wstał i wyszedł z pokoju, a ja nadal klęczałem zszokowany na podłodze. Kiedy szok minął udałem się do naszej mini kuchni i z małej lodówki wyciągnąłem cole. Domyślam się, że policzą mi za nią 300 jenów ( tj. z 10zł chyba ), ale zaschło mi w gardle. Nagle zaczęła dochodzić do mnie jedna rzecz - ,, Gdybyś był kimś innym już bym je złamał ". Czemu niby nie złamałby mi rąk? Znaczy, dzięki Bogu, że tego nie zrobił, chwała Jezusowi amen, ale dlaczego? Czy jest jakikolwiek cień szansy, że on MNIE LUBI? Sam przyznał, że stara się nas wszystkich tolerować, ale może mnie trochę więcej niż toleruje? Chociaż pewnie tylko się nakręcam, a on ma mnie gdzieś. Tak swoją drogą, gdzie on jest? W łazience chyba nie siedzi, bo jest zgaszone światło, chociaż...
- Bakugou? Jesteś tam? - zapytałem pukając w drzwi. - Wchodzę.
Jak mogłem się spodziewać, nie było go tam, a ja gadałam do nikogo. 
,,- Czyli musiał wyjść '' - pomyślałem tylko i skierowałem swoje kroki do sypialni. Z szafy wyciągnąłem czarną bluzę i wyszedłem przed dom. Co z tego, że było lato? Noce są strasznie zimne. Po krótkim okrążeniu dookoła całej posesji zorientowałem się, że blondyna nigdzie nie ma...

[ Bakugou Katsuki ]
Siedziałem na ławce gdy poczułem czyjąś obecność.
- Witaj samotny wojowniku, nie znudziło ci się wychodzenie po nocy? - usłyszałem znajomy głos.
- Odpierdol się - warknąłem. Naprawdę nie miałem ochoty na rozmowę z nią. Kim była ONA? Będąc szczerym znałem ją od jednego dnia, uratowała mi dupę kiedy wpadłem w pewną złą uliczkę, a potem zaproponowała mi oprowadzenie po okolicy. Jej quirkiem było zamienianie ludzi w kamień spojrzeniem. Coś jak Meduza z mitologii greckiej. Nie to, żeby mnie to obchodziło.  Zapamiętałem, że to Meduza, bo miała fajne wężowe włosy. Z powodu jej zdolności cały czas nosiła czarne okulary, które nie wiem jakim cudem niwelowały jej umiejętność. Kazała mi na siebie mówić Lui.
- Co cię gryzie, huh? - spytała siadając na oparciu ławki.
- Nie twój interes - odpowiedziałem szybko. Blondynka przybliżyła do mnie swoją twarz.
- Chce ci pomóc , więc daj mi sobie pomóc. Chyba, że wolisz ,żebym zamieniła cię w kamień i żeby rano znaleźli cię twoi przyjaciele - zagroziła, przez co przeszedł mnie dreszcz.
- Nie zrobiłabyś tego - prychnąłem, na co ona przenikliwie się uśmiechnęła.
- A chcesz się przekonać? - zaśmiała się i powolnym gestem złapała za okulary.
- Rób co chcesz, mam wyjebane - mruknąłem. Lui zeskoczyła na siedzenie i zaczęła mi się przyglądać.
- Depresyjnie - rzuciła szybko. - Katsu, powiedz mi co ci siedzi w tej główce? - pytając poczochrała moje włosy dłonią.
- Chodzi w sumie o głupią sytuację - powiedziałem opierając twarz na ręce. Czy to nie idiotyczne, że zwierzam się dziewczynie, którą znam jeden dzień? Bardzo możliwe. Już pomijam fakt, że zwróciła się do mnie po zdrobnieniu imienia, czego szczerze nienawidzę.
- Taką jak wczoraj? - zapytała Meduza v2.
- Głupszą - westchnąłem. - Chodzi o to, że miałem jakby koszmar w nocy i Kirishima ...
- Ten czerwony chłopiec?
- Powiedzmy, no to złapał mnie za ręce, bo podobno się rzucałem. Byłem wtedy strasznie zły, bo nie chciałem, żeby taka sytuacja miała miejsce, ale może on się po prostu o mnie martwił... wątpię w to, bo nikt mnie za bardzo w klasie nie lubi, ale on... ty mnie w ogóle nie słuchasz, kretynko - warknąłem patrząc na jej rozmarzony wyraz twarzy.
- Nie nie! Słucham! Po prostu zastanawiałam się, czy nie znasz może jakichś ładnych chłopców...albo dziewczyn. - zaśmiała się nerwowo blondynka. - Chociaż nie jesteście stąd, to byłby przelotny romansik. Fajnie w sumie...
- Nie rozumiem cię babo - westchnąłem z moją tradycyjną, wkurwioną miną. - Najpierw zawracasz mi dupę, że chcesz mi pomóc, a teraz przejmujesz się jakimiś swoimi debilnymi problemami.
- Boże, ale ty jesteś głupi - wybuchnęła śmiechem. - Twój problem jest tak samo debilny jak mój. Pomyśl tak, jakby cię nie lubił, czy w jakikolwiek sposób chciałby ci pomóc? Jakbym ja była na jego miejscu to po prostu dostałbyś poduszką w mordę i po sprawie. Katsu, wydaje mi się, że on chce się z tobą zaprzyjaźnić, wiesz? Gdybyś kogoś do siebie dopuścił byłoby ci łatwiej. 
- Skąd ty możesz to wiedzieć, też jesteś sama - prychnąłem, a jej wyraz twarzy drastycznie się zmienił na bardzo poważny.
- Nie chcesz popełniać tych samych błędów co ja Bakugou. Z twoich historii wnioskuje, że Kirishima jest osobą, która jest godna przyjaźni i oddałabym wszystko za kogoś takiego - warknęła Lui. - Wracaj już do domu i błagaj go na kolanach, żeby chciał się z tobą przyjaźnić - powiedziała chłodno po czym zniknęła w mroku ulicy. Było po 3 kiedy wróciłem do naszego domu. Tym razem nie świeciło się żadne światło i było zupełnie cicho. Ukradkiem wszedłem do sypialni. Kirishima siedział na podłodze z głową opartą o moje łóżko. Miał na sobie czarną bluzę i telefon w dłoni. Kiedy przy nim przykucnąłem poczułem jego miarowy, spokojny oddech.
-,, Czyli śpi " - pomyślałem patrząc na jego twarz. Po chwilowym zawieszeniu postanowiłem przenieść go na materac. Podniosłem go tak delikatnie jak tylko potrafiłem i ułożyłem go na moim łóżku. Od razu owinął się w kołdrę, jednak jedną rękę miał wyciągniętą poza nią. Bez zastanowienia złapałem za jego dłoń i zacząłem gładzić jej wierzch kciukiem. Wydawało mi się, że jego skóra ze względu na jego indywidualność będzie twarda i chropowata. Okazało się, że jest bardzo miękka. W pewnym momencie Eijiro poruszył się, a ja wystraszony, że się obudzi wyszedłem z pokoju. Nie byłem nawet śpiący, więc załączyłem sobie telewizor.

_________________
Taki mały dodatek :p bardzo istotny dla fabuły btw
Jak wam się podoba Lui? Nie będzie tu żadnej miłości z nią spokojnie spokojnie ( osobiście nienawidze jak w fanfiku pojawiają się własne postacie i tworzą z nimi jakieś romanse ale to pewnie tylko ja ) ona się jeszcze pojawi, ale nie w dniu 3, więc no... mam nadzieję, że wam się to podobało :3

~ Violles

Boku no Hero Trip // KiribakuWhere stories live. Discover now